Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 01:20   #3
Unicorn
 
Reputacja: 1 Unicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumnyUnicorn ma z czego być dumny
Monotonny dźwięk śmigieł helikoptera CH-47 Chinook mógłby mnie uśpić... Mogłabym spać przy tym dźwięku całą wieczność, wydawał się taki słodki i przyjazny - znajomy.
Niestety tym razem wywołał u mnie zgoła zupełnie inne uczucia.
Niepewność...
Podekscytowanie...
Nerwowość...
... i dziwną zawiść do tego szczęśliwca, który właśnie pilotował ten pojazd! Świerzbiły mnie ręce od myśli, że mogłabym sobie polatać taką maszyną na spokój - nie w ferworze walki.
Starałam się jednak o tym nie myśleć.

Wracałam z powrotem do Iraku. Już tu byłam... Już czułam na skórze uporczywe gorące słońce... Już się tutaj pociłam... Dobrze pamiętam jak skóra na rękach przyklejała się do sterów helikoptera i niemiłosiernie szczypała potem od oparzeń. Pamiętam doskonale poszukiwanie cienia, który i tak nie dawał ulgi. I pot spływający spod hełmu.... Wszystkie wspomnienia boleśnie wróciły gdy zamknęłam na chwilkę oczy.

Jestem raczej niską osobą, zresztą jako pilot nie muszę być wcale wysoka, a nawet myślę, że byłoby to niewygodne. Moje krótko strzyżone blond włosy nie wymagały specjalnego układania, długość absolutne minimum, żebym nie wyglądała jak facet, czyli do uszu.
Pocierałam drobne, ale wystarczająco silne by utrzymać górę żelaza w odpowiednim poziomie dłonie... Kurde! Chciałabym usiąść za sterami w końcu!


Rozejrzałam się po ludziach, którzy ze mną lecieli. Niektórzy z nich prawdopodobnie pierwszy raz lecieli w takie miejsce jak Irak. Ale z drugiej strony mogłam się mylić. Pozory w końcu mylą.

Z ulgą przyjęłam wiadomość, że niedługo lądujemy. Szczerze, nie mogłam się już doczekać, co mnie czeka. Pomimo lekkich turbulencji moja ręka była pewna i stabilna kiedy sięgała do kieszeni po paczkę papierosów. Zostały mi dwa... Cholera! Gdyby nie głupia kontrola przed wyjściem z bazy jeszcze w Ameryce miałabym jeszcze kilka paczek w torbie - pozwolili mi zabrać tylko jedną. Nie muszę mówić, że wypaliłam ją prawie od razu, jeszcze zanim na dobre wyjechałam z bazy.
Zapaliłam jeden z tych ostatnich... Nie zadałam sobie nawet trudu żeby rozejrzeć się po moich "towarzyszach" by się upewnić, że im to nie przeszkadza. Szczerze mówiąc miałam to w dupie. Nawet nie wiedziałam po jaką cholerę musiałam tu z nimi lecieć.... Byłam w tej grupie jedynym pilotem. Dlaczego nie poleciało nas więcej? Było to dla mnie co najmniej dziwne.
Ale znowu byłam zbyt podejrzliwa.
Dopiero po chwili podniosłam głowę i jeszcze raz przyjrzałam się "oddziałowi".

Więc... Byliście tu już wcześniej? zapytałam szczerze zainteresowana, z kim mam do czynienia.

Lądowanie było gładkie i pokiwałam w aprobacie głową - sama do siebie... Pilot był przynajmniej dobry, czuć było to podczas lotu. Nauczyłam się oceniać takie rzeczy jeszcze w akademii. Nazwałabym to raczej zboczeniem zawodowym niż przydatną umiejętnością.

Nareszcie! powiedziałam na głos.

Wyszliśmy w końcu z maszyny...
Nogi i dupa bolały od godzin lotu. Ale i to uczucie nie było żadną nowością dla mnie. Rozejrzałam się chwilę rzucając papierosa na ziemie zaraz po wyjściu z helikoptera.
Baza jak każda inna... Dużo facetów w mundurach, zdecydowana mniejszość kobiet... Po okolicy roznosił się dźwięk strzałów - ze strzelnicy lub z miejsca walki.

Bagdad... śmierdział tak samo jak zawsze.
Gorączką i śmiercią.
Z pewnością do niego nie tęskniłam... ale przynajmniej teraz wiedziałam jak się do tej misji przygotować. Wiedziałam czego się spodziewać, bo szczerze nie myślałam, że ta misja może się różnić bardzo od "Pustynnej burzy"

Dopiero gdy się napatrzyłam i rozejrzałam podążyłam za resztą grupy, przewieszając przez ramię swój skromny bagaż - wojskową torbę z wyposażeniem i różnymi innymi pierdołami.

Zasalutowałam widząc przed sobą pułkownika. Rozkaz baczności, krótkie wprowadzenie i człowiek zniknął. Spojrzałam w kierunku jaki wskazał. Rzeczywiście stał tam ktoś, wyglądający ważnie.

Obejrzałam się przez ramię kiedy jeden z żołnierzy się przedstawił i oblał wodą. Wysłuchałam jego wypowiedzi z lekkim uśmiechem na twarzy...

Wolałabym wódę... Lubię wąchać smród oleju do smarowania i będę ratować wasze żałosne tyłki jak coś spieprzycie. Możecie na mnie mówić jak chcecie i tak mam to w dupie. Do zobaczenia!

I z tym miłym akcentem ruszyłam we wskazanym mi kierunku... Weszłam pomiędzy Apache i stanęłam przed moim nowym dowódcą.
Salut, baczność.

Kapitan Gray, melduję się na rozkaz, Sir!
 

Ostatnio edytowane przez Unicorn : 06-03-2009 o 09:33.
Unicorn jest offline