Był późny sobotni wieczór, kiedy zaparkował swój samochód pod domem i wszedł na korytarz. Biała koperta, która znajdowała się w wyjętym ze skrzynki pliku piątkowej i sobotniej korespondencji od razu zwróciła uwagę
Stevena. Kilka pieczątek, podpisów i nagryzmolony adres. Obejrzał ją dokładnie. Adres jego kancelarii był tak nagryzmolony, że nie można było przeczytać, czy chodzi o Kolberg czy Kulger czy Kinnberg Strasse. List nosił, więc znamiona kilkudniowego krążenia po urzędach pocztowych Munsteru. Wysłany był ponad tydzień temu. Pobieżnie przejrzał resztę korespondencji i otworzył list. Z ulgą zauważył komputerowy druk, znacznie oszczędzający odcyfrowywania bazgrołów. Po odrzuceniu formalnych nagłówków, zwrotów grzecznościowych oraz innych temu podobnych przeszkadzajek list sprowadzał się do:
„Pragnę, aby zajął się Pan poszukiwaniami mojego zaginionego brata przyrodniego – Jakuba Tshevy. Wszelkich informacji udzielę osobiście na spotkaniu dnia 20 lipca 2008 o godzinie 8:00 w restauracji „Alte Burg” w Essen – ShimdeStrasse 253.”
Podpis na szczęście również był wydrukowany –
Markus Stein. Do listu dołączono czek na okaziciela na 500 Euro mający by zadatkiem na pokrycie kosztów podróży. Podano również telefon, ale ponieważ była 23:30 –
Steven stwierdził, że nie jest to dobra pora na dzwonienie i tłumaczenie, że adresy się pisze, a nie gryzmoli…
Nie pozostawało nic jak pojechać do Essen, lub olać całą sprawę… No, to drugie nie wchodziło w rachubę, położył się na kilka godzin. Niedzielnym rankiem, po szybkim prysznicu i jeszcze szybszym śniadaniu wsiadł do samochodu. Trochę ponad 400 kilometrów trasy uciekło pod kołami samochodu i zatrzymał pod restauracją mieszczącą się w starej kamienicy.
Wnętrze również stylowe, umiejętnie podkreślone było światłami, gdzieś z ukrytych głośników sączyła się spokojna muzyka. O tej zgoła nieludzkiej porze – w restauracji był tylko jeden klient. Siedzący w niewielkim wykuszu młody, góra dwudziestoletni, chłopak. Przed nim właśnie wylądowało śniadanie. Nie wydawał się przejęty czymkolwiek… Nie wyglądał również, aby na kogoś czekał…
Steven podszedł jednak do siedzącego i wtedy poczuł dziwny chłód – jakby znalazł się w przeciągu. Pewnie zawiało z uchylonego okna…
- Witam, nazywam się
Steven Visconti – powiedział podchodząc do stolika – pan
Markus Stein?
- Tak. – odparł chłopak – W czymś mogę pomóc?
- To raczej ja mogę… Chciał się Pan spotkać w sprawie pańskiego zaginionego brata…
Jakuba…
- Proszę usiąść… - wskazał ręką krzesło naprzeciwko siebie – Coś do zjedzenia, może kawy? Mają tutaj doskonałe parówki…
- Może się skuszę. Kawę z cukrem proszę – kelner ukłonił się i odszedł.
- Chodzi o
Jakuba...?
- Tak –
Steven miał wrażenie, że rozmówca zupełnie nie wie, o co chodzi -
Jakuba Tshevy, pańskiego brata przyrodniego…
- Pan wybaczy, ale zaszło jakieś nieporozumienie…
Jakub Tshevy nie jest moim bratem tylko współpracownikiem. Nie wiem też, kiedy miałby zaginąć, rozmawiałem z nim jeszcze wczoraj wieczorem… Zresztą… – wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer. Po chwili kontynuował – dziwne. Telefon jest wyłączony. Coś jest nie tak… Ale… wracając. Skąd informacja o zaginięciu?
- Dostałem od pana list, w którym informuje pan o tym zdarzeniu i prosi o spotkanie dzisiaj w tym miejscu. – Proszę spojrzeć.
- To nie jest moje pismo – chłopak zaledwie przelotnie spojrzał na kopertę. – Jest pan pewny, że… Przepraszam na chwilę.
Wstał i odszedł kilka kroków. Przeprowadził jedną rozmowę telefoniczną i wrócił do stolika.
- Myślałem, że ktoś chciał Pana wyciągnąć z biura i zając czymkolwiek… Lub zrobi głupi dowcip. Informacja o tym, że tu jadam śniadania jest dość popularna – bardzo dużo osób o tym wie…
Jakub jest prywatnym detektywem i często pracuje dla mnie, o tym też kilka osób może wiedzieć… Nie wiem, jaki ktoś miałby w tej całej maskaradzie cel, aby w taki sposób ściągać pana tutaj. To w sumie pański problem.
Jednak wydaje mi się, że sprawa może mieć drugie dno… Sprawdziłem połączenia wykonywane z telefonu
Jakuba. Od wczorajszego wieczora jego telefon jest wyłączony. To jest bardzo dziwne –
Jakub ma obsesję – musi ciągle mieć przy sobie włączony telefon komórkowy. Nigdy nie dopuszcza, aby on się rozładował. Jak wspominałem wczoraj wieczorem rozmawialiśmy o pewnej sprawie, jego telefon został wyłączony półtorej godziny później – dokładnie o 23:26. Ostatnim znanym położeniem aparatu jest pobliże stacji metra
Klabaum w północnym Essen. Jeżeli chce pan się zając tymi poszukiwaniami – chętnie skorzystam z pańskich usług. Pod jednym warunkiem – całkowitej dyskrecji w każdej związanej ze śledztwem sprawie… Co pan na to? Jakieś pytania?