Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2009, 01:10   #261
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Chłopiec nie odwracając się szedł dalej.
- Nazywam się Borys. A prowadzę Panie zgodnie z twym życzeniem do przyzwoitej gospody, gdzie nie ma łotrów, a napitki nie są rozcieńczane zanadto. To już niedaleko za chwilę dotrzemy na miejsce. Zadbają tam też o wierzchowca, jeśli trzeba.
Zgodnie ze słowami, nie musiałeś długo czekać by ujrzeć szyld karczmy. Budynek choć nie najnowszy, był dobrze utrzymany i prezentował się raczej godnie. Przed wejściem oddałeś wodze chłopcu stajennemu, równocześnie uczulając go na to by się nie obijał. W tym samym czasie Borys wszedł do karczmy, by zawczasu zamówić coś do jedzenia. Kiedy w końcu wszedłeś do środka ujrzałeś przestronne i w miarę czyste wnętrze, gdzie zgromadziło się kilkanaście osób. Po chwili dostrzegłeś chłopaka przy jednym ze stołów, na którym stał już dzban. Chwilę później znalazła się tam także misa z kaszą, spośród której dość często wyglądały kawałki mięsa. Bez słowa zabrałeś się za posiłek. Borys w tym czasie bez słowa obserwował innych ludzi, raz czy dwa krzywiąc się z degustacją. Nagle w pomieszczeniu pociemniało i gdyby nie blask paleniska zapadłyby ciemności. Za oknami zawył wiatr a w chwilę potem spadły pierwsze krople deszczu za którymi zaraz podążyły kolejne. W mgnieniu oka na zewnątrz rozpętała się istna ulewa. Wtedy ujrzałeś błysk. Grzmot, który przetoczył się przez salę w chwilę później niemal cię ogłuszył. Z wewnątrz wyglądało to jakby na zewnątrz toczyli walkę dwaj bogowie. Co i rusz niebo rozświetlały błyskawice, wprawiając ziemię we wstrząsy. Gdy już sądziłeś, że nigdy się to nie skończy, wszystko zaczęło się uspokajać. Chmury pchane silnym wiatrem oddalały się od miasta.
Kiedy wyszedłeś na zewnątrz ujrzałeś obraz nędzy i rozpaczy. Ulice zalane były wodą, w wielu domach wiatr poodrywał okiennice i uszkodził dachy. Z kilku stron biły w niebo słupy dymu. Nagle z wnętrza karczmy usłyszałeś przeraźliwy bólu. Kiedy spojrzałeś za siebie zobaczyłeś kilku mężczyzn podtrzymujących ciężarną kobietę. Zaraz potem z gospody wybiegła jedna z dziewek służebnych. Z zakłopotaniem przypatrywałeś się tej całej scenie, znałeś się na wojaczce ale na leczeniu ni w ząb. Twoja wiedza ograniczała się do omotania rany tym co było pod ręką i modlenia się o życzliwość bóstw o ile była poważna.
Po niedługim czasie dziewka wróciła prowadząc starego mężczyznę niosącego torbę. Od razu skierował się do rodzącej, już od progu wydając tonem nie znoszącym sprzeciwu polecenia odnośnie, tego co potrzebuje. W chwilę później większość gości opuściła miejsce kierując się do domów. Pozostali tylko przyjezdni i co bardziej ciekawscy.

**************************************************

Szliście po drodze mijając zabieganych ludzi. Duża ich liczba zmierzała w stronę gdzie miały miejsce pożary. Zauważyliście też paru takich, którzy korzystając z okazji wynosili kosztowności z domu, gdzie upadająca latarnia wyłamała drzwi. Na progu leżało ciało mężczyzny, nie byliście w stanie ocenić czy żył.
Po zalanych ulicach szło musieliście iść powoli o ile nie zamierzaliście złamać sobie jeszcze czegoś. Powyrywane okiennice, pozrywane dachy. Miasto wyglądało jakby przed chwilą odpierało szturm licznej armii. Skala zniszczeń była ogromna i już na pierwszy rzut oka było pewne, że kataklizm zrujnuje ogromną rzeszę ludzi.
W końcu dotarliście przed dom medyka. W porównaniu do reszty miasta okolica nie ucierpiała zbytnio. Nie skupialiście się jednak zbytnio n
Detalach, chcieliście mieć to już jak najszybciej za sobą. Do drzwi załomotał Louis. Po dłuższej chwili otworzył wam pomocnik cyrulika. Przez chwilę patrzył na was pytającym wzrokiem, po czym nie usłyszawszy niczego pomocnego zapytał wprost o co wam chodzi. Poinformowany odpowiedział, że mistrz udał się do pobliskiej karczmy wezwany do rodzącej tam kobiety, po czym kulturalnie pożegnał was i zatrzasnął drzwi przed nosem.
Zgrzytając zębami, powstrzymaliście się przed daniem zarozumialcowi lekcji pokory i ruszyliście w ślad za pracodawcą. Droga nie była długa i wkrótce dostrzegliście szyld, a raczej na wiszące na jednym łańcuchu zgruchotane deski. Z wewnątrz dochodziły was nieliczne ściszone głosy.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline