Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2009, 07:29   #9
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Post napisany wspólnie z Hellian.

Wirowali w tańcu coraz szybciej i szybciej unoszeni piękną melodią Straussa. O ile w pierwszym walcu uczestniczyło mało par, to z każdym następnym przybywało ich coraz więcej. James kierował tańcem tak, by na nikogo nie wpadli, ale stawało się to coraz trudniejsze, bo będąc szczerym nie wszyscy znali walca wystarczająco biegle. Był wciąż zdrożną nowością i niewiele było na wyspach okazji, by móc go należycie wyćwiczyć.
Tym niemniej Jim prowadził jak dotąd bezkolizyjnie i ufny w swoje umiejętności spojrzał w oczy swojej partnerki. W tej szaroniebieskiej toni ujrzał obietnicę, która sprawiła, ze zapomniał o bożym świecie.
Poczuł uderzenie krwi w skroniach. Nie potrafił oderwać wzroku od jej spojrzenia i świadomie z premedytacją jego dłoń na jej tali wzmocniła uścisk i wirując zbliżali się do siebie coraz bardziej. Już niemal ich kolana dotykały się, już niemal ich piersi się stykały, gdy nagle zapatrzony w Olimpię Lexinton poczuł, jak uderza w kogoś plecami. Czar chwili prysł bezpowrotnie, brutalnie przerwany.
James momentalnie zmienił tor i w trzech krokach wyuczonym manewrem zatrzymał się wraz z Olimpią, w duchu dziękując swojemu nauczycielowi tańca Panu Krauze, że przygotował go na takie ewentualności. Spojrzał za siebie na parę, która również się zatrzymała.
- Och najmocniej Państwa przepraszam - puścił Olimpię trzymając ją jednak za rękę.
- Ogromnie mi przykro. Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Nic się Państwu nie stało? Czy Pani nie jest ranna? - spytał dziewczynę z troską w głosie nachylając się w jej stronę.
- Doprawdy nie mogę sobie wybaczyć mojej niezdarności i tego, że przerwałem Państwu taniec. Jeszcze raz najmocniej Państwa przepraszam.
- skłonił się jeszcze raz.
By wybrnąć z niezręcznej sytuacji, w jaką wszystkich wpakował i uczynić zadość etykiecie kontynuował.
- Państwo pozwolą, że się przedstawię. Jestem James Sutton, baron Lexinton, a moja urocza towarzyszka, to mademoiselle Olimpia Emanuella Grisi. Wybitna śpiewaczka - dodał uśmiechając się i całując dłoń partnerki.
- Mam nadzieję, że przyjmiecie Państwo moje przeprosiny i raczycie wspaniałomyślnie wybaczyć moją niezdarność. Mogę tylko usprawiedliwiać się tym, że zapatrzyłem się w oczy mojej damy. Mam nadzieję, że chociaż Pan mnie zrozumie, że połączenie walca i pięknej kobiety jest wyjątkowo niebezpieczne.
Stwierdził kurtuazyjnie.
- Kto wie może faktycznie należałoby zabronić walca, by nie wodzić biednych mężczyzn na zatracenie.
Zakończył żartobliwie, by rozładować sytuację.


Olimpia właściwie ucieszyła się z tego fałszywego ruchu. Walc przyśpieszył jej tętno powodując, że wspomnienia nakładały się na nowe doznania i dziewczyna nie wiedziała już, czy działa na nią urok Jamesa czy tęsknota za tym, co minęło. Do tego lord Lexinton obejmujący ją coraz mocniej po raz kolejny udowadniał, że nie jest nieśmiałym mężczyzną i nawet nie umiała powiedzieć, czy bardziej cieszy ją to czy gniewa.
Bo mimo że walc, jakby mimochodem i niechcący, budził radość jednocześnie drzemiąca w Olimpii furia - uczucie w które najłatwiej było przeobrazić ból - trzymana na uwięzi od dwóch miesięcy, pobudzona przez przypadkowe spotkanie, prowokowała do brawurowych kroków. Tak łatwo byłoby pochopnym czynem uciszyć myśli. To wielki ogród, wielki bal. Można niezauważenie skręcić w ciemne alejki. Wbrew regułom, jeszcze dzisiaj zakończyć ledwie zaczęty utwór. Obyć się bez wspomnień. Bez wspólnego śmiechu i rozmów, bez czułości, bliskości i nadziei. Od razu wielki finał. Subito e agitato.
Wtedy przynajmniej będzie wiedziała, co się wydarzyło i dlaczego.
Dobry Boże, naprawdę powinna się rozejrzeć za grubym brzydalem. Albo wyjechać z Londynu. Albo zażyć to co Lucy i uwierzyć w elfy.
Ta ostatnia myśl wywołała na twarzy panny Grisi złośliwy uśmiech.
Panna Person miała już 16 lat, może za blisko zaprzyjaźniła się z pewnym właścicielem aptek. Nie, mężczyzna, którego znała, nie sprzedałby substancji odurzających dziecku. Znała...

Niemniej taniec skończył się nagle. Stanęli przed potrąconą parą, którą zmieszany James przepraszał.

Wciąż trzymał Olimpię za rękę. Poczuła jak się rumieni. Nie dlatego, że to nie wypadało. Odrobina skandalu zawsze towarzyszyła siostrom Grisi, wszystkim trzem, nawet chorowitej i stałej w uczuciach, przedwcześnie zmarłej Giuidittcie. Ale dlatego, że faktycznie dała na to przyzwolenie, realne, choć nie werbalne. I dlatego, że gest ten, w odczuciu Olimpii znamionujący bardziej zażyłość niż flirt, sprawiał, że zaczynała Jamesa Suttona lubić.
Drugi pocałunek i Jim puścił rękę dziewczyny. Jednak stał tak blisko, że dalej stykali się wierzchami dłoni.
A Olimpii nagle zrobiło się gorąco.
Nic dziwnego, że odezwała się nieco zbyt pospiesznie.
- Jeśli zabronicie walca, nic mnie w tym kraju nie zatrzyma. - Niezbyt fortunnie zaczynała znajomość z tą dwójką Anglików.
Uśmiechnęła się do pięknej blondynki przepraszająco.
 
Tom Atos jest offline