Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2009, 20:05   #157
Gantolandon
 
Reputacja: 1 Gantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodzeGantolandon jest na bardzo dobrej drodze
- Kurwa, niedobrze mi. Możesz obejrzeć moje ramię? - wymamrotała Katrina.

Siegfried mógł. Nie wyglądało to najlepiej. Klauge nie był ekspertem w dziedzinie medycyny, ale skóra przybierająca taki kolor nie mogła oznaczać niczego dobrego. Jak się to skończy dla niej? Cholera jedna wiedziała.

Szkoda, szkoda. Biorąc pod uwagę fakt, że załatwiła dwunastu esdeków i jako jedyna umiała obsługiwać urządzenie tworzące portale, jej śmierć nie byłaby dobrą opcją. Nie mógł jednak liczyć na to, że zajdzie daleko z nią na plecach. Ech, dlaczego to zlecenie musiało się tak pierdolić? Jeśli to też element próby, to niesamowicie perfidny.

Lauch z niezadowoleniem na twarzy położył nieprzytomną kobietę pod ścianą i przykucnął. Wyciągnął nóż i naciął lekko ranę, a następnie zaczął wysysać i wypluwać zatrutą krew. Biorąc pod uwagę fakt, że jad zaczął działać tak szybko, równie dobrze mógł okadzić ją dymem ze zdechłych pluskiew. Mimo tego jednak jeszcze nie chciał uciekać się do bardziej radykalnych rozwiązań, które w tej sytuacji same się nasuwały.

- Co to, Sieg? Robimy się słabi? Miękcy? Simulacrum to simulacrum, niezależnie od tego, jaką postać przybierze?

Siegfried zdążył się już przyzwyczaić do Millera gadającego w jego głowie. Nie miał pojęcia, czy to kolejny element próby, czy skutek uboczny treningu i branych leków. Na początku często zadawał sobie pytanie, czy jest aby całkowicie normalny. Potem tylko wzruszał ramionami.

Nie, oczywiście, że nie jest słaby. Pewnie, że mógł zostawić kobietę leżącą pod tą ścianą, zabrać jej mapę i ruszyć dalej. Tylko po co? Sojusznik to sojusznik, a Siegfried nie wypróbował jeszcze innych opcji.

- Bo przecież ty tak lubisz pracować z ludźmi - parsknął śmiechem Miller-w-głowie. To było niepokojące. Skąd prawdziwy Miller miałby wiedzieć, co Lauch lubi, a co nie?

Siegfried splunął kilka razy, by pozbyć się paskudnego, słodko-gorzkiego smaku z ust. Rozejrzał się za czymś do bandażowania rany. Na szczęście miał odrobinę gazy przy sobie i jakiś spirytus w piersiówce, tak na wszelki wypadek. Nie było to wiele, ale na tą chwilę musiało wystarczyć.

Zerknął na mapę. W tym momencie najbardziej interesowało go pomieszczenie oznaczone krzyżem. Ambulatorium. Jeśli gdziekolwiek będą mieli antidotum, to właśnie tam. Albo chociaż coś, co pozwoli Katrinie chodzić chociażby przez jakiś czas. Nawet, jeśli odzyska przytomność, to już będzie lepiej. A w ostateczności, gdyby nie znalazło się nic innego... cóż, morfina będzie z całą pewnością. Siegfried nie był wybredny.

A co potem? "Komory testowe" brzmiały całkiem interesująco. Kojarzyły się z eksperymentami naukowymi. Tam pewnie będą dane potrzebne do właściwego ustawienia teleportu. Albo i nie. Oznaczone były czwórką, co z jakiegoś powodu kojarzyło się Siegfriedowi nieciekawie. Niemniej jednak to było najbardziej rozsądne miejsce, żeby rozpocząć poszukiwania. Oczywiście zaraz po daniu Katrinie zastrzyku. Czy pigułki. Wszystko jedno...

- Pobudka - klepnął dziewczynę w policzek parę razy - Idę do ambulatorium. Czekaj tu.

Tylko jęknęła, ale nic nie odpowiedziała. Zresztą po prawdzie, co mogłaby sensownego wydobyć z siebie w tym stanie?
 

Ostatnio edytowane przez Gantolandon : 04-03-2009 o 20:06. Powód: Literówka, której nie zauważyłem wcześniej (w wyrazie "pobudka").
Gantolandon jest offline