- Moja Pani, jako i ty ja również nie jestem skory do pytania o pozwolenie kiedy żelaza mam dobyć!
Tak oto skwitował biadolenie Litwinki. Rozpoczynając przygotowania do pojedynku – podwinął rękaw koszuli, ubrał skórzaną rękawicę i odrzucił pas z pochwą z nagą szablą stojąc jeno w ręku. To wszystko czynił dość flegmatycznie jednocześnie co miał do powiedzenia Nuszyk dalej prawił. Zdawkowym spojrzeniem ją jeno obrzucając. - Nie chodzi tu już o wbijanie noża w plecy bo to sobie zdążyliśmy wyjaśnić. Ale powiedzianych słów nie cofniemy i wylanej krwi w ciało nie wlejemy. Jak to mówią, kto wiatr sieje ten burzę zbiera. Nie teraz nam tu gadać kto ją zasiał czy waćpani czy ja. Ale już ustaliliśmy z mości Dymitrijem co dalej czynić będziemy. - Bądź łaskawa, choć raz polityczną być. Już swoje w tej kwestii powiedziałaś i zrobiłaś. Jesteśmy tu gdzie jesteśmy i co nam dalej czynić wiemy. Nikt na twoje groźby czy lamenty uwagi zwracać nie będzie – mi one nie srogie a śluzy twoje obojętne. A pan Kozak nie z tej ziemi co to za babskimi kieckami się chowa. Więc oszczędź sobie teraz wstydu i pozwól nam podeliberować trochę! A coś mi się widzi, że waćpani do rozumu to by mogło przemówić płazowanie rózgami po gołej rzyci… ale w takie harce to mości Czornyj chciałby pewnikiem wkroczyć.
Co mówiąc się uśmiechnął i w oczy Dymitrija popatrzył. Wzrok ich się spotkał bez trudu nad głową Tatarzynki. - Stawaj Waść! |