Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 16:52   #110
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
- Horacy, do jakiego stada należy Ivet? Moi przyjaciele chcieliby z nią porozmawiać.

Julian chciał za wszelką cenę wyjaśnić koszmarne nieporozumienie, z jakim się spotkał Reynold i Aleksandra byli wstrząśnięci. Pochłonięci walka z Hydrą, uznali, że Biała Róża miała dodatkową członkinię, która w niewyjaśnionych okolicznościach zmarła.

To było kompletnie nieporozumienie. Widzieli dzisiaj potwory, wampiry, lodowe tornado, leczące bagna i całą masę innych dziwactw. Jeśli Julian czegokolwiek nauczył się o tym świecie, to na pewno tego, że nie obowiązują w nim żadne prawa znane z jego rodzimej rzeczywistości. Skoro Horacy twierdził, że nikt nie może zginąć, to musiał mieć rację. Jaki miał powód, by kłamać i wymyślać niestworzone historie? Czy sam, będąc opalonym wampirem, nie stanowił dowodu na to, że śmierć w tym świecie nie istnieje?

Julian omiótł szybkim spojrzeniem całą altankę. Tak, byli tu wszyscy. Całe stado. Nikt nie zginął. Choć Dominika miała kieł wbity w serce, Charles stracił oko, a Jonathan życie, to wszyscy byli tu z nimi.

Więc czemu, dobry Boże, dwójka obdarzonych uparła się, by poszukiwać nieistniejącej dziewczyny?

Julian miał nadzieję, że Horacy rzuci trochę światła na ta zagmatwaną sprawę. Stało się jednak inaczej. Nim ktokolwiek się zorientował, Aleksandrze zebrało się na łzy.

- Nie żyje- stwierdziła cicho. Choć jej głos był zimny jak zawsze, Julian miał wrażenie, ze była to po prostu maska, jaka założyła biedna dziewczyna, nie mogąc sobie poradzić z uczuciem straty.

Wtedy też wypowiedział się Burke. Z jego słów wynikało, ze wszyscy w jakiś dziwny sposób zapomniał o Ivet, a tylko ich dwójka pamięta jej osobę. Zasugerował zmiany w pamięci i poprosił, by Julian przypomniał sobie, kto go powstrzymał, gdy obił Jonathanowi resuscytację.

Julian pamiętał tamto wydarzenie. Jonathan wypadł z wodnej ściany, a blondyn chciał mu pomóc. Kiedy przestał, otrzymał cios pięścią w nos. Potem podszedł do nich Mike, a następnie spadł im z ostatniego piętra Charles.

Ale, u licha, kto go powstrzymał?

Julian miał wrażenie, że był to Mike. Tak, to on krzyknął, by przestał, a potem podszedł do nich. Ocalił Jonathanowi żebra, a następnie wyniósł biednego Charlesa z zapadającego się budynku. Wręcz wyrwał go z rąk Matczyńskiego.

Ten sam Mike, który potem zabił Jonathana?

Ta jedna, niepozorna myśl zepsuła całą układankę. Wypowiedziana cichym, jadowitym głosikiem, nie pozwalała o sobie zapomnieć. Julian zamknął oczy, próbując się skoncentrować. Możliwe, że Mike popełnił błąd. Możliwe, że nie chciał śmierci Jonathana. Możliwe, że to wszystko było wynikiem jakiegoś amoku, depresji, mocy Hydry lub działaniem tego dziwnego świata na Sheff’a. Wszystko było możliwe.

Ale żeby ocalić człowieka, którego chwilę potem się zabija?

Chłopak był pewien tego, co zobaczył. Był pewien tego, co pamiętał. Mógł nie być pewny tego, jakim człowiekiem jest Mike, ale mógł ufać swoim uszom, oczom i pamięci. Trzeba to było tylko wyjaśnić biednej Aleksandrze.

- Kochana…- zaczął cicho, klękając przy dziewczynie. Nie miał wielkiego doświadczenia z płaczącymi kobietami, a co dopiero z oziębłymi, ale intuicyjnie wyczuł, ze dziewczyna potrzebuje teraz dużo ciepła.

- Nie było żadnej Ivet. To tylko iluzja, złudzenie, efekt tych wszystkich dziwnych wydarzeń, które miały dziś miejsce. Nikt jej nie pamięta, bo jej nie było.

Sam nie wiedział, czy w to wierzył. Jedna osoba mogła sobie cos ubzdurać, ale aż dwie?

Rozejrzał się dookoła. Dopiero teraz dotarło do niego w pełni, jak dziwny jest ten świat. Sam miał nadprzyrodzone zdolności, więc ta rzeczywistość nie wywołała w nim aż tak wielkiego szoku. Dla kogoś, kto potrafi leczyć i tworzyć z niczego gołębie, istnienie wampirów i potworów z mitologii nie stanowiło aż tak wielkiego zaskoczenia. Ale, gdyby był zwykłym człowiekiem, nie uwierzyłby ani w jedna rzecz obecna w tym świecie. Ani w Hydrę, ani w Horacego, ani nawet w innych ludzi w jego Stadzie. W nic.

A jeśli…

Czy to możliwe, że to wszystko było iluzją? Czy Aleksandra mogła mieć rację, mówiąc „Nic tu nie istnieje”? Czy mogli utknąć w jakimś… symulatorze rzeczywistości? Szpitalu psychiatrycznym? Paść ofiarami jakiegoś eksperymentu naukowego? Praniu mózgów?

Chłopak zaczął mieć naprawdę wielkie podejrzenia związane z tym dziwnym światem i jego panią. Sam nie wiedział, w co chciał wierzyć. Nie przyjmował swego rozumowania do wiadomości, wolał, by istniał świat pełen wampirów i magii niż superkomputer, sterujący ich myślami. W pewnym sensie druga opcja była bardziej nieprawdopodobna od pierwszej.

Jak to ujął Reynold? „Tutaj dochodzimy do paradoksu”?

Julian potrząsnął głową. Sam nie wiedział, co ma myśleć o tym wszystkim. Ale wiedział, co powinien zrobić w sprawie Ivet.

Wyciągnął ręce przed siebie. Obserwował, jak znikąd pojawiają się na nich białe, pastelowe pióra. Jedne mniejsze, inne większe, jedno nawet wielkości jego głowy. Każde inne, wyjątkowe na swój sposób. Srebrzyste, złociste, w delikatnych odcieniach błękitu, zieleni, różu, pomarańczy, czerwieni, fioletu. Parę szybkich ruchów dłońmi i powstał z nim piękny, swoisty bukiecik, w którego centrum znajdowało się największe pióro, mieniące się wszystkimi barwami tęczy, jeśli spojrzeć na nie pod światło.

- Proszę, nie płacz- wyszeptał czule, wręczając dziewczynie prezent.

Czuł się okropnie. Wiedział, że ten bukiet, choć cudny, nie rozwiąże w ogóle sytuacji. Nie poprawi Aleksandrze humoru, nie sprawi, że przestanie cierpieć. Ten dar nie zmieni niczego, i Julian doskonale o tym wiedział. Ale był jedyna rzeczą, którą mógł zrobić dla dziewczyny.

- Aleksandro, posłuchaj- powiedział ciepło i powoli, chcąc uspokoić biedaczkę- Chciałbym, żebyś teraz opowiedziała mi wszystko, co wiesz o Ivet, dobrze? Od A do Z, wszystko, co pamiętasz. Zrobisz to dla mnie? Pomożesz mi zrozumieć?- spytał, delikatnie się uśmiechając do dziewczyny.

Naprawdę chciał zrozumieć.

___________________________
Julian myśli intensywnie nad tym, co mówi Reynold, a potem wręcza bukiet Aleksandrze. dzieje się to po ostatnim zdaniu Reynolda skierowanemu do Tyburcjusza.
Oczywiście "płacząca Aleksandra" i inne epitety, opisy i spojrzenia na postaci są tylko i wyłącznie odbiorem zdarzeń z perspektywy Juliana
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 06-03-2009 o 20:00.
Kaworu jest offline