Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2009, 12:11   #50
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Eric Gower / Sabine Schwartzwissen - niedzielne popołudnie

Eric Gower


Podczas zapoznania się z klubem, jakie często przeprowadzał przed pracą zawsze dostrzegał ciekawe rzeczy i ludzi... Na mężczyzn siedzących przy jednym z bocznych stolików sali również zwrócił uwagę praktycznie od razu. Było w nich coś dziwnego. Nie chodziło o to, że byli źle ubrani – wręcz przeciwnie – wyglądali jakby właśnie wyszli z pokazu mody…

Byli jednak w jakiś sposób sztuczni, zbyt perfekcyjni, zbyt dokładni w tym, co robili, w jaki sposób się zachowywali… Siedzieli przy bezalkoholowych drinkach, zajęci rozmową – rozmową zbyt głośną – jakby nie byli przyzwyczajeni do życia klubowego i muzyki w tle… Przechodząc obok Eric wyłowił urywek rozmowy:
- … wielu zabić.
- Webber jest takim typem człowieka. Skoro ma się tu pojawić…
- Nigdy niczego nie udowodniono…
Mężczyźni zorientowali się, że przechodzący może słyszeć ich rozmowę i zamilkli. Przeszedł, więc dalej, jakby nigdy nic, i podszedł do "obecnego" szefa ochrony.
- Ci przy trójce…
- Wiem, dziwna sprawa… Oni mi wyglądają na ludzi ze służb specjalnych – mam na myśli komandosów… Nie wiem tylko, co tu robią… przyglądamy się im uważnie, ale dzięki za info… Pojawili się w zasadzie wszyscy razem tuż przed 15:30, jakby na tę godzinę przyszli… Zapytali w Webbera, ty też się ostatnio nim interesowałeś…
- To nie tak, że się interesowałem…
- Przecież nic nie mówię. – uśmiechnął się.

Była siedemnasta, kiedy Eric stanął za barem. Ruchu nie było jeszcze żadnego, więc rozejrzał się po sali.

W przejściu pojawił się Kurt Webber. Nie był sam, chociaż dziewczyna, z którą przyszedł przypominała bardziej zagubionego podlota, niż…

„Nie interesujemy się życiem prywatnym naszych klientów”Eric przypomniał sobie jedną z zasad panujących w części „IX”.


- Czesc. Dla mnie potrójny „White Russian” – bez likieru, wódki i lodu. Sabine, co dla ciebie? Będę za chwilę. Przepraszam. Postaram się załatwic to szybko. - Kurt odszedł w kierunku stolika numer 3.
- Dla pani? – zapytał Eric będąc pewnym, że nic na bazie alkoholu nie przyrządzi…

Zastanowienie dziewczyny zostało wykorzystane przez Miki, która znalazła się przy nich i wypaliła:
- Bardzo przepraszam, panno Schwartzwissen, czy mogłabym dostać autograf? Jestem pod wrażeniem pani talentu i osobowości… Najmłodsze medium świata – tutaj!


Eric delikatnie przydepnął stopę Miki, takie zachowanie było, co najmniej nie na miejscu… Był jednak pod wrażeniem ostatnich słów koleżanki. Miki zorientowała się i przepraszając odeszła do innych klientów. Barman uśmiechnął się czekając na zamówienie klientki. Przelotnie spojrzał na towarzystwo przy stoliku trzecim… Otrząsnął się… całkowicie namacalnie poczuł strach przed czymś… lub kimś. Tylko…


- Poproszę colę – siedząca przy barze dziewczyna oderwała Erica od tych myśli…
- Oczywiście...






Sabine Schwartzwissen



Wyraźnie wyczuła chłód jaki zarysował się w zachowaniu Kurta po "scenie z kasą". Szybko wyszli i znaleźli się w samochodzie. Mężczyzna rozchmurzył się nieco, ale i tak samochód wypełniały tylko dźwięki radia. Kilkanaście minut później znaleźli się pod budynkiem klubu "IX" - Sabine wielokrotnie widziała jego reklamy, ale jakoś nigdy nie była. Znaczy nie była sama - kilkakrotnie ciotka zabierała ją do tego klubu, który uważała za jedną z lepszych "imprezowni" w mieście. Sabine chciała poczekać w samochodzie, ale Kurt nalegał, aby poszła z nim - argumentując, że potrwać może to dłuższą chwilę.

Kilka minut potem znaleźli się na jednej z sal i Kurt podszedł do baru:

- Czesc. Dla mnie potrójny „White Russian” – bez likieru, wódki i lodu. Sabine, co dla ciebie? Będę za chwilę. Przepraszam. Postaram się załatwić to szybko.


Dziewczyna poczuła dziwne ciepło jakie towarzyszyło słowu "cześc" - jakby było wypowiedziane do starego przyjaciela. Potem w głowie pojawiła się zabawa, chwila troski zarysowała się kiedy wypowiadał jej imie. Koniec wypowiedzi był zimny jak stal...
Nigdy nie postrzegała słów w ten sposób. Każde ze słów miało nie tylko swoją intonację, barwę, znaczenie, ale - przede wszystkim - temperaturę.


Uśmiechnęła się, jak jej się wydawało, niezręcznie kiedy barmanka zapytała o autograf i już zamierzała coś powiedzieć o "wielkości" swojego talentu, kiedy azjatka odeszła do innego klienta.


Poczuła strach jaki opanował i sparaliżował barmana, poprosiła o colę i chłopak ocknął się - jakby z jakiegoś transu. Przyjrzała się dokładniej jego twarzy - było w niej coś, czego nie potrafiła zidentyfikowac... Kiedy odwrócił się zauważyła, że na barku czarnej koszuli ma przyczepioną czerwoną nitkę - wyjątkowo wyraźną i nieprofesjonalną... Po chwili jednak zauważyła, że nie jest ona przyczepiona, ale jakby wprasowana w materiał...
 
Aschaar jest offline