Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 15:33   #84
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kit przeniósł wzrok z "Katangi" na brzeg dżungli, z dżungli na wyglądający na opuszczony dom, z domu ponownie na "Katangę".
Nic.
Żadnych oznak ruchu, żadnych strzałów.
Nikt nie zaatakował z bojowym okrzykiem na ustach.
Cisza.



Raport nie pozostawiał żadnych wątpliwości - zero śladów.
Brak trupów.
Żadnych śladów krwi, dziur po kulach. Przynajmniej świeżych.

Słowa Clementa Kit skwitował pełnym rozbawienia uśmiechem.

- Co najmniej jeden taki przypadek był. "Mary Celeste". Tyle tylko, że tam ładunek pozostał.

Tamta zagadka pozostała nierozwiązana. A Kit zastanawiał się przez moment, czy i sprawa "Katangi" znajdzie się w zbiorze niewyjaśnionych przypadków.



- Rozejrzę się po okolicy - powiedział, gdy znaleźli się na brzegu.


Na piasku obok "Katangi" nie było żadnych śladów. Całkiem jakby nikt z niej nie wysiadł. Przynajmniej w tym miejscu.
Czy to znaczyło, że "Katangę" opuszczono na wodzie i porzucono? Brak szalupy mógłby coś takiego sugerować. Mimo tego trudno było jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wszak deszcz mógł spłukać wszystkie ślady. Ale nie musiał.
Kit wzruszył ramionami. Zgadywanka. Równie dobrze mógłby rzucać monetą.
Ruszył w stronę dżungli.


- Niewiele mogę powiedzieć - stwierdził, wróciwszy do reszty grupy. - Nie znalazłem żadnych śladów walki, czy też ataku na plantację. Jedynie w tamtą stronę - wskazał na wschód - ruszyło kilka osób. Pięć, może sześć. Nie jestem indiańskim tropicielem, ale sądziłbym, że było to wczoraj. Ślady nie są zbyt wyraźne, ale, tak na oko oceniając, niewiele ze sobą nieśli.

"A to wyklucza porwanie przez UFO" - uśmiechnął się w myślach.


Oględziny domu również niezbyt wiele przyniosły.
Jeśli ktoś wdarł się do środka siłą, to nie było tego widać.
Czy w środku były jakieś zniszczenia? Trudno było w tej chwili powiedzieć.
Drzwi wejściowe zamknięte były na głucho. Kuchenne i klapa do piwnicy - również. Nikt nie raczył zostawić uchylonego okna.



"Pierre Pierelet. Noblista."

Kit wzruszył lekko ramionami, słysząc objaśnienia Clementa.

- Za wysokie progi jak na mnie - powiedział. - Nigdy nie interesowałem się naukowcami od nagród Nobla. Zazwyczaj ich pomysły są mało przydatne dla zwykłych śmiertelników. Ale skoro interesowali się nim moi rodacy, to z pewnością miał coś do czynienia z jakąś wunderwaffe - dodał z cieniem ironii.

Spojrzał na pozostałych.
Może ktoś z tych, co z nauką mieli taki czy inny bliższy kontakt, coś będzie wiedzieć. Co i tak niewiele zmieniało w ich sytuacji.
Przeniósł wzrok na dom.

- Wchodzimy frontem - spytał - czy też od kuchni? Chociaż tam też nie ma nikogo, kto by nas wpuścił...
 
Kerm jest offline