Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2009, 17:15   #74
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Dzielnica Alchemików, przed „Tanim sklepikiem alchemicznym”


Stary MacCracken przysypiał w sklepiku, pełnym prostych alchemicznych gadżetów, tak uwielbianych przez poszukiwaczy przygód. W końcu były tanie i użyteczne. Co prawda, w przypadku gadżetów MacCrackena, tylko pierwsza zaleta się sprawdzała, druga nie zawsze. Ale jak dotąd żaden klient nie wracał z reklamacjami. W każdym razie żaden „żywy” klient. Niemniej znawcy miasta szerokim łukiem omijali „Tani sklepik alchemiczny” MacCrackena. Niestety siv do nich się nie zaliczał. Niemniej nim zdążył coś powiedzieć czy wejść, w okolicy pojawił się barwny jak papuga półelf. Głośno rozmowa przyciągnęła uwagę starca...Zwłaszcza że pojawiło się w niej słowo „alchemik”. Gildia pilnowała bowiem swoich interesów i kontrolowała ilość pracujących w mieście ilość. W ostateczności korzystając z usług Kruczopiórych. Stary MacCraken skupił więc uwagę, na barwnym półelfie, starając się zapamiętać twarz, by później jak najwięcej szczegółów przekazać gildii.

Targowisko


Inglorin szedł obok siva niosącego ciężki nieumarły pakunek. Półelf zdawał sobie sprawę, że nie wszystko co powiedział Maahrowi jest prawdą. Leczyć bowiem w ogóle nie potrafił. Owszem pokroił kilka zwłok, by przygotować cielesnego golema, ale poza tym...Nie miał zielonego pojęcia o medycynie. Owszem, potrafił przygotować środki przeciw różnym chorobom, ale zdiagnozować żadnej nie potrafił. Niemniej jego słowa wzbudziły podziw u Maahra, a o to półelfowi chodziło. Udali się do knajpki o nazwie „Pod pijanym satyrem” . Siv bowiem nie miał po co szukać nowej karczmy, skoro opłacił w niej tygodniowy pobyt z góry.
Później, być może...ale teraz? Zwrot gotówki chyba nie był uznawanym tu zwrotem. Poza tym nieumarła baba sporo ważyła i gdyby miał nosić ją po całym targu, padłby z wyczerpania. Gdy tylko przekroczyli próg karczmy, barman.- O nie, nie! Nie wchodzić mi tu. Laureen zaprowadź gościa od zaplecza i przyszykuj balię. Nie będzie mi tu capił i zaśmierdzał sali jadalnej.
Faktem bowiem było iż zapachowi siva daleko było do świeżości porannej bryzy i nawet Inglorin, którego nos już zdążył przywyknąć do kanalarskiego zapachu Maahra, często mimowolnie zasłaniał twarz w jego obecności. Młoda blondynka w o lekko kręconych włosach i miłej aparycji, której nie psuły bynajmniej kręcone baranie rogi podeszła do siva, dygnęła i rzekła.- Proszę za mną.
Maahr, nie mając wyboru, musiał udać się na tyły karczmy, gdzie w niewielkim ogródku warzywnym, obok stawu, stała spora balia. Laureen zaczęła nabierać wody, z pobliskiego stawu na „przymusową” kąpiel siva.
Tymczasem zaś Inglorin, opuszczony przez siva, stał przez chwilę w drzwiach karczmy, decydując o dalszych swoich posunięciach.

Targowisko, karczma „Pod pijanym satyrem”


Gdy Somek znikł z owym staruszkiem, Vanyredowi pozostało jedynie przekonywać niezdecydowaną jeszcze elfkę. Czarodziejka z lekkim uśmiechem drapała chowaniec elfa za uszkiem, wzbudzając u łasiczki euforię. Jednak mimo przełamania lodów, czarodziejka cichym i uprzejmym tonem odmówiła współpracy, twierdząc że póki co, nie może się rzucać w oczy. Vanyred zaś kątem oka oceniał też innych gości karczmy. Pełno tu było osiłków, niewielu jednak wydawało się godnych zaufania. A raczej na takich co tylko czekają by wepchnąć sztylet w plecy. Uwadze elfa nie umknęła przyglądająca się im dziewczyna, wyglądająca na łuczniczkę. I drugi, mocno juz wstawiony, choć nadal napełniający kielich.

Szczupły i muskularny człowiek, opierający dłoń na wielkim mieczu. Niewiele zresztą poza tym mieczem miał. A patrzył wprost na Vanyreda. Nagle poderwał się i chwiejnym krokiem podszedł do elfa. Bęknął uwalniając sporą ilości oparów alkoholowych wprost na czarodzieja i ryknął .- Az..Azu..Azhir ty gacie...nie...gadzie...ty elfi obsrajmajtku, unikasz starego kumpla?! Myślisz że ja...Kulgath Po...Po...Pogromca, będę się czepiał o stary dług. Bracie ...straciłem w zamtuzach więcej niż jesteś mi winny.-
Zanim czarodziej zdążył odpowiedzieć, do środka wparował zapach kanałów...za nim żaboludź przenoszący ten zapach i taszczący coś ze sobą. A za nim elf we wzorzystej szacie.
Barman w ostrych słowach wyprosił siva, dając mu jednak za przewodniczkę, ładną kelnereczkę. Zaś Kulgath Pogromca przerzucił swą uwagę na czarodziejkę bełkocząc.-A jaaak tobie na imię lalluniu?-
I uśmiechnął się do niej lubieżnie.

Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”


Na dole Grok zajadał coś...co Krisowi nie przeszłoby chyba przez gardło. Breja zawierała bowiem między innymi, szczurze ogony. Kris zanotował w pamięci, by stołować się poza Szczurzą Norą. Trudno rzec, czy poza jaką przybrał Kris robiła na Ratkinie wrażenie. Jeśli robiła, to półelf dobrze je maskował. - Podobno jestem komuś coś winien. Słucham więc, jak ma wyglądać ta moja zapłata? –
Po tych słowach Ratkin spojrzał na Krisa i rzekł spokojnie.- Dzisiejszego wieczoru będziesz robił za sługę. Będziesz usługiwał Róży i jej gościowi. A gdy poda ci potajemnie mały przedmiot, czym prędzej pobiegniesz z nim tutaj. Dasz go mi, odczekasz chwilkę i gdy ci go zwrócę, wrócisz do Róży i oddasz jej go. A potem dokończysz usługiwanie, prawda jakie proste?
Zaś Grok wtrącił kilka słów pomiedzy jednym a drugim machnięciem łyżki.- Jak my zjeść...my znaleźć jaszczury, obmyślić pułapka...zabić je i obciąć im wounkas. Ty uważać że sprytny, ty obmyślić pułapka...A Grok ocenić czy pomysł dobry...harr, harr, harr.- ostatnie słowa zdawały się być goblińskim śmiechem. A może Grok się po prostu, zakrztusił?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-03-2009 o 19:05.
abishai jest offline