Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2009, 18:59   #82
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację

Trwa ciemna noc na bagnach.

* * *
Szamil; Zaatakowałeś nieumarłego swą ognistą mocą. Płonący pocisk pomknął z syczącym hukiem ku kościanemu wierzchowcowi i... przeniknął przez niego jak przez powietrze, rozbijając się eksplozją na drzewie za nim! Co jest?! Wróg był już przy tobie, zamachnął się na ciebie z góry! Świsnąłeś mieczem, ale ostrze nie natrafiło na opór i sieknęło poprzez iluzję! Zaskoczony, idąc za siłą ciosu, omal nie upadłeś! Naraz poczułeś małe, piekące ukłucie w plecy, między łopatkami. Eksplozja bólu kręgosłupa targnęła tobą, coś twardego dźgnęło cię pomiędzy kręgi! Mrowienie w nogach rozeszło się wyżej, straciłeś równowagę, zdrętwiałeś i upadłeś, a sekundę później straciłeś też przytomność!
* * *
Uzjel; Zaatakowałeś roślinę ponownie. Tym razem bardziej nawet czujny, skulona i owinięta pędami mogła w każdej chwili wyprowadzić jakiś zdradziecki atak. Twoja halabarda była stworzona do takich zadań. Skupiony na poszukiwaniu bezpiecznego miejsca na oparcie nóg pośród kęp roślin i dolinek bagna, omijałeś wystające z wody korzenie i zbliżałeś się do rośliny. Jej długie pędy zwisały z gałęzi drzew wokół, kołysząc się. Zaatakowałeś. Ostrze halabardy rozcięło kilka grubych pędów, roślina rozwinęła pąk-paszczę i strzeliła biczami z pędów. Zasłoniłeś się drzewcem, część pędów odbiła się od zbroi. Z wnętrza pąka roślina splunął bezbarwną cieczą, jakby wodą, ale nie zdołała cię opryskać. Kątem oka szukałeś wsparcia; Nizzre stała daleko, obserwując, jej usta poruszały się, jakby szeptała coś, ale nie słyszałeś, w deszczu i ferworze walki. Kolejny cios halabardy wszedł gładko w ciało rośliny. Roślina zakołysała się, wywijając biczowatymi pędami, po czym z trzeszczeniem pękania drewna zwiędła, a ty wyszarpnąłeś z niej ostrze. I po niej!
* * *
Kall`eh; Pająk zaatakował, tym razem jednak zdołałeś odeprzeć jego natarcia a dokładniej jego kły! Zraniony pająk z piskiem odskoczył do tyłu, ale po to tylko, by unieść cztery przednie kończyny w górę i zademonstrować swe kły w akcie agresji. Zjeżywszy włosy na odwłoku, ponownie rzucił się na ciebie!

