Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2009, 23:07   #112
Howgh
 
Howgh's Avatar
 
Reputacja: 1 Howgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetny
Jonathanowi na moment odebrało mowę. Tylko na moment.


- Sugerujesz zatem, że to co mu się stało z ręką jest odpowiednią karą za ZABICIE MNIE? Nie wmawiaj mi tu, że hydra coś kombinowała, bo gdyby tak było, to zginąłby on również! Uwzięła się tylko na mnie? Wątpliwe i to bardzo.
Czy jeżeli pijany kierowca, zabije człowieka który przechodził spokojnie na pasach, to sąd powie „Hmm, no tak, byłeś pijany, więc to się nie liczy. Zmykaj do domciu.” ?! Oczywiste jest, że nie. Dostanie dwa razy gorszą karę, bo pijąc, bierze odpowiedzialność za to, co później robi. Mówisz, że nie chciał mnie zabić? A co, kto go zmusił? Wołałem go! Mówiłem, że nie chce tego robić! Zabił, bo chciał zabić. I za przeproszeniem, nie wmawiaj mi, że wiesz co czuje. Umarłem już dwa razy i wolałbym tego nie powtarzać, a będąc obok niego, chyba nikt nie może czuć się bezpieczny. Wzięłaś to pod uwagę w ogóle? Przestańcie go głaskać i pocieszać, jak na razie dostał malutką cząstkę tego, na co zasłużył.


Człowiek w kitlu z satysfakcją popatrzył na Dominique. Pociągnął mocniej za włosy Mike'a. Zwrócił się do Jonathana.


- Słyszałeś? Zaspokój moją ciekawość. Na co twoim zdaniem zasłużył ten człowiek? Hmm?

- Na co zasłużył, pytasz..


Jonathan przemyślał wszystkie możliwe kary, o jakich kiedykolwiek słyszał.


- Odpowiedzialność za jego czyny powinna ciążyć nad nim do końca jego dni. Powinna mu przypominać co zrobił. Moim zdaniem... Powinien spełnić się jego najgorszy koszmar. Wiesz o ludziach wszystko, potrafisz zajrzeć w myśli, oraz w duszę. Zajrzyj do jego umysłu i spełnij jego najskrytsze lęki, o których być może nawet o nie wie.


Doktorek niemal skręcił kark więźniowi, odginając jego głowę do tyłu.


- Czego się boisz Mike'u Sheff?

- Nie... Proszę nie rób mi tego... Proszę... Zabij. - wycharczał rwącym się głosem Mike.

- Wiesz czego boi się najbardziej? - Uniósł rozpruty rękaw marynarki Sheffa, ukazując makabryczny widok. - Podejdź Jonathanie Noys. Podejdź i przyjrzyj się. Mam skończyć to, co zacząłem? Tego chcesz?


Zawiesił głos w oczekiwaniu.


- Od kiedy tutaj stoimy wszyscy razem, ani przez moment nie zwrócił się do mnie. Nie przeprosił, nie przeklnął, nie popatrzył na mnie nawet.


Jonathan spojrzał prosto w oczy swojej Opiekunki.


- On nie żałuje. Po prostu się boi. Jeżeli mówisz prawdę, Doktorze i tego właśnie boi się najbardziej... Rób to, w czym jesteś niezrównany.


Powietrze przeszył szaleńczy śmiech kobiety stojącej obok Mike'a i Sędziego.


-Pozwól mu to poczuć. Zaspokój go. Pozwól mi.


Zasyczała gardłowo, podchodząc bliżej. Usta mężczyzny rozciągnęły się w szerokim uśmiechu szaleńca. Jego ręce brutalnie zdarły z Mike'a porwaną marynarkę i koszulę. Kobieta śmiała się bez ustanku. Sheff łapał spazmatycznie powietrze. Jęcząc przez zaciśnięte zęby wpatrywał się błagalnie w twarz Jonathana.


- Chcesz, żeby cierpiał? Żeby czuł ból umierania. Żeby zaspokoił twoje pragnienie odwetu? Czemu chcesz go ukarać tak strasznie? Nawet gdyby mógł Ci udowodnić, że naprawdę żałuje, nie wysłuchałbyś go. Przed chwilą sam zraniłeś duszę twojego Brata w Stadzie. Żałujesz? Weź więc to i tnij. –
Wcisnął w dłoń Noysa błyszczący szlachetną stalą ostry skalpel. -Tnij. Powoli. Niech cierpi, tak jak chciałeś...


Jonathan wolnym krokiem podszedł do doktora. Odebrał od niego ostrze i odwrócił się w stronę Mike'a. Patrzył na obnażony tors mężczyzny, na jego twarz, która teraz dopiero zaczęła wyrażać jakikolwiek smutek.

Czy to dlatego, że dopiero teraz jego los leży w moich rękach? Czy może naprawdę on...

Czas na takie myśli był wcześniej, teraz nie miał już żadnego wyboru. Ruszył do Mike’a i spojrzał na jego rękę. Wyglądała jak bezkształtna masa, zakrzepłej krwi. Była to jedna najobrzydliwszych rzeczy, jakie Jonathan do tej pory widział w swoim życiu.



Przykucnął i przyłożył skalpel do tego miejsca w ramieniu, w którym doktorek i jego koleżanka skończyły robotę. Ostrze zagłębiło się zdecydowanie głębiej, niż powinno. Dużo mi brakowało do precyzji chirurga. Mike krzyczał, a był to krzyk który zmroził Johnego do szpiku kości. Wstał, spojrzał na krew na swoich dłoniach. Później na ostrze. Na końcu zaś, na Mike’a.




- Nie zrobię tego z własnej woli. Nie jestem sędzią w tym świecie, ani nie jestem katem. Nie taka jest moja rola. Zasługujesz, Mike, na cierpienie. Mam nadzieję, że wiesz o tym. Ode mnie jednak, go nie otrzymasz, a bynajmniej nie w takiej formie. Trzymaj doktorku. To nie powinno nigdy znaleźć się w moich rękach.


Ostatnie słowa wyrzekł, podając mu narzędzie.


- Jestem człowiekiem. Choć obcym w tym świecie, JA jestem człowiekiem. Żaden człowiek zaś, nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. Jeżeli nie macie nic przeciwko, chciałbym wrócić do reszty Stada. Do ludzi.


Śmiech kobiety umilkł nagle, jak ucięty nożem, a na jej twarz powróciła maska z nienaturalnym uśmiechem. Człowiek w zakrwawionym kitlu wyprostował się i wysoko podniósł głowę spoglądając na wszystkich z góry.


- A więc dobrze. Podjęliście decyzję. Pani mecenas, Mike Sheff należy do pani.


Kobieta wyjęła coś z kieszeni i rzuciła na nagą pierś wijącego się na trawie mężczyzny. Z małej paczuszki posypał się biały proszek. - To twoje -syknęła. Obydwoje odwrócili się i odeszli nie oglądając się za siebie

Rudowłosy mężczyzna stojący dotąd w milczeniu zerwał się i podbiegł do rannego, padając przy nim na klęczki. Wziął go na ręce lekko jak gdyby był dzieckiem i roztrącając tych którzy stali mu na drodze, wniósł pod dach altany. Ułożył Mike'a ostrożnie na ziemi.


- Wody! Nie stójcie tak. Niech ktoś przyniesie mu wody!


Podniósł wściekły wzrok na Stado Róży. Kątem oka zobaczył przerażoną twarz Horacego, który powoli cofał się pod ścianę. Wcale mu się nie dziwił.

__

*Jonathan odpowiada Domi. Doktorek pyta, co ma zrobić Jonathan. Ten domaga się kary - musi ją jednak sam wykonać. Próbuje, lecz rezgnuje i stwierdza, że nie jest do tego zdolny. Doktorek 'oddaje" Mike'a, który zostaje zaniesiony do reszty Stada.
 
__________________
Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli...

Ostatnio edytowane przez Howgh : 08-03-2009 o 00:03.
Howgh jest offline