Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2009, 14:46   #61
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Sytuacja była rozpaczliwa. Nadia, William Cook i Salvatore cudem wydostali się ze sterówki na drugie drzewo. Pozostali byli na innym równie olbrzymim drzewie i kurczowo trzymali się konarów.

Wielkie zwierze, najprawdopodobniej gad, zaatakowało statek, wkładając w to całą swoją furię. Potężne zębiska i ostre jak brzytwy pazury darły poszycie i niszczyły sukcesywnie całą konstrukcję profesora, przynajmniej na tyle na ile bestia mogła dosięgnąć Dedalusa.

Race wystrzelone przez Ellisa przestraszyły na chwilę potwora, zniknął w krzakach, by po chwili wrócić… tym razem cicho i podstępnie… ale angielski arystokrata tylko na to czekał. Celnie posłana kula ze sztucera zamieniła oko gada w miazgę. Jednak to było za mało by zabić tak wielkie monstrum.

*****

Sugestia Beyersa zdobyła aprobatę większości… w zasadzie nie mieli już nic do stracenia. Wybuchy rac i tak już pewnie zaalarmowały połowę okolicznej dżungli. Tylko kto był wystarczająco zwinny by to zrobić… by zrzucić tylko jeden pojemnik z gazem…

Ona to wiedziała… wiedziała, że nikt z nich nie ma odpowiednich umiejętności by się tym zająć. Przełamała strach i wyrwała się z objęć Williama, wyszarpując mu z pochwy przy pasie nóż…

-Muszę William… muszę… wiesz, że sobie poradzę.

Ściskając spoconymi drobnymi dłońmi linę poszycia wspięła się na statek. Delikatnie, uważając na wstrząsy wywoływane prze wściekłego gada, pełzła w kierunku najbliższego zbiornika z gazem. Przecięcie grubych lin, zajęło jej trochę więcej niż krótką chwilkę.

Wreszcie stalowy, podłużny kształt opadł na ściółkę pod statkiem… Tuż obok potwora… który nawet się nim nie zainteresował. Usłyszeli wołanie Ellisa:

- Niech każdy kto ma przy sobie broń wyceluje w pojemnik, tak na wszelki wypadek, mamy tylko jedną szansę. Na trzy…

- Raz…

- Dwa…

- Trzy…

Błysk i podmuch żaru… tylko tyle poczuli, niektórzy omal nie spadli z drzew. Bestia leżała pod nimi martwa, rzucająca się w ostatnich konwulsjach.

*****

Mimo siły wybuchu, ich powietrzny statek, a raczej to co z niego zostało nadal trzymał się między konarami potężnych drzew. Na dole wokół gadziego ścierwa walały się ich zrzucone wcześniej bagaże. W tym te najważniejsze, które chcieli uratować jako pierwsze, wiele drobiazgów i przydatnych rzeczy zostało na wraku.

Gdzieś przez szum drzew i odgłosy dżungli słyszeli plusk wody… chyba, gdzieś tu w pobliżu był strumień i to dość wartko płynący, sądząc po intensywności szmeru wody. Czekała ich teraz seria trudnych decyzji… robiło się coraz później, słońce mogło zajść dosłownie za chwilę… noc zastała by ich na drzewach… Cóż zrobią nasi śmiałkowie?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline