Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 17:09   #10
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Tom Atos & Hellian

Czasem faktycznie wszystko wskazywało na to, że Olimpia żyje w librettach romantycznych oper i wymaga od mężczyzn sprostania nieosiągalnym ideałom. A czasem zupełnie odwrotnie, że ma chłodny umysł i zimne serce. Niezależnie od tego, jaka była prawda, nawet serce włoskiej śpiewaczki potrafiło niekiedy zabić szybciej. I taki moment właśnie nastał.
Bo blisko półtorej godziny w towarzystwie lorda Lexinton minęło jej w mgnieniu oka. Dziewczyna dawno nie bawiła się tak dobrze. Starczyło spotkać mężczyznę, który jej nie nudził żeby życie znowu wydawało się ekscytujące.
Któraż kobieta tego nie wie? Można sobie przysięgać bez końca, że już nigdy więcej, że żaden mężczyzna, że tylko opera jest godna… Wiadomo, że tej przysięgi się nie dotrzyma.
Toteż, gdy nadszedł Jonathan Willborrow i zaprosił ich na spotkanie z Personem zamiast radości Olimpia Emmanuela poczuła rozczarowanie.

A przecież przypadek Lucy ciekawił ją bardzo. Pamiętała wieczór, kiedy Henrietta po raz pierwszy opowiadała o Lucy na zebraniu Błękitnej Pończochy. Zawsze w poniedziałki zbierały się, by w otulonej dymem atmosferze rozmawiać o polityce, cłach retorsyjnych, o Factory Act i pracy kobiet. Ale także o tym ile w eseju Johna Stuarta Milla jest pracy pani Taylor, o badaniach nad promieniami fioletowymi Mary Somerville i londyńskim Instytucie Pielęgniarstwa Elizabethy Fry. O tym, kiedy Royal Society przyjmie w swe podwoje kolejną kobietę i o maszynie analitycznej – obsesji Ady. Olimpia zwykle siadywała w pobliżu okna, jako jedyna chyba bez cygara lub szklaneczki whisky, nawet nie do końca zainteresowana rozmowami, raczej chłonąca ten klimat intelektualnego wrzenia, pozbawiony kokieterii i przymusu. W ręku trzymała nieodłączny „Harmonicon”, ale nawet nie zaglądała do recenzji, chwilowo całkowicie wolna od własnej codzienności.

Sprawa Lucy przekonanej, że była w krainie elfów wzbudziła wśród rozgadanych intelektualistek coś w rodzaju entuzjazmu. Było to niczym rezonans kobiecości, nieoczekiwany atak romantyzmu, jakby w tym klubie bez mężczyzn dopadła je miniona epoka i przez chwilę zamiast ustaw zbożowych salon zdominował motyw baśniowy, jakże niegodny wysublimowanych umysłów największych emancypantek Anglii.

Oczywiście sama Olimpia niewiele mogła pomóc dziewczynie. Gdy ciotka Lucy – Henrietta prosiła ją o odwiedzenie bratanicy, liczyła raczej na znajomości sióstr Grisi. Nie dalej jak kilka miesięcy temu dużo mówiło się w Londynie o złym stanie zdrowia pisarki Harriette Martineau, która po kuracji mesmeryzmem u Charlesa Lafontaine’a niespodziewanie wróciła do pełni sił. A tak się składało, że Olimpia znała Lafontaine’a dość dobrze.

Początkowo Olimpia nieszczególnie wierzyła w to dziwne leczenie wielką kulą zwaną balią magnetyczną, w której gromadził się fluid przepływający miedzy pacjentem a ciałami niebieskimi. Ale stan najstarszej z sióstr Grisi był już tak zły, że jej najbliżsi w rozpaczy zwrócili się i do znachorów. Monsieur Lafontaine lubił też trzymać pacjentów za ręce, nieruchomo i długo wpatrywać się im w oczy albo robić jednostajne ruchy ręką przed ich twarzami. Wprowadzało to chorych w stan dziwnego odrętwienia, o czym Włoszka przekonała się towarzysząc Guidittcie w czasie kuracji. I Olimpia nie mogła zaprzeczyć, że niespełna czterdziestoletni Francuz bardzo silnie oddziaływał na leczone przez siebie osoby i rzeczywiście przedłużył życie Guidittcie. Faktem też było, że naprawdę wyleczył panią Martineau.


Ale teraz szła obok Jamesa Suttona starając się nie zauważać wścibskich spojrzeń i słuchała jego żartobliwych komentarzy.
- Rozpoznaję barona Lyndhurst – powiedziała. - Niestety nie znam go osobiście jedynie z plotek. Lord Kanclerz popiera „sprawę kobiet”. Publicznie wypowiadał się za przyznaniem nam większych praw przy rozwodach. – James czarująco przekazywał plotki o polityce, ale jak większość mężczyzn, traktował ją jak małe dziecko, które nic nie wie, budząc w niej tym samym potrzebę prowokacji. Wielu mężczyzn nie znosiło zwrotu „sprawa kobiet”

No proszę, "prawa kobiet". Olimpia zdecydowanie skrywała więcej tajemnic, niż to mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Co czyniło ją jeszcze bardziej interesującą.
- Niestety Olimpio Lynhurst podobnie jak reszta rządu nie ma zamiaru nic w tej sprawie zrobić. Jego wypowiedzi mają jedynie za zadanie przypodobanie się opinii publicznej.
- To dosyć brutalne stwierdzenie, Jim – Olimpia spoważniała - Mam nadzieję, że się mylisz.
- Natomiast książę Buckingham – dziewczyna zmieniła temat i spojrzeli na przystojnego czterdziesto paroletniego mężczyznę niemal jednocześnie - dosyć często bywa w operze. Jego bukiety zawsze muszą być największe – roześmiała się nieoczekiwanie, wiedziona nieprzyzwoitym skojarzeniem.
- Mam nadzieję, że księcia Buckingham i jego ... bukiety, znasz również tylko z plotek? - James spytał z figlarnym błyskiem w oku.
- Księcia bukiety nie tylko są największe, ale trafiają nawet do chórzystek. Wśród chórzystek zaś jest dla mnie za ciasno. – Miała nadzieję, że cienie rzucane przez wielkie kandelabry, skrywają rumieniec, który wystąpił jej przy tych słowach na policzki. Lord Lexinton szybko zrewanżował się za pytanie o narzeczoną.
Przez chwilę szli w milczeniu. Przedłużającą się ciszę przerwał James.
- Niestety, co do Lynhursta mam jak najgorsze przeczucia, to wytrawny polityk, który łatwo szafuje obietnicami. Gorzej jest z ich realizacją. Po za tym sam nawet gdyby faktycznie chciał coś zmienić nic nie wskóra. Torysi generalnie nie są przychylni prawom dla kobiet. Z nielicznymi wyjątkami, jak sądzę. Ale proszę wieczór jest taki uroczy, nie psujmy go rozmowami o polityce. Raczej powróćmy do tego nieszczęsnego Buckinghama. Wybacz mi moja droga. Moja pytanie było nietaktowne, ale przy Tobie staje się niebezpiecznie frywolny. Przepraszam.
- Tak dobrze mi się w Tobą rozmawia, że zapominam, iż znamy się przecież od tak niedawna – dodał.
Olimpia odpowiedziała spokojnie nie patrząc na Suttona.
- Na razie pamiętam walce. Nie mogłabym się obrazić. Ale chodźmy szybciej, nie możemy przecież pozwolić by Trzeci Earl Ross czekał na nas.
Przyspieszyła i zatrzymała się dopiero, gdy zbliżyli się do ogromnych drzwi salonu.
- Dawno tak dobrze się nie bawiłam – głęboką ciszę szerokiego korytarza zakłócał tylko odgłos oddalających się kroków lokaja – Jim.
To było pozwolenie. Zdecydowała się na nie nagle. I była pewna, że Lord Lexinton je wykorzysta.
- To był piękny bal dzięki Tobie. Dziękuję – stwierdził Lexinton przysuwając się do Olimpii bardzo blisko. Wręcz nieprzyzwoicie blisko. Delikatnie ujął jej dłoń i patrząc jej w oczy podniósł ją do swoich ust. Jednak w ostatniej chwili miast złożyć zwykły pocałunek odwrócił rękę dziewczyny i przywarł wargami do wnętrza jej dłoni. Drugi pocałunek był króciutki i tylko delikatnie musnął palce dłoni. Przez moment smakował chwilę patrząc w jej niebieskoszare oczy, po czym energicznie otworzył drzwi.


Olimpia występowała na scenie już sześć lat, zazwyczaj potrafiła nieźle panować nad emocjami, ale dzisiejszego wieczora wydarzenia przybrały naprawdę szybkie tempo. Tak szybkie, że nie odmówiła szklaneczki brandy, czym ewidentnie zaskoczyła Williama Persona. Samą siebie zresztą też. Nie dość, że w ogóle piła niezmiernie rzadko to jeszcze zaszalała wybierając trunek.
Ale brandy odwróciła jej uwagę, skierowała myśli ku Adzie i Błękitnej Pończosze, i Olimpia poczuła się znowu pewniej. Na krótką chwilę. Bo ledwie James zdążył ją przedstawić hrabiemu, do salonu wszedł Robert Virgil Windermare. Szkło w ręku Olimpii lekko zadrżało, szybkim haustem upiła blisko połowę mocnego alkoholu. Wyprostowała się jeszcze bardziej i przybierając grzecznie zaskoczony wyraz twarzy uśmiechnęła się do mężczyzny, którego kiedyś kochała.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 06-03-2009 o 17:20.
Hellian jest offline