Lekarstwa na „przenoszenie animozji” się wymyślić nie da, zgadzam się w zupełności i potwierdza to samo życie. Zobaczmy w innych grach jak wygląda sprawa. Piłka nożna, czy koszykówka, dwóch kumpli dostaje się do przeciwnych drużyn, choćby podwórkowych, i choćby się starali jak najlepiej potrafią, to albo zaczną sobie odpuszczać, albo będą grać identycznie wobec wszystkich, a wtedy sami wiecie, jak łatwo, chcący czy niechcący, czasem lekko posunąć nogę za daleko, pchnąć, uderzyć, sfaulować etc. Pól konfliktu jest bardzo wiele i najprawdopodobniej kiedyś „organizm puści”, że użyję stwierdzenia Yarota. I niech mi ktoś powie, że nawet po normalnym meczu jedna strona i druga będą dalej super ze sobą, jeżeli jedna drużyna dostanie ostre bęcki, a druga jej spuści łomot. Owszem, bywa tak, ale naprawdę rzadko. A ktoś będzie tłumaczył, przecież to tylko gra, należy oddzielić sport od spraw prywatnych.
Identycznie w pracy. Chyba każdy widział swoich rodziców, jeżeli sam nie pracuje nawet, jak nieraz wkurzeni przychodzą do domu, bo się w pracy wnerwili. Nawet jeżeli nie ma to jakiegokolwiek przełożenia na pensje, czy inne konkretne elementy. Człowiek nie jest robotem. Wkurza się i albo w jakiś sposób przenosi swoje emocje, albo traktuje sesje raczej jako rozrywkę intelektualną niż emocjonalną. Nie twierdzę, że dotyczy to wszystkich, ale … |