Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2009, 13:56   #133
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Paweł Rodecki wstał tego dnia wyjątkowo wcześnie. Był w wyśmienitym humorze, sam zapamiętał datę spotkania, bez pomocy Mirka. Po szybkim prysznicu ubrał się w jakiś lekki strój, którego nie byłoby mu szkoda w razie jakiegoś nieprzewidzianego wypadku z jajecznicą i zaczął wprowadzać swój porządek w kuchni. Od czasu, kiedy wprowadził się Mirek, było tu znacznie mniej chaotycznie, więc i przygotowanie śniadania zajęło mu znacznie mniej czasu. W czasie, kiedy podopieczny Rodeckiego dopiero się budził, jego tymczasowy mentor już przygotował pyszne śniadanko, składające się z jajecznicy, kabanosa i ciepłej, słodkiej herbaty. Sam Paweł już dawno zjadł i właśnie zakładał na białą podkoszulkę i gatki odświętny, przygotowany zawczasu garnitur. Nawet krawat, odwieczna zmora wszystkich mężczyzn, podporządkował mu się bez żadnych sztuczek.

Tak, Paweł potrafił być samodzielny.

Jeśli się postarał.

Mirek w każdym razie był chyba pod wrażeniem. Jego mentor przygotował sobie na kartce wszystko, co mu było potrzebne. Godzinę wyjazdu, adres budynku, pod którym powinien się znaleźć i nawet telefon do pana Bernera, na wypadek, gdyby komórka znowu się zgubiła.

Był tylko jeden problem- w radiu, jakby na złość, podano informacje o nowatorskim eksperymencie fizycznym, który przeprowadzono w jednym z paryskich instytutów naukowych. Wpływ ultrakrótkich fal dźwiękowych na działanie ludzkiego mózgu był tak pasjonujący, że mężczyźni pogrążyli się w ożywionej dyskusji.

Tak ożywionej, ze zanim się zorientowali, przekroczyli coś, co Rodecki miał na kartce opisane jako „czas wolny”.

~*~

Tylko dzięki Mirkowi Rodecki nie złamał wszystkich przepisów kodeksu drogowego. Chłopak uspokajał go i karcił, gdy mentor próbował znajdywać jakieś skróty, „tylko” troszkę przyspieszać lub robić inne zwariowane rzeczy.

Nie, żeby był złym kierowcą. Po prostu ogarnęła go panika.

Jednak, jakimś cudem zdążyli. Szczęśliwy Paweł zgrabnie zaparkował w wąskiej szczelinie między dwoma większymi autami. Nawet zostało im miejsce, żeby otworzyć drzwi! Rozradowany mężczyzna czym prędzej wybiegł z pojazdu, kierując swe kroki ku Nowej Giełdzie.

- Paweł! Paweł! Zamknij samochód!- krzyknął za nim Mirek. Eteryta stanął i rozejrzał się tępo. Rzeczywiście, nie zamknął drzwi. Uśmiechnął się, drapiąc jedna ręka po głowie, a drugą wyjmując kluczyki z kieszeni.

- Przypomniał bym sobie… kiedyś…- stwierdził ze śmiechem, zamykając drzwi. Był dzisiaj w wyśmienitym humorze i nic, absolutnie nic nie mogło mu tego zepsuć.

Nawet fakt, że podczas jazdy przekrzywił mu się krawat.

Na szczęście z pomocą przyszedł mu pan Berner, poprawiając ozdobę. Obok niego stał pan Kuratow, przyjaźnie się uśmiechając. W takim też gronie wkroczyli do siedziby Adeptów.

Rodecki przeżył małe rozczarowanie. Adepci, ekscentryczna grupa informatyków byli ponadprzeciętni pod każdym względem. Opanowali język zero-jedynkowy do perfekcji, żadna informacja nie mogła się przed nimi ukryć i byli świetnymi matematykami. Żartowali, że czarują z komputerami i w pewnym względzie mieli się za czarodziei cyberświata. Wszędzie, gdzie tylko się ruszyli, otaczała ich zaawansowana technologia.

Więc co robili w tym wiekowym zamczysku?

Rodecki miał zamiar się tego dowiedzieć.

~*~

Spotkanie przebiegało pod znakiem chaosu, krzyku, kłótni i rozdrapywania starych ran. Paweł po pierwszej minucie stracił orientację dotyczącą tego kto, gdzie i do kogo krzyczy. Każdy miał jakieś ale, uszczypliwości zmieniały się w oskarżenia, te w obelgi, potem w urażoną dumę, a ta w kolejne uszczypliwości.

Magowie wrocławscy uczynili coś, co tej pory wydawało się niemożliwością. Po raz pierwszy to Rodeckiego rozbolała głowa podczas obserwowania innych ludzi, a nie na odwrót. Jak na złość, nigdzie nie było aspiryny, tudzież komnaty dźwiękoszczelnej. Nic, tylko chaos, krzyk i gniew.

Ktoś coś powiedział o młodej krwi, ktoś chyba utknął w komunie, ktoś chciał uspokoić wściekłych ludzi. Potem poszło o petycje, wyjazdy zagraniczne, strata pozycji, walka z Niemcami, jakiś spisek? Potem wszystko potoczyło się po równi pochyłej, niczym reakcja łańcuchowa, w której zbyt wiele atomów uległo rozpadowi. W końcu musiało nastąpić „BUM”.

Potem nastąpiła część, którą określono jako „prezentacje”. Pierwsza wstała Magdalena Sośnicka, informatyk Wirtualnych Adeptów. Po niej Szymon, który zaproponował, by udano się do innego pokoju.

Rodecki sam nie wiedział, co ma powiedzieć. Powinien przygotować jakieś przemówienie? Znowu o czymś zapomniał? Może Mirek przygotował cos za nich obu? Paweł rzucił swemu podopiecznemu niepewne spojrzenie, po czym wziął głęboki oddech i wstał.

- Paweł Rodecki z Fundacji imienia Nikołaja Tesli.

Zgromadzeni spojrzeli na niego dziwnie, jakby zrobił z siebie kompletnego błazna lub dopuścił się jakiegoś wielkiego nietaktu. Możliwe, że niektórzy nie do końca wiedzieli, co chciał przekazać.

Z kolei Eteryta też nie wiedział, co ma powiedzieć. Wydawało mu się, że wyjaśnił się jasno. Więc… co powinien jeszcze zrobić?

- Pomocy- szepnął na tyle cicho, by tylko Mirek mógł to usłyszeć.
 
Kaworu jest offline