* * *


Szamil; ocknąłeś się, ale byłeś nadal otumaniony, jakbyś porządnie przeholował z piwem albo czymś mocniejszym. Leżałeś na brzuchu na twardej ziemi, byłeś zdrętwiały i nie mogłeś się ruszyć, a silnie skrępowane na plecach ręce nie ułatwiały ci próby podniesienia się. Miałeś też związane nogi!
- Całkiem cię pokręciło! – usłyszałeś wściekły męski głos.
Leżąc nie widziałeś jednak kto to, nie widziałeś niczego poza podłogą.
- Co ja mam do cholery zrobić z tym elfem?! Po diabła go tu przytachałeś?!
- Bo...
- Miałeś go zabić!!! – wrzeszczał. - To jeden z nich!!! Być może twórca tego przeklętego Miejsca!!!
- ...
- Musimy go zabić, rozumiesz?!
- Nie!...
- Odejdź! Spójrz na jego ramię! On jest przeklęty, może na wpół nieumarły! Jeszcze się czymś od niego zarazimy!
- Czekaj!... Przyjdą po niego! Reszta, jego towarzysze, przyjdą po niego! Zastawimy pułapkę i zabijemy ich wszystkich za jednym zamachem!
- Nie, nie, cholera, plan był inny, durniu! Mieliśmy zabijać po kolei, każdego z osobna, kiedy się oddalą od reszty, lub zostaną ranni...!
- Wiem, ale...!
- Tak było dobrze. To dotąd działało w innych Miejscach, więc co ci do łba strzeliło, żeby tu elfa przytaszczać?! Nie damy im wszystkim rady!!!
- Przecież jest wśród nich zdrajca, który nas wspomoże! Chyba, że to ten...
- Bzdury! – fuknął.
- Zostaw go! To dobra przynęta!
- Nie, to pieprzony elf z groteskową ręką, chory na coś paskudnego i pewnie zaraźliwego!
- Ten drugi elf będzie go szukał...!
- Pieprzyć drugiego elfa. Trzeba go zabić i tyle. Jego miecz musi być coś warty, sprzedamy go Krukowi, a tę kurtkę sobie wezmę.
Chwila ciszy.
- Nie mogę nawiązać łączności. Drow zniknął.
- Nie żyje?
- Albo śpi.
- Śpi? – prychnął kpiąco. - Pieprzyć drowa. Kto będzie pomagał drowowi? Pf! To najłatwiejszy cel spośród nich wszystkich!
- Wygląda na to, że zaraz będzie i po krasnoludzie...
Szamil, poczułeś, że ktoś kucnął obok ciebie.
- Pilnuj tych zbrojnych, orka i rycerza. Z tymi będzie kłopot – usłyszałeś nad sobą.
- Jest jeszcze elfkaaaAaaaagh!
- Rin...?!
- Gaaaakh...!
- Rin! – krzyknął, przestraszony, i poderwał się, odskakując od ciebie. - Co jest, co jest?! Gadaj!
- Magia... bardzo silna magia...! Arrgh...! Nie mogę przebić osłony...
- Co za elfka?!
- Nie wiem co się... stało... Jest ktoś jeszcze...
- To ilu ich jest do cholery?!
- Zamknij się!... Daj mi się skupić...
- Ilu?! Zabijmy go, nie ma na co czekać!
- Ta elfka...
- Co z nią?
- Może...
Chwila ciszy.
- Myślisz, że są razem? – spytał niepewnie. - Gadaj, szlag by! Pieprzę...!
- Wywleczmy go gdzieś z naszej kryjówki i tam zarżnijmy. Nie chcę, żeby ta elfka odnalazła trop jego duszy! Jeśli zna tak potężną magię, może wyczuć miejsce, w którym umrze jej towarzysz albo rzucić na nas klątwę!
- Bujanie...! Dobra. Dobra, powoli. Wiem. Wrzućmy go w bagno. Niech się utopi. Nikt nie odkryje, że to my. Co nie?
- Chyba nie.
- Chyba?! Pieprzę! Dalej, bierz go za nogi! Idziemy na mały spacer, cholerny elfie!...
* * *
Nizzre, Uzjel, Jędrzej, Isendir, Barbak;
Halabarda Uzjela poradziła sobie z przerośniętym chwastem. Możecie ruszać dalej na północ w poszukiwaniu Błysku Kłów [problem w tym że nie wiecie jak on wygląda bo o to akurat nie spytaliście...]Ruszacie więc. Pojawiają się martwe, pokrzywione drzewa, a teren staje się mniej podmokły. Deszcz wciąż pada. Wkrótce otaczają was same martwe, podrapane i poogryzane drzewa, a z mokradeł wychodzicie w gęsty umarły las. Wreszcie docieracie do brzegu wielkiej wody, zapewne jeziora. Powierzchnia wody pobłyskuje dziwnym, czarnym, metalicznym blaskiem. Zauważacie postać nieopodal, a przy niej łódź!
Inferno: Charon by ~red-monkey on deviantART

- Witajcie! – wita was przyjaznym, miękkim głosem, jakby nigdy nic.
Stoi sobie w deszczu, zadowolony z życia.
- Przykro mi, chwilowo przeprawa na drugi brzeg jest niemożliwa. Juzio, tutejszy ogr, zabrał moje wiosło. Bez wiosła nie ma wiosłowania, bez wiosłowania nie ma przeprawy łodzią, rozumiecie. Przykro mi. Tak w ogóle, Charon jestem – wyciągnął przyjaźnie chudą łapkę.
Domyślacie się, że musicie jakoś przeprawić się na drugą stronę...

* * *
Szamil; Taszczyli cię gdzieś, skrępowanego i otumanionego, a ty nie mogłeś nic zrobić. Słyszałeś tylko deszcz, chlapanie wody pod ich szybkimi krokami. Było ich dwóch, dwóch mężczyzn, ale nie miałeś okazji ich ujrzeć, nawet teraz, nieśli cię twarzą ku ziemi, jeden trzymał za nogi, drugi za więzy krępujące ci ramiona, zadając ci przy tym niemiły ból wżynającym się sznurem. Zatrzymali się w końcu, rzucili cię na ziemię jak tobołek i odetchnęli do wysiłku.
- Mówisz, że to tu?
- Tu widziałem wczoraj ślady.
- Dobra. Przywiązuj do drzewa.
Dźwignęli cię i postawili na nogach, przyparli plecami do drzewa i przywiązali liną do owego pnia. Otworzyłeś półprzytomnie oczy.

http://wyprawy.onet.pl/_i/bad/006/015.jpg

http://fc56.deviantart.com/images/i/...e_sorcerer.jpg

- Gadaj, elfie – mag uniósł ci brodę sztychem krótkiego miecza. – Który pośród was jest Twórcą tego Miejsca?
- Streszczaj się – poradził ten z lisią czapą, nerwowo się rozglądając. – Twoje smaczne ciało może w każdej chwili zwabić Błysk Kłów!
- I nie próbuj nawet używać tej swojej ognistej sztuczki – poradził srogo mag.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline