Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2009, 22:27   #109
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Usłyszane odpowiedzi musiały mu wystarczyć, choć nie takich oczekiwał. Obaj słudzy Idvy wydali się bezgranicznie oddani swej matce. Matematyk, jak i każdy z nich musiał być ostrożny w zadawaniu pytań. Fanatyzm zawsze bywał groźny.

Tymczasem wybuchła kolejna kłótnia. Patrząc na Aleksandrę i jej rudego przyjaciela miał wrażenie deja vu.
Jakby był uczestnikiem podobnej kłótni, jak gdyby wcześniej poznał rudowłosego adwersarza i znał jego czułe punkty. Część dawnych myśli Aleksandry powracało z zakamarków umysłu, stymulowało odbiór obecnych. Kiedyś, zanim znaleźli się w tym świecie, poznawał jej wspomnienia, przebłyski z życia. Tutaj dar, a może przekleństwo najpierw zostało uśpione, by potem wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Umysł oczywiście próbował z tym walczyć. W istocie, zwykły mózg bombardowany milionem dodatkowych informacji, nie jest w stanie ich przetworzyć, nie bez uszczerbku na zdrowiu. Choć matematyk posiadał dary, które wymagały od niego dużej koncentracji, skupienia na wielu szybko przemykających obrazach, dźwiękach, myślach, lecz to połączenie zdawało się przewyższać nawet jego możliwości. Większość myśli Aleksandry przechwytywała podświadomość, tylko niektóre wracały ponownie, tak jak w tym przypadku.

Matematyk przysłuchiwał się kłótni, choć z trudem. Myśli wyprzedzały słowa, wprowadzając w głowie zamęt. Dawno już nie korzystał ze swego daru, jeśli jego dość losowe uaktywnianie można nazywać tym słowem. W każdym razie nawet wtedy nie czuł takiego sprzężenia zwrotnego. Chwila minęła zanim zdołał się przyzwyczaić, kiedy i jakie słowa zostały wypowiedziane.

W tamtej chwili nie wyglądał szczególnie, potarł skroń, jakby chcąc złagodzić ból głowy. Być może dlatego Julian pomyślał, iż nie czuje się najlepiej. Chłopak niestety dalej nie rozumiał, tego, co on i Aleksandra chcieli im przekazać. Łagodnie zdjął z czoła dłoń chłopaka, próbował się uśmiechnąć, lecz w końcu kiwnął tylko głową w podziękowaniu za troskę.

-Posłuchaj Julianie...to nie jest...-przerywał wypowiedź, zastanawiając się jak najlepiej mu wyjaśnić ich przypuszczenia. Kiedy już jak sądził znalazł odpowiednie wyjaśnienie, dalsze wydarzenia sprawiły, że język zamarł mu w pół słowa.

Aleksandra wyminęła blondyna i usiadła na ziemi, kładąc głowę na kolanach Reynolda. Wstrząsnęło to mężczyzną, który nagle nie widział jak powinien się zachować. Minęła chwila nim zdołał zebrać się w sobie i delikatnie podniósł dziewczynę z ziemi, sadzając obok. Wieź ich łącząca musiał wzbudzać w nim ojcowskie odruchy, gdy objął dziewczynę ramieniem i przytulił do siebie.

Aleksandra nie odzywała się, patrzyła nieobecnym wzrokiem na drzwi, w których zniknął Girra. Kiedy Julian nie dając się zbić z raz naprowadzonego tropu znów wspomniał o Ivet, jakieś wspomnienie zabłysło w jej oczach.
-Nie żyje-powiedziała cicho, lecz wyraźnie, zimnym, surowym głosem.

-Tak. Różnie patrzymy na tą sprawę.-matematyk westchnął, spokojnie zaczął tłumaczyć to, czego nie skończył poprzednim razem- Myślisz Julianie o pomyłce, urojeniach, ja zaś sądzę, że to Ty zapomniałeś. Tutaj dochodzimy do paradoksu, trudności w udowodnieniu mojej racji. Nie możesz wszak pamiętać tego, co zniknęło z Twej pamięci. Przypomnij sobie jednak moment, gdy pochylałeś się nad Jonathanem, próbowałeś zrobić mu resuscytacje i ktoś Cię powstrzymał, tak właśnie ona, tak się poznaliście. Jak przypuszczam, nie widzisz tego tak jak ja to widziałem wtedy w markecie. Pamięć jest doskonałym tworem, lecz gdy zabraknie jednego elementu układanki, zmieni resztę tak, aby do siebie pasowała, dla spokojności umysłu. W końcu sam to zrozumiesz.

-Oni nic nie pamiętają, nikogo z nich. Chcę do domu.-szepnęła Aleksandra, nie pozostawiała złudzeń, że pozostali nie zrozumieją ich straty.

"Są szczęśliwi, bo nie mogą pamiętać"-wprost z umysłu dziewczyny płynęło wyjaśnienie niedawnych słów Horacego. Szczęśliwa kraina, szczęśliwi, którzy nie mogą pamiętać, bo nigdy nie zaznają wielkiej krzywdy.

-Wrócimy-uspokoił dziewczynę, po czym zwrócił się do Horacego, nawiązał jeszcze raz do niedawnej odpowiedzi.-Nie jesteśmy częścią tego świata, nie zostaliśmy wezwani, bo nie odpowiedzieliśmy na wezwanie, ktoś za nas podjął tą decyzję. Znaleźliśmy się tutaj, lecz nie wiemy dlaczego. Dopóki nie znajdziemy odpowiedzi, nie będziemy tu szczęśliwi. Jeśli nie z Waszą Panią-uparcie odcinał się od nowego pochodzenia-chcielibyśmy porozmawiać z kimś, kto wami przewodzi, kto żyje najdłużej, lub wie najwięcej o tym miejscu. Dziękuję Ci za okazaną pomoc, ale sądzę, że nie wszystkie nasze wątpliwości będziesz umiał rozwiać.


Opiekunka stada odsunęła się na bok. Reynold zaś znalazł się w centrum uwagi, choć tego nie pragnął. Wypowiadał swe myśli z przekonaniem, że choć reszta zgromadzonych milczy, również oczekuje na nie odpowiedzi.

Gdy padło pytanie Tyburcjusza, zastanowił się mocno nim odpowiedział. Nie do końca przekonała go opinia Horacego, może nie do końca wierzył w tak przedmiotowe traktowanie żyjącej istoty i brak jakiejkolwiek wolności. Tyburcjusz po części wzbudzał także litość. Mógł, jak i oni, trafić tu przypadkiem, lub z rozmysłem, ale czy wybrał swój los? Z drugiej zaś strony Aleksandra go nie akceptowała, Julian wyrażał otwartą wrogość. Wstawiając się za tym człowiekiem mógłby stracić zaufanie innych.
-Znasz lepiej panujące tu prawa przyjacielu.-postanowił zacząć ostrożnie-My jesteśmy gośćmi. Jeśli uważasz, że masz możliwość i powody pozostania z nami, ja nie stoję na przeszkodzie. Znam Cie tak samo jak większość tu obecnych, a każdemu należy się szansa.- wypowiedział łagodnie ostatnie zdanie, chcąc przełamać panującą atmosferę kłótni.

***
Scena następuje po słowach Aleksandry o Ivet i kłótni z Girrą i dalej w trakcie wypowiedzi Juliana. Założyłem, że Tyburcjusz zadaje pytanie po tej rozmowie.
 
Glyph jest offline