Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2009, 16:04   #12
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bardka zasnęła niemal natychmiast, zmęczona wydarzeniami dnia i przez wlane w siebie procenty. Przez chwilę jeszcze rozmyślała o smarkaczu zwanym Innocent, zastanawiając się, o co tak naprawdę chodziło z jego osóbką, jak dla niej był bowiem mocno podejrzany, zjawiając się w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu, niby niewinny i wielce słodziutki, pomocny i tak dalej. Akurat. Jakoś tak jego osoba Arveene nie przypasowała i tyle, bez wielkich konkretów była do niego dziwnie nastawiona pesymistycznie, no cóż, zdarza się. A niech spróbuje tylko coś kombinować, to wsadzi mu rapier w... .

Po minucie pijackich rozmyślań zasnęła.

Znów miała niezwykły sen. Śniła o sobie samej w dwóch postaciach, jednej przebywająca w ruinach świątyni, drugiej dopiero co tam wchodzącej. To było naprawdę dziwne, zdawało jej się, że co chwilę "przeskakuje" między obiema ciałami, raz odczuwając niesamowity, wewnętrzny spokój, połączony z uczuciami dziwnego spełnienia oraz radości na widok wchodzącej, z drugiej strony z kolei dreszczyk emocji, podniecenia i ciekawości, jako wchodząca do ruin. Była "podwójną" sobą, co wywoływało niezły mętlik, choć było i jednocześnie interesujące, przyglądając się samej sobie, i będąc na raz dwoma osobami, osobami które nieco między sobą rozmawiały. Obie kobiety, zarówno ta "zwykła", jak i ta "świątynna", posiadająca... czerwony klejnot między piersiami, odczuwały wzajemną fascynację i wyjątkowo mocne pragnienie dotknięcia się, złączenia. Cokolwiek miało to znaczyć.

Ktoś im jednak przeszkodził, zakłócił ten delikatny, ulotny moment. Ktoś przebiegł przez odwiedzającą-Arveenę niczym przez jakiegoś ducha, czy też jakby sam był owym duchem, pędząc do czekającej-Arveene, a czyjaś dłoń wystrzeliła do Ankh między piersiami kobiety. To było złe, straszne, okropne, nie mogło mieć miejsca!. Ankh był potrzebny, był ważny, był bardzo ważny!. Był wszystkim.

Nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy wszystko przesłoniła ciemność.



~


Ktoś wyjątkowo upierdliwie powtarzał by się zbudziła, do tego jeszcze nią mocno potrząsając. Czując okropne bóle głowy spojrzała półprzytomnie na tego wrednego chama, na tą podłą szuję, na tego... mającego czelność drzeć japę tuż przy jej uszach. Wredotą okazał się Aleksander Robson, wyjątkowo piskliwym głosem drażniącym skacowaną Arveenę. Przykryła głowę poduszką, marudząc coś do niego z paroma epitetami. W końcu jednak dotarło do niej, co starał się jej wytłumaczyć doktorek.

Skradziono Ankh!!.

Poderwała się z łoża na kolanach, leżąc do tej pory na brzuchu, i zapominając o swojej goliźnie. Kołdra zsunęła się z jej pleców, zatrzymując dopiero w okolicach jej pupy, i w normalnych warunkach Arveene strzeliłaby niewinnego doktorka w pysk, w tej chwili jednak była jeszcze mocno skołowana po przebudzeniu, skacowana, i poruszona tym co właśnie jej powiedziano. Spojrzała na Robsona przymrużonymi oczami, z naprawdę dziwną miną.

A jak on do cholery wlazł do jej zamkniętej izby??.

....

Dochodząca do siebie Bardka wodziła "zmaltretowanym" wzrokiem po przebywających w kuchni. Karan stał pod ścianą, nic sobie raczej z powstałej sytuacji nie robiąc, Innocent starał się przygotować jakieś śniadanie, jakby to było w tej chwili aż tak ważną rzeczą, a doktorek zniknął gdzieś w domu, poszukując jakiś przyrządów, czy też bogowie-wiedzą-po-co jakiejś dokumentacji, również zadziwiając swoim zachowaniem Arveene.

Stała więc z rozczochranymi włosami i pulsującymi skroniami, klnąc w duchu na naprawdę wiele spraw w znanych sobie pięciu językach. Pierwszą jej reakcją po wyrzuceniu doktorka z izby było pospieszne ubranie się, chwycenie za rapier, po czym odnalezienie Innocenta. Była święcie przekonana, że to on gwizdnął Ankh, okazało się jednak, że młody nadal przebywał w domu Robsonów, a po szybkim i skutecznym przesłuchaniu z cyklu "mój rapier w twoim bebechu - teraz", i zapewnianiu o niewinności roztrzęsionym głosem okularnika, nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić.

Przeprosiła więc gówniarza, który nadal trzęsącymi się rączkami walczył teraz z jajkami i patelnią... .

Popijała więc z kubka wodę, dużo wody, będąc nieźle załamaną. Skradziono coś cudownego, skradziono JEJ Ankh, który był tak niesamowity, tak tajemniczy, potrafiący sprawić jej tyle przyjemności. Miała ochotę się wydzierać, miotać po domu i rozwalać wszystko wokół, udusić zniewieściałego Robsona swoimi dłońmi za tak idiotyczne postępowanie, dlaczego, dlaczego do wszystkich piekielnych pomiotów i plugawych demonów ten debil nie zabrał ze sobą znaleziska do domu??!!. Nie była jednak w stanie.

W końcu ruszyli do wykopalisk.

....

Potrzaskane rzeźby i rozbite w drobny mak drzwi świadczyły o wyjątkowym prymitywizmie złodziei. Brutalne włamanie nie miało nic wspólnego z cichym otwarciem przeszkody wytrychem, ktokolwiek więc to był, nie znał się raczej na rzeczy, stosując jedynie siłę. Mogło to również oznaczać, że komuś się mogło spieszyć, lub być może był wystarczająco pewny swej potęgi, by zaryzykować takie postępowanie. Cholera w sumie wie, Arveene nie była dobra w dochodzeniu po śladach do faktów oraz przeprowadzaniu śledztw, wręcz przeciwnie, ona sama często otwierała zamknięte szkatuły, skrzynie i drzwi, kładąc łapska na rzeczach należących do kogoś innego. Co jej innego więc pozostało, poza gapieniem się w szczątki rzeźb i drzwi, oraz we wnętrze świątynnej sali?.

Bardka w końcu przeniosła swój wzrok na mężczyzn, na Innocenta, doktora Robsona i Karana, dokładnie w tej kolejności. Sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, co czynić, co powiedzieć... . I jeszcze te rozwalone rzeźby.

Skradli go jej, skradli jej skarb.

Miała ochotę beczeć.

- Czy ktoś coś wie? - Spytała dosyć dziwacznie, przez dłuższą chwilę gapiąc się w Innocenta, którego aż przeszły ciarki na myśl o ponownym ujrzeniu z bliska rapiera - Czy coś podejrzewacie?. Doktorze, kto wiedział o istnieniu Ankh, pokazywał go pan komuś?. Może ktoś się nim interesował, sponsorował pańską pracę, wiele o nią wypytywał?. Karanie a może ty coś wiesz?. Powiedzcie cokolwiek, cokolwiek... a może macie jakiś wrogów, ktoś się wam ostatnio naprzykrzał?.

A do tego wszystkiego jeszcze nie brała żadnej kąpieli.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline