Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2009, 12:41   #41
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Gdzieś w głębi Doczesności

Mrok i śmierć. Śmierć i mrok.




Obrzeża Moskwy - Umbra

Podobno mówiono, że czasem zaważyło się Przebudzonym współpracować z zmienokszałtnym ludem. Ileż ciekawsze jest fakt czy po samym spotkaniu aby obywa strojnictwa wyjdą całe. Przerażającym doświadczeniem była masa wilkołaku otaczających ich na brzegach jeziora. Jedno dyszenie, jeden zapach mokrych futer i jeden mroźny wiatr pod którego porywem z zimna zadrżała Ravna oraz Abraham. Właśnie Jon był najmniej przejęty całymi wydarzeniami, klęczał przy Grigoriju mówiąc do niego gdyż owy mag popadał w coraz większą katatonie. Wirtualny Adept zarówno magycznie jak i zwyczajnie utrzymywał jego świadomość na wierzchu. Z trudem. Siergiejowi nie udało się wciągnąć Kwintesencji ze swego Talizmanu. Pierwsza magya także nie dała dobrego skutku – jeden, nieszczególnie wielki wilkołak odskocz do tyłu patrząc panicznie na swych towarzyszy. Oficer z hukiem upadł na ziemię po wyczynach Inny. Co ciekawe w miejscu wielu ran zaczęła pojawiać się szara maź jakby je wyżerająca.
Tedy Inna schylając się do jeziora dostrzegła przez lód wodę. Mętną, srebrzysto-błękitną targaną wieloma prądami. Ruszyło ją uczucie paniki. Bała się i nie mogła oderwać wzroku. Nie było tam teraz nic lecz czuła się prawie... prawie jakby. Nie było w jej jaźni ani słowa tylko szukała maniakalnie wzorów w szaleńczej wodzie po lodem. Dopiero ostatni wysiłek woli oderwał kobietę od lodu. Poczuła tam jakby bramy do dalszych rejonów świata duchów.
Cirn spojrzał z wielką nienawiścią na magów. Mistrz Aureliusz postanowił milczeć i wielce skoncentrowany, zamyślony przypatrywał się ich działaniom. Wreszcie dokończył.

-Przewodniczący Rady Fundacji Białych Kruków. Wybaczcie mi słowa i uczynki moich ludzi. Wtedy ja wybaczę Twemu ludowi groźby.

Hermetyk mówił z niezwykła flegmą, spokojem i opanowaniem jakby właśnie przyszedł na niedzielna herbatkę. Rozwścieczony ściśnięciem swego serca Cirn i tonem Mistrza Aureliusza podniósł dłoń władczym gestem jakoby przyszykować atak. Wilkołaki naprężyły mieście, kilku znikło z pola widzenia. To nie było wesołe.

Szpital Moskiewski nr 3

Mężczyzna został jakby uderzony w twarz, jakby dostał obuchem w łeb. Otworzył na ułamek sekundy usta, wyleciało z niego powietrze które zdawało się lekko lśnić od Kwintesencji.

-O kurwa! Szamil?

Wstał nagłym porywem z krzesła, srebrny krzyż zatrząsł się na boki. Wielki mężczyzna spojrzał Samuelowi w oczy.

-Samuel Gedewaniszwili, Wirtualny Adept, nowy członek Fundacji Białych Kruków? Rzesz...

Wyjął z kieszeni płaszcza piersiówkę i popił z niej. Zastanawiał się chwilę.

-Jestem mentorem Anny chłopcze. Tylko czemu ją śledziłeś? Po ostatnim jej pobiciu jesteśmy przewrażliwieni...

Znikła cała magya, a sprzęt Wirtualnego Adepta zakomunikował o nawiązaniu ponownego połączenia pojąc równocześnie współrzędne domu na peryferiach, mieszkania Anny. Lecz coś było nie tak. Za duże poruszenie, za dużo ludzi. Dźwięki, barwy, światła. Tymczasem osobnik zdawał się tego nie postrzegać i tylko czekał na odpowiedź.

Obrzeża Moskwy - Umbra

Cirn jednak zrezygnował ze swego bojowego zamiaru. Przytłoczony nieznaną siła wydał dumne słowa na glos do magów i swych towarzyszy.

-Mogą iść i nie wracać nigdy w tutejsze lasy!.

Tedy Ravna i Amy spostrzegły wyrwę w rękawicy. Sięgała już ponad drzewa i powiększała się z wielką szybkością. Wyczuły niemalże dźwięk prucia jak po szwach. Lecz w pewnym momencie zaczęła się kurczyć. Mistrz Aureliusz kiwnął głową do odchodzącego wilkołaka.

-Dziękuje.

Wiatr zadął po raz kolejny. Hermetyk dalej był nad wyraz spokojny lecz i skupiony. Pośród wilkołakow panowało nie lada poruszenie. Jedni patrzyli na magów wrogo, inni oddalali się wraz z Cirnem w głąb lasu, jeszcze inni zostali. Właśnie przy truchłach żołnierzy i zmarłych w walce wilków stały cztery wilkołaki. Hemetyk wycedził przez zęby.

-Mam teraz związane ręce. Uważam, że podroż na piechotę to pomyłka – zamarzniemy. Kto z was zna się na Ars... Zresztą. Korespondencja i zna na tyle Umbrę, ze użyje jej nie błądząc? Oni nie wrócą, on ich reprezentował a w najgorszym tonie jest podważać słowa posłańca.

Na chwilę wszyscy wyczuli nikłe impulsy umysłu, struny emocji bijące od hermetycznego mistrza w stronę oddalającego się przywódcy wilkołaków.
Pod lodem znowu cos stukało. Raz, raz i cisza. Raz, raz i cisza. Raz, raz i na brzegu niczym błyskawica po nieboskłonie na tafli lodu przebiegło pęknięcie. Wielkie i coraz bardziej się powiększało. Cztery wilkołaki nad jeziorem patrzyły na was zaintrygowane. Były wielki, dwa szare, jeden brązowy oraz jeden śnieżnobiały o raz tracący się na tle wielkich zasp umbralneg odbicia rzeczywistości.

Gdzieś w głębi Doczesności

Stukot kroków. Mrok. Śmiertelna cisza. Trzask akumulatorów. Światło. Migająca żarówka.



Śmierć. Jęk.

-NIE!

Płacz.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline