USA, Waszyngton, Biały dom
6 Września 2003, godzina 16.30
-
Panie Prezydencie, doradca obrony do Pana. - odezwała się sekretarka przez głośnik który stał na biurku.
-
Niech wejdzie. - odpowiedział mężczyzna siedzący za biurkiem i czytający jakieś papiery rządowe.
Prezydent siedział przy swoim biurku w swoim gabinecie. Był przestronny i zadbany. Na półkach leżały książki, w rogu pokoju był też mały stolik i kilka fotelów. Biurko było zawalone papierami i innymi rzeczami.
Po chwili białe drzwi otworzyły się i do środka wszedł mężczyzna w średnim wieku, w garniturze i z uśmiechem.
-
Witam Panie Prezydencie. - rzekł na powitanie podchodząc do biurka.
-
Dzień Dobry, usiądź i powiedź o co chodzi - prezydent wskazał mu miejsce przed sobą i odłożył dokumenty.
Doradca ds. Obrony narodowej usiadł na fotelu i spojrzał na prezydenta.
-
Musimy coś zrobić z Irakiem. Proponuję wysłać oddziały specjalne na miejsce i zrobić z tym porządek. To realne zagrożenie dla kraju, a nawet świata.
-
Nie martw się, jakoś na to poradzimy...
Irak, Polska strefa okupacyjna, Helikopter CH-47 Chinook
6 Września 2003, godzina 18.00
Thomas Anker, Harve Loodstone, Miranda Gray
W CH-47 była dużo miejsca dla pasażerów. Było ich tam siedmiu. Siedzieli na ławeczkach przy ścianach helikoptera, wsłuchując się w dźwięk śmigieł. Szeregowi: Anker, Gray, Loodstone, Chris, Lars, Everton i Sephard.
Wewnątrz helikoptera było tylko mnóstwo wolnej przestrzeni, spadachrony i linki asekuracyjne oraz liny załadunkowe. Z okienek do środka wlewało się nieśmiało światło. CH-47 leciał teraz nad Polską strefą okupacyjną Iraku, zmierzając w kierunku Bagdadu.
-
Zaraz dolecimy - powiedział głośno Lars, mały, ale muskularny murzyn. Miał zielone oczy i wyglądał na to że trochę już przeżył. Miał szramę na policzku i na nosie oraz nie miał małego palca u lewej dłoni. Szeregowy Everton był do Larsa podobny, tylko był wyższy, grubszy i mnie muskularny. Białas z kruczoczarnymi włosami chyba był żółtodziobem, bo nerwowo stukał palcami w kolano i zdążył się spocić. Natomiast Sephard w ogóle nie przypominał żołnierza, prędzej hirurga. Przystojny, średniego wzrostu, prawdopodobnie będzie miał trudności z utrzymaniem M16 w rękach. Wszyscy w mundurach i hełmach gotowi do wylądowania w bagdadzkiem bazie wojskowej w rejonie Tarablus w centrum miasta.
Irak, Bagdad, Amerykańska Baza Wojskowa w Tarablus
6 Września 2003, godzina 18.23
Thomas Anker, Harve Loodstone, Miranda Gray
Po kilku minutach lotu wylądowali na mini lotnisku. Siódemka wyszła z Chinooka na lądowisko i po schodach w dół do Pułkownika Andersa.
Na dole był jakby mały hol z odkrytym dachem. Widać było że baza jest obwarowana murem. Wszystko było tu zbudowane z żółtej cegły, a na ziemi leżał wyschnięty piasek. Korytarz przy którym stał szeregowiec prowadził do dalszej części Bazy.
-
Baczność! - rozkazał do szeregowców, a Ci wykonali rozkaz -
Witam was w Amerykańskiej Bazie Wojskowej w Bagdadzie w rejonie Tarablus. Już wcześniej zostaliście przydzieleni do swoich oddziałów. Anker, Loodstone i Lars, jesteście w oddziale Sierżanta Williamsa. Macie spotkać się z nim na dziedzińcu.
-
Chris, Everton, Sephard wy będziecie służyć u Starszego Sierżanta Colonela. Czeka na was w jednostce dowodzenia. A Gray powinna zameldować się u dowódcy Marines. Jest tam.- wskazał przechadzającego się między Apache'ami żołnierza. Potem odwrócił się i wskazał na żołnierza stojącego z boku. -
Jensen was zaprowadzi. Spocznij.
Anders odszedł, a żołnierz nazwany przez niego Jensenem uśmiechnął się do całej siódemki i ruszył korytarzem w stronę dziedzińca.
Irak, Bagdad, Amerykańska Baza Wojskowa w Tarablus
6 Września 2003, godzina 18.18
John Williams
Sierżant Williams przechadzał się właśnie po strzelnicy, gdzie trenowali szeregowcy, gdy nad jego głową przeleciał CH-47 Chinook, helikopter transportowy. Strzelnica była dużą otwartą przestrzenią, niedużo różniącą się od pozostałej części Bazy. Ściany z żółtej cegły, piasek na ziemi i stanowiska strzelnicze. Zamiast sufitu nad głowami trenujących rozciągała się zielona siatka wojskowa, kryjąc przed słońcem. Każda tarcza była dodatkowo oświetlana, dla poprawienia widoczności. Schody na dół przy 35-tym - ostatnim stanowiskiem, prowadziły do składu broni. Przez drzwi za plecami Williamsa wchodziło się na dziedziniec. Właśnie tymi drzwiami Sierżant wyszedł ze strzelnicy i kierując się na prawo wszedł do pomieszczeń Jednostki Dowodzenia. Wcześniej jeszcze spojrzał na korytarz niemal naprzeciwko strzelnicy - na korytarz wiodący do stanowisk lądowniczych helikopterów i dział przeciwlotniczych.
Williams zamknął za sobą drzwi do jednostki dowodzenia i przeszedł przez mały hol. Bylo tu zupełnie inaczej niż na zewnątrz. Panował tu chłodny klimat. Ciemno granatowe ściany i błyszczące czarne kafelki na podłodze. W porównaniu z klimatem na zewnątrz, tutaj była klimatyzacja i było to uwolnienie od gorąca na zewnątrz. Sierżant poszedł korytarzem i nie zdążył zapukać, bo drzwi otworzył Pułkownik Anders.
-
Witajcie Williams - powitał go już 3 raz w tym dniu Anders gdy Sierżant zasalutował. - Chcieliście coś ode mnie? Idę właśnie do nowych szeregowców. Ściągnęli ich z południowych rejonów.
-
Właśnie w tej sprawie Pułkowniku. Słyszałem CH-47, to oni? - odparł Williams idąc powoli z Pułkownikiem korytarzem do holu.
-
Tak, tak to oni. Kilku dojdzie do Ciebie Williams. Bądź zaraz z łaski swojej na dziedzińcu poznać swoich nowych szeregowych.
-
Tak jest. - rzekł Williams i wyszedł z Andersem na dziedziniec. Pułkownik poszedł dalej w stronę stanowisk lądowniczych, a Sierżant zatrzymał się na dziedzińcu.
Irak, Bagdad, Tajna Siedziba Naukowa "Wolnego Iraku" w Al Karamah
6 Września 2003, godzina 19.40
Darkanzali Al'nalis
Al'nalis przechadzał się po laboratorium badając jakąś bakterię, gdy usłyszal przelatujący nad budynkiem samolot amerykański. Nic nadzwyczajnego, przecież w Tarablusie była umieszczona Baza Wojskowa. Często przelatywały tutaj helikoptery i przejeżdżały wozy opancerzone. Co za głupota żeby tak ważną siedzibę umieszczać w środku miasta, na dodatek pod nosem Amerykanów. No, ale jak ktoś mądry powiedział: "Im bliżej zagrożenia, tym dalej od zranienia". No fakt, to że jeszcze nie odkryli tutaj partyzantów było cudem. Laboratorium, jak na laboratorium przystało było czyste i w białych barwach. Buło tu jednak tylko jedno małe okno, które i tak nie dawało światła ze względu na budynek obok. Było tu kilka stołów, szafek z flakonikami i innymi szklanymi przedmiotami potrzebnymi do eksperymentów, blatów na których stały dziwne substancje, czy przedmioty. Do środka wszedł jeden z partyzantów, ubrany w strój maskujący domowej roboty, z Ak-47 w rękach i przepaską na głowie.
-
Zbieraj się, atakują nas! - krzyknął do Darkanzali'ego i rzucił mu Glocka 19-stkę.
Partyzant pobiegł schodami w dół zostawiając naukowca w białym fartuszku. Chwilę później rozległa się eksplozja, zapewne granata i wymiana ognia.
Irak, Bagdad, Rejon Al Karamah
6 Września 2003, godzina 19.38
Sergiej Gołubiew
Sergiej Gołubiew szedł w kierunku swojego domu w rejonie Al Karamah, w centrum, niedaleko Bazy Wojskowej. Nad jego głową przeleciał CH-47, zapewne do bazy. Z końca ulicy wyjechały 2 strykery i Apache pojawił się w powietrzu.
Samochody zatrzymały się przed budynkiem w kórym było tylko jedno okno i było dwupiętrowe.
Z samochodów i po linie z Apache'a wyszło kilkunastu żołnierzy. Widocznie w budynku była baza partyzantów. Zadzwonił telefon Gołubiewa. Odebrał i przyłożył do ucha:
-
Spieprzaj z Al Karamah! Dostałem cynk że zasadzają się na kryjówkę partyzantów.
Nastąpiła pierwsza eksplozja: To żołnierze wysadzili drzwi razem z kawałkiem ściany i wkroczyli do środka. Sergiej rzeczywiście był w opałach. Po krótkiej wymianie ognia okazało się że zastawiono pułapkę na Amerykanów.
3 samochody, zakurzone i przerdzewiałe podjechały do Strykerów.
Rozpoczęło się piekło. Partyzanci wyskoczyli z furgonetek i zaczęli ostrzeliwać Amerykanów buszujących po budynku i tych, którzy zostali na zewnątrz. Jeden z partyzantów miał nawet Bazooke. Trafił prosto w pojazd opancerzony Stryker stający najbliżej wejścia do budynku, który eksplodował odrzucając do tyłu najbliższych żołnierzy. Jeden został poważnie ranny. Sergiej postanowił opuścić to miejsce.
Zadania:
Wszyscy - przedstawić się, opisać swój wygląd itp.
Anker, Loodstone, Gray - zawiązać jakiś dialog ze sobą, iść na dziedziniec i spotkać się z Sierżantem Williamsem
Al'nalis - uciec z miejsca bitwy podziemnym kanałem (dwóch partyzantów Cię osłania)
Gołubiew - Oddalić się z miejsca walk.