Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2009, 07:42   #60
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Pojawienie się tego CZEGOŚ, zrobiło na Kirku większe wrażenie, niż wielce prawdopodobna śmierć kilku członków wyprawy. Chyba po prostu jego umysł nie przeanalizował jeszcze tej informacji, albo, co mogło okazać się całkiem realne, jego doświadczenia z kilku afrykańskich wypraw zmieniły nieco jego podejście do tematu śmierci.
Istotnie, widok ludzkich szczątków po odgonieniu stada hien, czy pracująych w zoo robotników zmasakrowanych przez rozwścieczonego słonia, któremu nie przypadł do gustu remont jego wybiegu był niezapomniany, lecz pozwalał oswoić się z podobnymi przypadkami.

Chwycił oderwany kawałek liny i przewiązując nią uchwyty torby lekarskiej, zarzucił sobie pakunek na plecy. Nie tracąc czasu wypełzł na najbliższy konar ogromnego drzewa, starając się dotrzeć jak najbliżej pnia. Podejrzewał, że właśnie tam wstrząsy wywołane przez szalejącego gada, bo właśnie z takim zwierzęciem mieli do czynienia, będą najmniejsze.

Zafascynowany przyglądał się osobnikowi, który wedle wszelkich danych naukowych, nie powinien żyć od milionów lat! Przerażenie, jakie wzbudzał jaszczur, mieszało się z podziwem dla jego gabarytów.

- Jak wspaniale byłoby umieścić takiego w ogrodzie zoologicznym... - powiedział półgłosem, nie zdając sobie sprawy, że plecie bez sensu. Bo raczej nie można było liczyć na to, że ten kilkumetrowy, nadzwyczaj agresywny stwór zechce dobrowolnie udać się do najbliższego portu i załadować na statek. Nie mówiąc o pohamowaniu pokusy pożarcia wszystkich odwiedzających zoo.

Stwór był ogromny. Wielgachna paszcza z ostrymi zębiskami świadczyła o łatwości, z jaką gad musiał radzić sobie z pokarmem. Brak trzonowców zgadzał się z agresywnym zachowaniem - z pewnością nie był roślinożercą. Stosunkowo słabo rozwinięte przednie łapy, których długie pazury wyglądały jednak na całkiem niebezpieczne, potężnie umięśnione łapy tylne i masywny, długi ogon, zapewne dla zachowania równowagi. Budowa ciała sugerowała, że zwierzę nie poruszało się na czterech, lecz na dwóch łapach, co zwiększało także jego zasięg szczęk na tyle, by zagrozić Dedalusowi wbitemu w koronę drzewa.

- Maszyna do zabijania... - z niekłamanym podziwem podsumował gabaryty i możliwości gada.

* * *

Niemal nie zważał na rozpaczliwe starania sir Williama i panny Chiary. Trzymał się kurczowo chropowatego pnia, omalże nie spadając w dół, gdy wychylił się zbyt mocno, nie przestając przyglądać się zjawisku na dole.

Miał w torbie kilka dawek środka usypiającego, który powinien wyłączyć z obiegu narowistego ogiera, może nawet słonia, ale wątpił, że zwierzę tych rozmiarów zareaguje na cały zapas środka nasennego, jaki posiadał. Pozostawała też kwestia sposobu zaaplikowania substancji. Znał z doświadczenia problemy z wkłuciem stalowej igły w strasznie grubą skórę słonia, nawet wtedy musieli szukać miejsc, gdzie była najcieńsza - chociażby w okolicach uszu. Gad poniżej, jak pozostali przedstawiciele tej grupy, uszu nie posiadał.

Hałas wywołany przez fajerwerki Williama spłoszył gigantycznego jaszczura, który wycofał się w głąb dżungli.

Korzystając z chwili spokoju, Beyers powiedział do pozostałych drżącym z emocji głosem:
- Tuaregowie, jak zwą zamieszkujących rejon środkowej Sahary Berberów, opowiadają, że w gdzieś w dżungli w dorzeczu Konga zamieszkują takie zwierzęta jak emela-ntouka, mbielu-mbielu-mbielu, czy nguma-monene. Inni mówią, że wszystkie te zwierzęta to w istocie jedno i to samo zwierzę. Do tej pory sądziłem, że te i podobne historie można włożyć między bajki... - przerwał na chwilę, jakby dopiero teraz dostrzegając zniszczenia spowodowane przez gada i krwawe szczątki, które jeszcze do niedawna były żywymi ludźmi.
- Nie chciałbym was martwić, ale coś tak dużego musi żywić się równie wielkimi lub przynajmniej licznymi ofiarami. To oznacza, że takich jak on może być więcej... - znowu przerwał, tym razem dlatego, że stwór wrócił.

- Może udałoby się zrzucić jeden z tych pojemników z gazem, obciążając go odpowiednio, i wywołać jego eksplozję tuż obok gada. Przy odrobinie szczęscia uda się go spłoszyć na dobre, albo nawet zabić - rzucił pomysł, który pewnie w tej, lub innej formie chodził po głowie innym członkom wyprawy. - Wybuch jednego pojemnika nie spowoduje tyle zniszczeń, co wszystkich, jeśli uda mu się zrzucić Dedalusa. - dodał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline