Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 11:29   #230
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z dragonów jeden do góry schodami pobiegł, lecz wrócił zaraz.

- Drzwi tam kolejne, za którymi droga do góry prowadzi. Żelazne i zamknięte. I jeszcze insze, com je zawarł, bo na mury prowadzą, a siczowców z pół tuzina już tam lezie. Jeno długo zamknięte nie będą.

- A tu - żołnierz co w dół zszedł meldować zaczął - przejście jakoweś jest. Bez drzwi, jeno ciemno tam strasznie. I powietrze nieświeże.

- W dwa ognie nas wezmą i ducha wyzioniem bez walki - stwierdził pan Jaksa. - Uchodzić nam trza - dodał, schody w dół prowadzące wskazując - i to szybko.

Szkoda, że na mur nie weszli i tamtędy do wieży nie ruszyli. Ciszej by to zapewne było, tak i Kozaków by nie pobudzili. Ale żałować nie było po co.

- Łuczywa są tu jakoweś! - Wachmistrz wyprostował się, pochodni pęk z ziemi podnosząc. - Skrzesz który ognia.

Wraz z ognia zapaleniem z żołnierzy jeden kulą trafiony na ziemię padł bez życia, co pan Jaksa wraz sprawdził. A że i barykada ich chwiać się i rozpadać zaczynała, ku wyjściu do podziemi ruszyli.


Kręty był korytarz, ciemny i wąski. W dół kolejne schody prowadziły, w skale już kute, a potem spad ostry przez metrów kilkadziesiąt. Wilgoć okrutna tu panowała, która nawet pochodniom szkodzić się zdawała.

- Nawet gdyby głowę ściąć by mi mieli, nie rzeknę, wiela czasu minęło, odkąd w te czeluście żeśmy weszli - rzekł w końcu pan Jaksa. - A po wilgoci sądząc, kole rzeki być możem.


Szli kawałek jakiś znowu i zmęczenie pan Jaksa odczuwać zaczął, jako że i powietrza do oddychania dobrego nie było.
Nagle wznosić się korytarz zaczął. A chwilę później pan Jaksa, któren metrów parę przed innych się wysunął, cegły, miast litej skały zobaczył, którą to wieścią z innymi zaraz się podzielił.

- Wyjście pewnikiem blisko być musi, jako że skały się skończyły i cegła przed nami - zawołał, co by i inni ucieszyć się mogli.

Ruszyli dalej.
Po pacierzach kilku, czy też kilkunastu może, słowa jakoweś do uszy ich dotarły, tudzież blask daleki zoczyć można było.
Ani chybi komnata tam jakowaś była.

- Czekajcie, Waszmościowie - powiedział pan Jaksa, ruchem ręki pozostałych wstrzymując. - Obaczę, kto czai się w komnacie owej.

Pochodnię ostawiwszy ku głosom cicho ruszył.
Straży nijakiej po drodze nie było - widno nie spodziewał się nikt, co by ktokolwiek ze strony tej przyjść mógł. Tak i pan Jaksa bez przygody żadnej do końca korytarza dotarł, nawet się nie potknąwszy, bo podłoga równa była.
Zza załomu głowę lekko wystawił i wnętrze komnaty oglądać zaczął.
Chociaż pochodni kilkunastu dym w oczy płynął i w obserwacjach przeszkadzał nieco, to i tak szczegóły liczne dojrzeć można było... A widok niepokojący się malował.

Ku swoim pan Jaksa szybko, acz równie cicho jak poprzednio wrócił.

- Sala tam dość wielka i ludzi czterech. Szlachcic jeden, może i Rożyński. Kozaków dwóch, zbrojnych nieźle, Jeno, jako i szlachcic ów, miny nietęgie mają i zdawać by się mogło, że uciec by woleli. A mieliby kędy, bo drzwi po tamtej stronie są, to pewnikiem i korytarz drugi się ciągnie.

- Czwarty to pop jakby, co diabelskie obrzędy odprawia. Znaki jakoweś na podłodze wypisał, świecę czarną w łapie trzyma, jako też i krzyż plugawi, odwrotnie się żegnając. Widno złego przyzywa.

- Jeśli się pospieszym... - Tu pan Jaksa garłacz wyciągnął i prochu podsypał. - ...popa ustrzelim, albo i Rożyńskiego za jednym razem. Chocia to mało szlacheckie, ze złym każdą metodą walczyć trza...
- Jak tamci padną, to i Kozacy walczyć nie będą.


Tu pan Jaksa mówić skończył i w stronę komnaty ruszył, by popa jak najszybciej w ognie piekielne wysłać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-03-2009 o 11:33.
Kerm jest offline