Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2009, 21:36   #32
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Prawdę powiedziawszy Miri nie była raczej głodna, a to za sprawą magicznego pierścienia na jednym z palców dłoni, który w jakiś nie do końca zrozumiały dla niej sposób, zapewniał jej ciału wystarczająco energii i uczucia nasycenia, zarówno jeśli chodziło o jadło, jak i napitek. Mogła więc teoretycznie nie jeść ani pić już nigdy niczego w życiu, póki miała założony owy magiczny przedmiocik, Mniszka jednak bardzo chętnie od czasu do czasu zadowalała się pałaszowaniem zawartości talerzy, oraz opróżnianiem kufli (a piwko bardzo lubiła), kubków i tym podobnych. Jakby nie patrzeć poświęcała wiele fizycznym treningom oraz rozwijaniu swych umiejętności walki wręcz, potrzebowała więc i "dodatkowych" porcji jadła.

Na szczęście poprzez spory wysiłek cielesny nie tyła.

Deszcz okazał się nie do końca deszczem, sypiąc z nieba zielonymi pędami jakiś roślin!. Trzaskało toto nieprzyjemnie po dachu zajazdu, a wyglądało dosyć obrzydliwie, "zielone" było bowiem oślizłe. Co się z tym światem porobiło, już deszcz nawet nie był normalny... . Zerkając do kuchni po swojej głośnej wypowiedzi zauważyła przez lekko uchylone drzwi kucharzącego Krasnala. Zajmował się faktycznie przyrządzaniem jadła, może jednak więc Miri była zbyt przewrażliwiona, zbyt nieufna?. Co się jednak dziwić, skoro magia zabijała co dzień, już od tak wielu, wielu miesięcy, a niejeden poczciwy człek po prostu głupiał od tego wszystkiego, często przemieniając się w prawdziwego wariata, krojącego na plasterki nawet własną rodzinę.

Wracając jednak do Gungara kręcącego się po kuchni zajazdu, przygotowywał on posiłek składający się z warzyw i mięsiwa. Kucharzenie wychodziło jemu chyba całkiem dobrze, powoli bowiem do kobiet przy stole docierały coraz przyjemniejsze zapachy. Tylko ta wyjątkowa wprawa w wywijaniu kuchennym tasakiem... . Miri przygryzła lekko wargę, po czym potrząsnęła głową, jakby to miało pomóc w pozbyciu się negatywnych myśli. Chyba naprawdę była ostatnio zbyt przewrażliwiona.

- "Pani będzie zadowolona...Prawdziwa uczta...nie żałuj im ...taka okazja, może się szybko nie powtórzyć...To naprawdę szczęśliwy dzień" - Wyłapała szczątki rozmowy między kucharzem a właścicielem zajazdu. Powinno więc być dobrze, tylko czemu mówili o jednej osobie?.

Wkrótce zjawił się sam Halaver, przepraszając za zwłokę z przygotowywaniem jadła. Mniszka jego zupełnie niepotrzebne przeprosiny skwitowała miłym uśmiechem posłanym w stronę mężczyzny, który wystarczył w zupełności zamiast paru oczywistych zdań z jej ust. Po chwili pojawił się również Krasnal, niosąc misę pełną gulaszu, flakon z winem i oczywiście drewnianą "zastawę".

- Pachnie wspaniale, zapewne więc też tak będzie smakować, dziękujemy - Odezwała się Miri, komplementując wyraźnie "zmęczonych życiem" obu mężczyzn, puszczając przy tym wymowne do sytuacji oczko do Sary. Halaver po raz kolejny wyraził radość z powodu klienteli zaglądającej do jego przybytku, wypytując również o jakiekolwiek wieści "ze świata", oraz oznajmiając, że owe wieści będą zapłatą za strawę i nocleg. Mniszka tak jednak nie potrafiła... .

- Tak nie przystoi gospodarzu - Zwróciła się do siedzącego razem z nimi wysokiego mężczyzny przy stole - Zapłacimy za gościnę, wszak wypada, a co zasłyszałyśmy i widziałyśmy po drodze oczywiście opowiemy - Miri wyciągnęła małą sakwę w której znajdowało się dziesięć złociszy, po czym położyła na stole, blisko Halavera, spoglądając w twarz mężczyzny ze stanowczą, choć pogodną miną - Proszę to przyjąć, naprawdę nalegam, tak będzie właściwie.

Po chwili spojrzała na kuchenne drzwi, za którymi zniknął Krasnal.
- A pan... pan... - Wskazała palcem na kuchnię.
- Gungar - Pomógł jej Halaver.
- Pan Gungar z nami nie usiądzie?. Co tak będzie samotnie w kuchni siedział... panie Gungar proszę do nas, będzie raźniej! - Ostatnie słowa wypowiedziała głośniej.

Miri zajadając gulasz i pijąc wino opowiedziała więc nieco o tym, co widziała po drodze i przypadkowo zasłyszała, pewne "osobiste" fakty pomijając, a niektóre wywyższając, by dać nieco więcej wiary w życie dwójce samotnych mężczyzn w zajeździe. Ominęła więc zręcznie swój pobyt w Stormshield, gdzie obiła kilka zbyt natrętnych względem jej ciała pirackich gęb, układając wszystko tak, by wyszło jak najbardziej pozytywnie.

- Przybywam z południowego wschodu, i w sumie podróżuję bez celu - Uśmiechnęła się - Zmierzam zaś na północ. Po drodze nieco widziałam, i muszę powiedzieć, że wiele z tych rzeczy nie było miłych, jednak trzeba przyznać, że jest już lepiej niż wcześniej. Prosty lud stawia na nowo gospodarstwa i orze pola, coraz mniej jest więc widocznych śladów po Wojnie, choć oczywiście w wielu miejscach zbyt ciekawie jeszcze nie jest. Na gościńcach również więcej podróżujących osób, we wsiach czy miastach również już inaczej, ludzie trochę bardziej otwarci na obcych, świat się powoli dźwiga, na nowo jako-tako funkcjonuje handel. Z tego co wiem Stormshield nadal zajęty przez piratów, a rządzony przez kapłanów Morskiej Furii, ale z pewnością nie potrwa to długo, i wszystko wróci do normy, jest więc ogólnie coraz lepiej! - Zakończyła optymistycznie.

Jej opowieści nie były zbyt atrakcyjne, może jednak dobrze, że chciała zapłacić... .

- Bardzo dobre, bardzo dobre - Dodała jeszcze, kończąc już właściwie swoją porcję - A znajdzie się może jakaś balia na kąpiel?.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline