Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-03-2009, 14:03   #81
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Akcja zdawałoby się prosta. Wyciągnąć kuszę. Szybko naciągnąć. Przycelować. Strzelić. Pierwsze objawy niepowodzenia można było zaobserwować już podczas pośpiesznego naciągania cięciwy gdy palce krasnoluda ślizgały się po cięciwie nie umożliwiając porządnego uchwycenia bełtu. Pośpiech i wilgoć spowodowała, że dwarf nie zdążył dobrze przycelować. Finał tego był paskudny.

Cięciwa z ociąganiem brzdęknęła. Bełt jednak utknął w gęstej siatce utkanej przez paskudnego pająka gdzieś w połowie drogi między stawonogiem a myśliwym. Pająk jak nie ruszał się wcześniej tak teraz ruszył żwawo w stronę agresora. "Trza było si wiać." - przeszło tylko przez myśl Kall'ehowi.

Atak pająka był błyskawiczny. Szybo, zwinnie spadł na krasnoluda i dziabnął swymi ostrymi szczękoczułkami. Jedyne co karzeł mógł zrobić, to lekko uchylić się, aby bestia nie trafiła go w żywotne organy. Tak ukąszenie trafiło w nogę.

- Aaaaggggggggrrrrrr - Rozległ się spazmatyczny okrzyk bólu brodacza, który poniósł się po lesie.

Zatopione kły nie tylko przyniosły ból. Było jeszcze coś gorszego. Coś co mogło spowodować, że szybko się z tego nie wykaraska. Paraliż. Nie da się podróżować, bez dolnych kończyn. A te właśnie były zwiotczałe i nie dało się nimi poruszać. Ale pierwsze chwile nie dały nic po sobie poznać. Gdyż Kall'eh w tym momencie miał myśli zaprzątnięte pająkiem szykującym się do powtórnego ataku.

Chwycił szybko za Sabinkę, naciągnął i strzelił. Modląc się w duszy do Zapomnianej Panienki, by posłała w diabły tego stwora.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 09-03-2009 o 17:01.
Fabiano jest offline  
Stary 08-03-2009, 18:59   #82
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację

Trwa ciemna noc na bagnach.

* * *
Szamil; Zaatakowałeś nieumarłego swą ognistą mocą. Płonący pocisk pomknął z syczącym hukiem ku kościanemu wierzchowcowi i... przeniknął przez niego jak przez powietrze, rozbijając się eksplozją na drzewie za nim! Co jest?! Wróg był już przy tobie, zamachnął się na ciebie z góry! Świsnąłeś mieczem, ale ostrze nie natrafiło na opór i sieknęło poprzez iluzję! Zaskoczony, idąc za siłą ciosu, omal nie upadłeś! Naraz poczułeś małe, piekące ukłucie w plecy, między łopatkami. Eksplozja bólu kręgosłupa targnęła tobą, coś twardego dźgnęło cię pomiędzy kręgi! Mrowienie w nogach rozeszło się wyżej, straciłeś równowagę, zdrętwiałeś i upadłeś, a sekundę później straciłeś też przytomność!
* * *
Uzjel; Zaatakowałeś roślinę ponownie. Tym razem bardziej nawet czujny, skulona i owinięta pędami mogła w każdej chwili wyprowadzić jakiś zdradziecki atak. Twoja halabarda była stworzona do takich zadań. Skupiony na poszukiwaniu bezpiecznego miejsca na oparcie nóg pośród kęp roślin i dolinek bagna, omijałeś wystające z wody korzenie i zbliżałeś się do rośliny. Jej długie pędy zwisały z gałęzi drzew wokół, kołysząc się. Zaatakowałeś. Ostrze halabardy rozcięło kilka grubych pędów, roślina rozwinęła pąk-paszczę i strzeliła biczami z pędów. Zasłoniłeś się drzewcem, część pędów odbiła się od zbroi. Z wnętrza pąka roślina splunął bezbarwną cieczą, jakby wodą, ale nie zdołała cię opryskać. Kątem oka szukałeś wsparcia; Nizzre stała daleko, obserwując, jej usta poruszały się, jakby szeptała coś, ale nie słyszałeś, w deszczu i ferworze walki. Kolejny cios halabardy wszedł gładko w ciało rośliny. Roślina zakołysała się, wywijając biczowatymi pędami, po czym z trzeszczeniem pękania drewna zwiędła, a ty wyszarpnąłeś z niej ostrze. I po niej!
* * *
Kall`eh; Pająk zaatakował, tym razem jednak zdołałeś odeprzeć jego natarcia a dokładniej jego kły! Zraniony pająk z piskiem odskoczył do tyłu, ale po to tylko, by unieść cztery przednie kończyny w górę i zademonstrować swe kły w akcie agresji. Zjeżywszy włosy na odwłoku, ponownie rzucił się na ciebie!

* * *


Szamil; ocknąłeś się, ale byłeś nadal otumaniony, jakbyś porządnie przeholował z piwem albo czymś mocniejszym. Leżałeś na brzuchu na twardej ziemi, byłeś zdrętwiały i nie mogłeś się ruszyć, a silnie skrępowane na plecach ręce nie ułatwiały ci próby podniesienia się. Miałeś też związane nogi!
- Całkiem cię pokręciło! – usłyszałeś wściekły męski głos.
Leżąc nie widziałeś jednak kto to, nie widziałeś niczego poza podłogą.
- Co ja mam do cholery zrobić z tym elfem?! Po diabła go tu przytachałeś?!
- Bo...
- Miałeś go zabić!!! – wrzeszczał. - To jeden z nich!!! Być może twórca tego przeklętego Miejsca!!!
- ...
- Musimy go zabić, rozumiesz?!
- Nie!...
- Odejdź! Spójrz na jego ramię! On jest przeklęty, może na wpół nieumarły! Jeszcze się czymś od niego zarazimy!
- Czekaj!... Przyjdą po niego! Reszta, jego towarzysze, przyjdą po niego! Zastawimy pułapkę i zabijemy ich wszystkich za jednym zamachem!
- Nie, nie, cholera, plan był inny, durniu! Mieliśmy zabijać po kolei, każdego z osobna, kiedy się oddalą od reszty, lub zostaną ranni...!
- Wiem, ale...!
- Tak było dobrze. To dotąd działało w innych Miejscach, więc co ci do łba strzeliło, żeby tu elfa przytaszczać?! Nie damy im wszystkim rady!!!
- Przecież jest wśród nich zdrajca, który nas wspomoże! Chyba, że to ten...
- Bzdury! – fuknął.
- Zostaw go! To dobra przynęta!
- Nie, to pieprzony elf z groteskową ręką, chory na coś paskudnego i pewnie zaraźliwego!
- Ten drugi elf będzie go szukał...!
- Pieprzyć drugiego elfa. Trzeba go zabić i tyle. Jego miecz musi być coś warty, sprzedamy go Krukowi, a tę kurtkę sobie wezmę.
Chwila ciszy.
- Nie mogę nawiązać łączności. Drow zniknął.
- Nie żyje?
- Albo śpi.
- Śpi? – prychnął kpiąco. - Pieprzyć drowa. Kto będzie pomagał drowowi? Pf! To najłatwiejszy cel spośród nich wszystkich!
- Wygląda na to, że zaraz będzie i po krasnoludzie...
Szamil, poczułeś, że ktoś kucnął obok ciebie.
- Pilnuj tych zbrojnych, orka i rycerza. Z tymi będzie kłopot – usłyszałeś nad sobą.
- Jest jeszcze elfkaaaAaaaagh!
- Rin...?!
- Gaaaakh...!
- Rin! – krzyknął, przestraszony, i poderwał się, odskakując od ciebie. - Co jest, co jest?! Gadaj!
- Magia... bardzo silna magia...! Arrgh...! Nie mogę przebić osłony...
- Co za elfka?!
- Nie wiem co się... stało... Jest ktoś jeszcze...
- To ilu ich jest do cholery?!
- Zamknij się!... Daj mi się skupić...
- Ilu?! Zabijmy go, nie ma na co czekać!
- Ta elfka...
- Co z nią?
- Może...
Chwila ciszy.
- Myślisz, że są razem? – spytał niepewnie. - Gadaj, szlag by! Pieprzę...!
- Wywleczmy go gdzieś z naszej kryjówki i tam zarżnijmy. Nie chcę, żeby ta elfka odnalazła trop jego duszy! Jeśli zna tak potężną magię, może wyczuć miejsce, w którym umrze jej towarzysz albo rzucić na nas klątwę!
- Bujanie...! Dobra. Dobra, powoli. Wiem. Wrzućmy go w bagno. Niech się utopi. Nikt nie odkryje, że to my. Co nie?
- Chyba nie.
- Chyba?! Pieprzę! Dalej, bierz go za nogi! Idziemy na mały spacer, cholerny elfie!...
* * *
Nizzre, Uzjel, Jędrzej, Isendir, Barbak;
Halabarda Uzjela poradziła sobie z przerośniętym chwastem. Możecie ruszać dalej na północ w poszukiwaniu Błysku Kłów [problem w tym że nie wiecie jak on wygląda bo o to akurat nie spytaliście...]Ruszacie więc. Pojawiają się martwe, pokrzywione drzewa, a teren staje się mniej podmokły. Deszcz wciąż pada. Wkrótce otaczają was same martwe, podrapane i poogryzane drzewa, a z mokradeł wychodzicie w gęsty umarły las. Wreszcie docieracie do brzegu wielkiej wody, zapewne jeziora. Powierzchnia wody pobłyskuje dziwnym, czarnym, metalicznym blaskiem. Zauważacie postać nieopodal, a przy niej łódź!
Inferno: Charon by ~red-monkey on deviantART

- Witajcie! – wita was przyjaznym, miękkim głosem, jakby nigdy nic.
Stoi sobie w deszczu, zadowolony z życia.
- Przykro mi, chwilowo przeprawa na drugi brzeg jest niemożliwa. Juzio, tutejszy ogr, zabrał moje wiosło. Bez wiosła nie ma wiosłowania, bez wiosłowania nie ma przeprawy łodzią, rozumiecie. Przykro mi. Tak w ogóle, Charon jestem – wyciągnął przyjaźnie chudą łapkę.
Domyślacie się, że musicie jakoś przeprawić się na drugą stronę...

* * *
Szamil; Taszczyli cię gdzieś, skrępowanego i otumanionego, a ty nie mogłeś nic zrobić. Słyszałeś tylko deszcz, chlapanie wody pod ich szybkimi krokami. Było ich dwóch, dwóch mężczyzn, ale nie miałeś okazji ich ujrzeć, nawet teraz, nieśli cię twarzą ku ziemi, jeden trzymał za nogi, drugi za więzy krępujące ci ramiona, zadając ci przy tym niemiły ból wżynającym się sznurem. Zatrzymali się w końcu, rzucili cię na ziemię jak tobołek i odetchnęli do wysiłku.
- Mówisz, że to tu?
- Tu widziałem wczoraj ślady.
- Dobra. Przywiązuj do drzewa.
Dźwignęli cię i postawili na nogach, przyparli plecami do drzewa i przywiązali liną do owego pnia. Otworzyłeś półprzytomnie oczy.

http://wyprawy.onet.pl/_i/bad/006/015.jpg

http://fc56.deviantart.com/images/i/...e_sorcerer.jpg

- Gadaj, elfie – mag uniósł ci brodę sztychem krótkiego miecza. – Który pośród was jest Twórcą tego Miejsca?
- Streszczaj się – poradził ten z lisią czapą, nerwowo się rozglądając. – Twoje smaczne ciało może w każdej chwili zwabić Błysk Kłów!
- I nie próbuj nawet używać tej swojej ognistej sztuczki – poradził srogo mag.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-03-2009, 16:45   #83
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Jak go dopadnę, to sprawię że rodzona Matka go nie pozna.
- Spokojnie!
- Jak śmiał!
- Emanuelu Spokojnie!
- Wesz?
- Spokojnie!
- Menda może jeszcze!
- Emanuelu...
- On mi od wszy nawtykał!
- Nie tobie, tylko mojemu siedzeniu...
- Że jest zawszone.
- Na pewno nie miał na myśli niczego złego, na pewno też nie chciał Cię urazić.
- Na pewno będzie miał okazję o tym pomyśleć leżąc w łupkach i czekając aż mu się kości pozrastają!
- Em...
- Skopię mu tyłek tak, że nie będzie wiedział jak się nazywa....


Tak oto Brbakowi upływał czas na wesołej konwersacji z przyjacielem i prowadzeniu stadka Owieczek Światła przez drogę jaką im Palladine wyznaczył. Ork otrzymał zaszczytne miano przewodnika tego stadka. Tak więc prowadził on swe owieczki niczym pasterz. Prowadził je tam gdzie uważał, że prowadzić je powinien, czyli Światło wie gdzie. Cała sytuacja była bardzo ekscytująca do momentu...

... do momentu, gdy jakieś podejrzane coś złapało go za nogę i pociągnęło. Chwyt i cała reszta była na tyle mało oczekiwana, że Barbak zaliczył popisową glebę, a następnie ślizgiem powędrował na spotkanie swego przeznaczenia.
- IIIIIIIIHHHHhhhhaaaaaaaaaaaaaa!!!! Emanuel zdawał się świetnie bawić stając na napierśniku orka i balansując niczym na deskorolce. Ork natomiast daleki był od wydawania radosnych okrzyków. Horyzont na który patrzył zmienił się na raz z horyzontalnego na wertykalny a świat zdawać by się mogło stanął na głowie. Mało tego że stanął głowie, to jeszcze przed nim wyrosła z niebo-ziemi gigantyczna, mięsożerna stokrotka. Kwiatek chciał najwyraźniej wszamać go z jego pchłami, chciał także wszamać zielonooką elfkę. Jeszcze dziwniejszym było, że zaplątana w roślinkę elfka zaczęła go uspokajać... Barbak od zawsze wiedział, że długousi są pozytywnie nastawieni do wszystkiego co zielone... ale miał nadzieje, że w tym przypadku jego zieleń będzie odebrana pozytywniej niż zieleń roślinki.

Jego nadzieje zostały rozwiane gdy halabarda minęła go o kilka cali i odcięła od pnączy... chwila powolnego spadania została zakończona ponownym twardym lądowaniem. Tym razem na całe szczęście mniej twardym, nieszczęście, że w błocie.
Uzjel, bo jego wybawcą był Uzjel, rozprawił się z żywą sałatką i przybierając pozę mężnego męża ze zbrojną zbroją i ostrym miczem (w jego przypadku halabardą). Przybierając postać epickiego bohatera zaczął napomykać coś na temat zasad dobrego wychowania. Podle tych zasad zdejmowanie maski w obliczu niebezpieczeństwa było (jakby to on rzekł) nieroztropne. Orkowi cisnęło się na usta co bardziej soczyste określenia... powstrzymał się jednak. Miast tego wygramolił się z błota.
- Rodriges?! Jesteś!?
- Ale oko!
- Zamknij się!
- Penie ładnie pachnie!?
- Zamknij się!
- Ciekawe czy jest smaczna?


Głośne uderzenie w napierśnik odbiło się echem w jego wnętrzu. Oprócz echa dało się słyszeć jednak liczne przekleństwa.

Barbak skłonił głowę.
- Pozdrowiona bądź w imię Światła! Imie me Barbak, syn Zerat'hula. Herbu mego, ni klejnotu wyjawić mi nie wolno, bom jest rycerzem obłędnym...
- Cześć Lalka!
Emanuel był już na szczycie orkowego hełmu i czymś wymachiwał w stronę elfki.
- Daruj Mu Curcia, takie teksty. Nie wyżyty jest. Biedak!
- Boś mi ostatnią samicę zatłukł![/i]

Na twarz orka wypłynęła mina będąca pomieszaniem twarzy niewiniątka i prawiczka, po czym zaśmiał się rubasznie.
Zasady dobrego wychowania zostały zatem wypełnione. Przedstawili się sobie i podążyli dalej.

Zielonooka niewiasta zdawała się spoglądać na niego jakby z niedowierzaniem, jakby z nieufnością. Barbaka to raczej mało interesowało. Był tu w bardzo konkretnym celu, a pojawienie się tej elfki, oznaczało pojawienie się kolejnego gracza. A wygrać mogło tylko jedno. Oczywiście musiało ono być zielone!

Gdy dotarli do jeziora i łódki dowiedzieli się, że na ich drodze stanęła kolejna przeszkoda. Na fakt braku możliwości przebycia jeziora łodzią Barbak zareagował raczej obojętnie. Podszedł do krawędzi jeziora, włożył doń rękę.
- Chłodna, ale pływałem już w zimniejszych.
- Ani mi się waż kąpać! Słyszysz? ANI MI SIĘ WAŻ!
- Cicho przyjacielu. Wskoczysz sobie na zbroję.


Ork zaczął odpinać paski zbroi. Zdawał sobie sprawę, że striptiz w jego wykonaniu może być mało atrakcyjny dla otoczenia... cóż mało, go to obchodziło.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 09-03-2009, 17:43   #84
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc
- Nie, nie wkładaj ręki do...!!! – Charon wyciągnął ku tobie rękę, jakby chciał cię powstrzymać.
Ale ty, Barbaku, musnąłeś już dłonią powierzchnie połyskującej czernią wody. Była śliska... jakaś taka, kurde, śliska...! Podniosłeś rękę natychmiast gdy Charon krzyknął. Gah!!! Co jest, czy to woda przemienia brokuły w chlebusie?! Twoja ręka jest czarna!!! Czarna od...!



Pijawy, fuuu, wielkie, żarłoczne pijawy! Rodriges pisnął – nie wiesz czy ze zgrozy, czy z zazdrości. Jego szybka interwencja lecząca sprawiła, że pijawki oderwały się same i rzucały się teraz na ziemi jak ryby wyjęte z wody, aż niczym gąsienice wpełzły z powrotem do wody.
- Nie chcesz się kąpać w tej rzece, przyjacielu! – ostrzegł poważnie Charon. – To pijawki kwasowe. Ich soki trawienne sprawiają, że te małe szkodniki są w stanie pożreć wszystko! Skórę, kości, drewno, stal! Wszystko, poza drewnem drzewa północnego! O tak! Z tego drewna właśnie wykonałem swoją łódź i wiosło! Dlatego to wiosło jest tak cenne, to jedyna rzecz, jaką można wiosłować w wodach tej rzeki!
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-03-2009, 20:43   #85
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Do była szansa jak ich mało. Krasnolud zrozumiał to w mig. Przeturlał się, aby być jak najdalej od jadowych czułek. Załadował bełt. Pająk jeszcze chwilkę stał w bezruchu ułatwiając zadanie myśliwemu.

Tymczasem noga oprócz tego, że była sparaliżowana bolała jak diabli. Nie wiedział czy paraliż nie przeniesie się na inne partie ciała. Ciężko o tym wszystkim myśleć martwiąc się jeszcze czy paskuda nie rozszarpie go na kawałki. Ale myślał. Zastanawiał się czy zdoła się z tego bagna wykaraskać nawet jak tylko nogi my odbierze. Czy prawda jest to, że tutaj się ginie tylko na niby? I czy nawet jak się stąd wydostanie (jakimś cudem) to czy mu nogi nie zaczną gnić, albo odpadać? Kto wie co to za stworzenie? Tysiące myśli i wątpliwości niepodobnych do myśli krasnoluda.

Pająk nie czekał długo. przestąpił powoli w prawo komicznie chlapiąc w błocku. Następnie kawałek w lewo. Jakby sprawdzał grunt pod nogami - kikutami raczej. Ruszył zaciekle kłapiąc szczękoczułkami. Widok przerażający i Kall'eh postąpił jak człowiek z nożem przy gardle. Pociągnął za spust Sabiny strzelając prawie na oślep. Nie, nie tak. Wycelował, a i owszem. Ale z całej tej paniki zapomniał odbezpieczyć i zanim to znalazł bestia była już tuż tuż. I nie było czasu na pomiary wiatru, konta nachylenia, odległości i innych badziewi. Po prostu strzelił.

Strzała (bełt jest w końcu rodzajem strzały, no nie) wyleciała jak z procy nie jak z kuszy. Ale trafiła stawonoga właśnie w staw kończyny. Traf chciał, że pająk akurat był w pędzie i trafienie spowodowało zachwianie jego równowagi. Zwinął się w kulkę i przyrąbał w drzewo. Po lesie rozszedł się pisk ośmio... teraz już siedmio-noga. Chwilę minęło zanim zebrał się w sobie i wstał. Odskoczył szybko i przybrał postawę jakby chciał się pochwalić kaloryferem na brzuchu.(Wydawał się przy tym dwa razy większy niż poprzednio.) Kaloryfera jednak nie było. Za to cztery przednie odnóża w swej okazałości. Prężące się i przecinające powietrze niczym miecz elfickich wojowników. I to, co było chyba najstraszniejsze, szczęki jadowe ociekające zieloną mazią. Widok nie z tej ziemi. Istnie piekielny. Przerażający i piękny w swej naturze.

Kall'eh zdawał się nie widzieć piękna. Widział tylko śmiertelne niebezpieczeństwo. Zaczął się turlać i czołgać, starając się jak najszybciej umknąć. Ale w takim tempie....

"ni da rady inaczej...." - wysapał wręcz ciężko dysząc. Mógłby spróbować raz jeszcze strzelić ( do trzech razy sztuka) ale jak nie trafi to będzie... - "lipa. "

- Pusssekkk, pomocy. - Krasnolud krzyknął prawie ostatkiem sił.

Ziemia zadrżała. W niedalekich krzakach zakotłowało się. Słychać dudnienie i łamanie gałęzi i nagle z krzaków wyłania się...

- Plusak, bierz tą paskudę. - wskazał palcem bestię uśmiechając się lekko. Pluszak to gruboskórna i grubofutra istota, z tych małpowatych. W niektórych światach zwana Yeti w innych zwana Dużą Stopą. Tutaj to Pluszak. Istota wielka i silna. Mogąca narobić wile złego. Ale o złotym sercu.

Pluszak ruszył na pająka łapiąc po drodze kamienia w łapy.
- Bach, bach, Plusak- Krzyknął za nim dwarf.

Bestia z kamieniami w łapach rzuciła się na Pająka. Chcąc po prostu go zatłuc kamieniami. Kall'eh natomiast, zamierza napiąć w razie czego kusze i założyć, bełt w razie jakby nadarzyła się okazja ugodzić tą maszkarę w żywotne organy.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 09-03-2009, 21:12   #86
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Nadal przed oczami miał przegrany pojedynek Ujzela.
-Jak pech to pech – Mruknął pod nosem. Od pewnego czasu wszystko układało mu się dokładnie w drugą stronę niż sobie to zaplanował. Teraz w poszukiwaniu błysku kłów zwiedzali bagna. A dokładniej poznawali tutejszą florę.
-Swoją drogą jak tu pełno tych elfów.... Nawet z drzew zwisają...
Spunął soczysto zieloną flegmą i popatrzył jak Roślinka walczy z jego towarzyszami. Oczywiście była bez szans ale ktoś kto miast gorzałki woli chlorofil może mieć zaburzoną ocenę ryzyka. W tym stanie pewnie i opcji walutowych by się nie bała...

Przestąpił z nogi na nogę niejako uchylając się przed planowanym ciosem. Do samego pogwałcenia jego przestrzeni osobistej nie doszło. Ujzel wykończył sprawę nim ta dobrała się do jego wiejskiego tyłka.

On w tym czasie raz jeszcze przeanalizował walkę z un-deadami.

***
Kłonica doskonale spełniła swe zadanie i zredukowała głowę napastnika. W sumie to Jędrzej był prawie pewny swego rzutu. Z tą pewnością siebie jaką posiadali emerytowani Kaci. Oni też nigdy się nie martwili o swoją głowę. To głowy innych spadały wokół nich.
Teraz podczas gdy inni zabijali na zawody on zbierał kasę. Musiał się jakoś dobrać do tej dodatkowej duszy. A podstawą była kasa.
Jak to kiedyś młynarz Leo powiedział
-For money

Cała zadyma jak szybko powstała tak i jeszcze szybciej umilkła. Ranni poleczeni. Gorzała policzona... Złoto i srebro zebrane.
Wieśniakowi z Męczyworów brakowało tylko jego oręża.
On sam kiedyś czytał o takich cudnych toporach i młotach co wracały do właściciela. Same!
Pokiwał głową i uśmiechnął się pod nosem.
-I frytki do tego..
Jemu wystarczał zwykły dębowy drąg by sprać kogoś na kwaśne jabłko. W poszukiwaniu broni trafił w krzaki. Po powrocie z nich był biedniejszy o metale szlachetne ale bogatszy o wiedzę.
-Pod korzeniami zabójczej rośliny szukaj co chcesz znaleźć.

Spojrzał raz jeszcze na śmiercionośny( i zarazem uśmiercony okaz tutejszych traw) a potem się podrapał pod słomkowym kapeluszu o kolorze zaschniętego bagna.
-To sprawdźmy, co bestia mówiła.
Reszta zespołu minus dwa elfy plus jedna elfka szykowała się do opuszczenia placu boju. On miał zamiar zostać tu trochę. Miał w końcu coś do załatwienia. Za pamięci przywitał się jeszcze z elfką
-Powitać panienko, powitać. Rozumiem że elfia wiedźma też na podgrzybki tu trafiła?
-Jam ci jest Jędrzej Półgarniec z Męczyworów. Daleko to ale wżdy będziesz gdzieś w pobliżu to zapraszam do wsi. Spocząć można wyśmienicie a i popić i pojeść niezgorzej..
-Słuchajta idźcie na razie beze mnie dogonię was...


Odczekał parę chwil po czym wziął się za poszukiwania. Trochę roboty było przed nim
 
Vireless jest offline  
Stary 09-03-2009, 21:14   #87
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Szamil kalkulował i to cholernie szybko. Był bardzo przywiązany do życia i nie chciał sie od niego odwiązać.
Na jego ustach wykwitł uśmiech, ten uśmiech nie był ludzki.
Niektórzy myślą, że demony się obłąkańczo śmieją, nic bardziej mylnego. Tak zwane "muhahahaha" jest praktykowane tylko przez demonice niższego rzędu. Większość wyższych demonów tylko się uśmiecha.
Szamil spojrzał na maga, uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Mógł spróbować przepalić sznury co nie było dobrym pomysłem bo zanim by to się stało by go zabili, mógł się zapalić cały i ich zabić ale to miało niepożądane efekty. Pozostało to co miał we krwi. Ciągle patrzył się na maga, uśmiechając się złowieszczo, tak nie powinna patrzeć ofiara gdy ma sztych miecza przy krtani.
-Nie wiesz kim jestem? I Ty uważasz się za maga? Liznąłeś kiedyś trochę demonologi? Spójrz na moje włosy, spójrz na moją kurtkę, jak myślisz jaki miała kolor zanim została wyświniona w błocie? Chcesz powiedzieć, że nie rozpoznajesz diuka demonów zwanego czerwonym żołnierzem? Berithiego, tego przed którym żadne ludzkie myśli nie mają tajemnic? Boisz się i zastanawiasz czy nie blefuje, chcesz pchnąć i sprawdzić czy przeżyje. Skąd wiesz, że tego nie chce? A może sugeruje to, żebyś tego nie zrobił. Ale czy diuk demonów dałby się złapać? Tylko jakby chciał. Nie proś o pełną manifestacje, nie chcesz tego. Ja nie jestem z nimi, ja współpracuje z krukiem a dokładnie on ze mną. Podróżuje z nimi z innych powodów, z powodów diuka demonów. Co uczynisz człeczyno?
Szamil ciągle wrednie się uśmiechając patrzył w twarz maga.
„Śledzą też ich, krasnolud właśnie umiera. Cóż jeśli był na tyle głupi by wpaść w zasadzkę to jego problem. Elfka, potężna elfka przypałętała się do nich, nie dobrze. Chmurek? Hej, Ty! Szybciej!”
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg kira.JPG (4.3 KB, 14 wyświetleń)
lastinn player
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 09-03-2009 o 21:18.
Szarlej jest offline  
Stary 10-03-2009, 16:26   #88
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Gdy zamierzał zanurzyć dłoń w czarnych odmętach, przez ułamek sekundy zastanawiał się dlaczego wspomniane odmęty zdają się być dziwnie ruchliwe i oślizgłe. Zastanawiał się jednak zdecydowanie zbyt krótko... cóż była to zasadniczo przywara większości orków. Jego plemię zwykło najczęściej najpierw wpadać z drzwiami, a dopiero potem sprawdzać, czy te były otwarte. Cóż, Barbak po prostu taki już był. Było mu z tym dobrze.
Gdy wyjął dłoń z "wody" z nieukrywaną fascynacją obserwował jak "woda" zaczyna oplatać jego dłoń, jak zaczyna się w nią wsysać... jak zaczyna pozbawiać go krwi.
teledyski.onet.pl/10178,3402318,teledyski.html
- Coś ty narobił Zapiszczał Emanuel i rzucił się w kierunku orkowej dłoni. Szybkimi susami sadził po naramienniku, osłonie przedramienia, aż w końcu dotarł do dłoni.
- Co masz na myśli? Odrzekł ork, jednak jakoś tak mniej pewnie.
- Pijawki!
- Są smaczne.
- Smaczne?
- Tak smaczne!
- Idiot!
Rzucił był przyjaciel orka po czym z ukulele w łapkach popędził w kierunku pijawek. Jego instrument śmigał niczym błyskawica, a pchła zdawać by się mogło wpadła w szał.
- SPADAĆ! ON JEST MÓJ! To moje terytorium, mój zielony kawał mięcha i dzielił się nim nie będę! Za każdym razem gdy ukulele dotykało którejś z pijawek dzień stawał się jakby jaśniejszy.
- A macie! Doktor Rodriges nauczy was dobrych manier!
Światło emanujące z dłoni orka, z rozgrywającej się na niej sceny na ułamki sekund przyćmiewało nawet światło słoneczne. Emanuel zdawać by się mogło był w swym żywiole. Orkowe uszy wypełniła nawet muzyka. Gardłowy, twardy, pchli język nigdy nie był zrozumiały dla orka, tym bardziej gdy był on używany w czasie iście bersekerskiej walki. Potyczka została bardzo sprawnie rozegrana, już po krótkiej chwili wszystkie pijawy leżały martwe na ziemi, Emanuel natomiast ryczał. Połączenie wściekłości i agresji wprowadziło go w stan uniesienia. Nie można było tego w żaden sposób ukryć. Emanuel Rodriges Moul Ep Diffirin Kellah był prawdziwą bestią!
- Przestał byś.
- Może przynajmniej jakieś dziękuję?
Rzekła urażona pchła, gdy już uporała się z napastnikami.
- Dziękuję, Twa pomoc jest nieoceniona, jak zawsze.
- I can be You Hero Baby....
- Zamknij się![/i]

Emanuel obrażony postanowił znaleźć sobie nowy obiekt, który można było by molestować. Jego pchle oczka padły na elfkę. Zeskoczył z orka i sprawnymi susami powędrował w kierunku długouchej. Siadając na jednym z co większych kamieni, dobył ukulele i zanucił
Bartek Wrona - Maria - Onet.pl Teledyski

Ork tym czasem postanowił zignorować swego wybawcę i zwrócił się do przewoźnika.
- Dzięki za ostrzeżenie. Ponoć lepiej późno niż wcale. Powiedz no mości dobrodzieju, gdzie w takim razie możemy znaleźć tą potworę? Drużyno! Ork rozejrzał się po odrobinę przerzedzonej kompani. Co byście powiedzieli na zabawę w kotka i myszkę z ogrm? Na twarz orka wypełzł uśmiech szaleńca.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 10-03-2009 o 18:05.
hollyorc jest offline  
Stary 10-03-2009, 17:43   #89
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc dla Kall`eha

Na wezwanie Pluszak zjawił się niemal natychmiast. Pająk uskoczył przed drzewem zwalonym z hukiem na ziemię, uniósł przednie odnóża i nastroszył się w agresywnej postawie, ukazując kły po których spływały krople jadu.



Pluszak nie przestraszył się jednak stawonoga, rozejrzał się i chwycił pierwszy większy kamior w okolicy. Pająk trwał w swej bojowej pozie, ostrzegawczo sycząc. Kamień trzasnął w niego, odrzucając go w tył. Trafiony pająk podskoczył makabrycznie, a gdy wylądował, pewnym już było, że rozwścieczony zaatakuje. Błyskawicznym skokiem rzucił się na Pluszaka gdy ten podnosił kolejny kamień, i oba stworzenia kotłowały się dłuższą chwilę. Wszystko działo się tak błyskawicznie, że nie byłeś w stanie dostrzec co właściwie się działo, stwory kłębiły się, omal na ciebie nie wpadły. Trwało to kilka sekund a jednocześnie całą wieczność – a gdy wreszcie wszystko ustało, ujrzałeś nieruchomiejącego Pluszaka leżącego pomiędzy rozstawionymi, włochatymi odnóżami pająka. Wystrzeliłeś, chybiając jednak, a pająk błyskawicznie obrócił się ku tobie – kilka kroków długimi odnóżami i już był cholernie blisko!... Przeładowałeś rozpaczliwie, kiedy skoczył. Zdążyłeś już tylko poczuć, że staranowany z potworną siłą upadłeś, a potem osłabłeś gwałtownie i zakręciło się w głowie, kręciłeś się, wirowałeś, lewitowałeś, obracany w kółko i w kółko przez jakaś potężną siłę... zapadła ciemność...
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 10-03-2009, 21:06   #90
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
„Nieźle włada halabardą!”
Nigdy nie miała wśród znajomych wojownika walczącego tą bronią.
„Ta zbroja... Piękna. To dzieło krasnoludów...? Elfów? Muszę go spytać o tę maskę”.
Zawahała się.
„Zawsze uwielbiałam Takich Jak On... wojowników...
- Zawsze będziesz ich uwielbiała. Takich poszukujesz, podświadomie.
- Nie, ja...!
- To twój instynkt. Poszukujesz niepokonanych, aby...
- Nie, ja, ja uhhh mam wielu znajomych, znam, uhhh znam łowców i kapłanów i iii zielarzy, znam wielu...!
- Zrozum. Nie uciekniesz od tego. Twoim przeznaczeniem jest szukać ich, a oni będą podążać za tobą. Będą chcieli, abyś ich prowadziła, takie jest...
- Nie...!
- ...
- Nie, nie, nie! Ta armia nie powstanie! – warknęła.”
Cofnęła się o krok od Uzjela.
„Ale przecież... przecież to tylko wojownik...! Tylko jeden mężczyzna, co się może stać...? Huh. Nie, ten ton, ten ton mi się nie podobał. Znaczy podobał się i to jest złe, złe, złe! To prawda, on widzi więcej, na pewno zauważył. Jeszcze nie...” – zdecydowała.
Obróciła się twarzą do orka, który właśnie się przedstawiał.
- Miło mi! – uśmiechnęła się.
„Ork. Nie mam pojęcia jak przywitać się z orkiem. Podać mu rękę, czy co...? Bladego pojęcia nie mam o ich kulturze... o ile jakąś uhh mają... A ten wygląda jakby miał... Tylko że... gada od rzeczy troszkę...”
- Rozmawiasz... ze swoją pchłą...? – spytała z wahaniem i speszeniem. – Hmmm cóż, khym... nie żebym narzekała... Ja też rozmawiam ze swoją Bestią! – przyznała przyjaźnie. – Uh... cześć, Rodriges...!
„Nie mogę uwierzyć, że on słyszy tę pchłę... A co gorsza, że ja ją słyszę!”
- Powitać panienko, powitać.
„Ten z kłonicą. Wygląda na miłego aczkolwiek. Chyba...”
- Rozumiem że elfia wiedźma też na podgrzybki tu trafiła?
- Nie, nie jadam grzybów! – mrugnęła, uśmiechnięta i wcale nie zła.
- Jam ci jest Jędrzej Półgarniec z Męczyworów. Daleko to ale wżdy będziesz gdzieś w pobliżu to zapraszam do wsi. Spocząć można wyśmienicie a i popić i pojeść niezgorzej..
„I spocząć na dobre po tym popitku jak sądzę...”
- Dziękuję, jednak wiedz, że mój elficki żołądek woli coś delikatniejszego, niż ludzkie trunki.

Dotarli nad brzeg jeziora. Elfka udała grzecznie, że nie zauważyła kościstego łapska Charona, kiedy dziadzio wystawił je do uścisku. Ork zaczął się rozbierać. Elfka grzecznie udawała że tego też nie widzi. Ork na pewno był okazałym przedstawicielem swojego gatunku i niejedna zielona zemdlałaby teraz, Nizzre jednak bardziej drżała ze strachu i innego, nienazwanego uczucia, widząc te mięśnie.
„Zgniótłby mnie pewnie jednym palcem...”
Jej rozmyślania przerwała kłótnia orka i Rodrigesa, a potem nagły atak pijawek!
- Fu fu fuuuu!!! – skrzywiła się elfka. – A pójdziesz!
Pijawki poszły jednak grzecznie, poszczute pchłą.
- Co za ironia! – zachichotała elfka. – Kawał dzielnego Rodrigesa z tej pchły!
Spojrzała w niebo, poprawiając włosy. Czerwone pasemka zmieszały się z jasnymi, mokrymi kosmykami. Potarła nagie, chude, elfickie ramionka, było jej chłodnawo bez jej płaszcza. Uśmiechnęła się jednak mimowolnie, przywołując w myślach obraz słodko śpiącego drowa, okrytego jej płaszczem. O drowach nigdy nie wiedziała zbyt wiele. Nazywała je mrocznymi elfami. Mrocznymi, gdyż miały ciemną skórę, elfami, gdyż miały długie uszy. Ale drowy były elfami. Zawsze traktowała drowy jak braci, ciemnoskórych. Przez większość życia była przekonana, iż drowy żyją tak jak elfy, tyle, że pod ziemią, a różnią się od swych braci tylko kolorem skóry. Niedawno dopiero pozyskała nieco wiedzy na temat drowów i ich zwyczajów, dowiedziała się o krwawych ofiarach na ołtarzach w kształcie pająków, o Lolth, o mrocznej magii, porządku społecznym i zasadzie „kto pierwszy ten lepszy” – zwłaszcza jeśli idzie o sztylet czy sejmitar między żebra.

Spojrzała ukradkiem na Uzjela.
„Bystry jest. Dowie się. Cholera, czy on musi być taki... taki... jakiś...!? Taki... pociągający...!? O co chodzi, o tę zbroję!? O jego oczy!? Nawet nie wiem jak wygląda jego twarz, czy to człowiek, elf, półelf, ćwierć elf, jednasetna elf...!? Nie mogę, nie chcę, żeby coś im się... stało...!”

- No! – Nizzre klasnęła głośno, zwracając na siebie uwagę. – To ja... będę już lecieć! ~_^ - mrugnęła wesoło, poprawiając paski swojej torby podróżnej.



- Dzięki za pomoc, Uzjelu Lightfist! Jeśli spotkamy się po raz kolejny, z pewnością będę pamiętać o twym męstwie i poświęceniu!
Uniosła dłoń w pożegnalnym geście i zawróciła.
- Bywa..aaAAaaaagh!!! – pośliznęła się na mokrej trawie i z plaśnięciem siadła na dupsku. – Eh, nic takiego, ciągle mi się to zdarza, znaczy czasami, tak...! – wstała, czerwona jak burak, otrzepując tyłek. – Bywajcie! Niech Światło was prowadzi! Muszę wracać, przyjaciele czekają na mnie, będą się martwić!
„Mają swoje sprawy, a ja swoje...”
Chwyciła się gałęzi i podciągnęła się zwinnie, a po chwili biegła już po grubym, krętym konarze, modląc się do wszystkich znanych jej bogów, by nie pośliznęła się akurat teraz. Starała się zniknąć szybko w zasłonie deszczu i oparach bagna, po chwili dopiero obejrzała się kątem oka, tylko po to, by sprawdzić, czy któryś jej nie śledzi. Chyba była wystarczająco szybka...

* * *

Wyjęła z torby mały, prosty flet, który niedawno zrobiła. Nie był to instrument stworzony ręką mistrza, ale dało się na nim grać. Nizzre kochała muzykę. W jej rodzin...nych stronach... jej bliscy, jej przyjaciele... tak często spotykali się niegdyś, na tańcach, śpiewach. Wspólnie tworzyli muzykę, wspólnie jej słuchali, razem do niej tańczyli, zapominając o całym świecie, mając tylko siebie. Nizzre rozmawiała z nimi teraz poprzez muzykę. Chwaliła tak piękno świata, okazywała są wiarę, nadzieję i radość życia, a także swój żal, smutek, cierpienie, samotność. Muzyka była jej okrzykiem radości i jej wołaniem o pomoc, jej łzami. Wiedziała, że ten, dla kogo gra, zrozumie wiadomość. Wdrapała się zwinnie na wysokie drzewo, niemal na sam czubek i przysiadła okrakiem u nasady gałęzi. Wiatr kołysał lekko drzewem. Tak jak lubiła. Sama, wysoko, w spokoju, poza światem. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy.

Wrzuta.pl - Gra na flecie | Waka | Okami | nowfora

* * *
Jak wielu z jej rasy, Nizzre miała bardzo silnie rozwinięty zmysł empatii. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Nie miała pojęcia kim był ten drow zamroczony przez błędne ogniki, zastanawiała się czy aby nie kręci bata na samą siebie, ratując go, ale instynkt i jej natura były silniejsze. Drow potrzebował pomocy, był kimś, kogo wzięła pod opiekę, kimś, kogo należało teraz bronić. Myślała, że zdąży. Cóż, nie zdążyła. Musiała wracać i być przy nim, zbliżało się niebezpieczeństwo. Skakała po gałęziach drzew, aż bagnisty teren w dole zastąpiła trawa. Zeskoczyła na ziemię i biegła szybko w deszczu. Zwolniła, rozejrzała się. Zdawało się jej, że...



- A to co...? Łah!!!
Wysoko w górze, miedzy konarami drzewa, widniało ogromne pajęcze gniazdo! Z gałęzi na bardzo grubej i długiej białej nici zwisał gigantyczny, puszysty kokon, poprzez nitki prześwitywały kępy brązowego futra. Nizzre przetarła zielone oko. Wielki, włochaty stwór, okokoniony, wisiał bezradnie, mordką w dół. Obok dyndał dużo mniejszy kokon, na dłuższej nici, tak, że dotykał niemal ziemi. Elfka ostrożnie podeszła do niego.
„Dwarf!? A niech to święte licho...!”
Tak, w kokonie, pięknie zapakowany w puszystą, gęstą nić, wisiał sobie głową w dół dwarf. Kilkanaście metrów dalej leżał w trawie jego topór. Nizzre czujnie podeszła bliżej i nachyliła się, by obejrzeć twarz dwarfa, bo tylko głowa wystawała mu z kokonu, był sparaliżowany i nie mógł się ruszać.

Poprzez zasłonę kokonu otumaniony dwarf mógł ujrzeć elfkę kipiącą nieziemskim gniewem z najmroczniejszych głębin chaosu i wszystkiego co piekielne i wściekle złe! Aura gniewu sprawiała, że elfka w ciemności i w deszczu, w trybie fuckin` pissed off, prezentowała się na pierwszy rzut oka bardzo... brutalnie, powiedzmy...



- Chciałeś... czegoś... od tego elfa, krasnoludzie...? – użycie tego zwrotu zamiast „knypku” kosztowało ją naprawdę dużo wysiłku.
Wskazała wymownie na biały, puszysty namiot nieopodal, udekorowany strużkami deszczu. A w namiocie... suchutki, okryty kołderką, chrapał sobie w najlepsze Ray`gi!!!
- Łiik łiiik! – z wielkiego gniazda zawieszonego na drzewie wygramolił się naraz wielki [a jak] włochaty pająk.
- EH!? O__O’ – elfka wybałuszyła jedyne, zielone oko.
Pająk rzucił się susem na ziemię, elfka odskoczyła zwinnie. Pająk stał teraz przed nią, merdając radośnie odwłokiem. Stał na siedmiu nogach. Urwana kończyna leżała obok w trawie. Elfka histerycznie załapała się za głowę, wielką, zieloną gałą spojrzała na nogę, na pająka, na nogę, na pająka...
- GAH!!! – warknęła, aż jej kości chrupnęły w zaciśniętych pięściach.
- Łiiik [pisk] Łiiik-łiik!
Elfka zgrzytając zębami ucapiła kokon dwarfa i potrząsnęła nim.
- Zraniłeś... mojego... pajączka... KNYPKU!!! – wrzasnęła wściekle elfka, aż drzewa wokół zadygotały i uciekły [no... prawie...] – Nin usstan tlun dosib hasstn...!!! – wycedziła to, czego nie ośmieliłaby się powiedzieć głośno we wspólnym. - Biedny Fufi!!! Nie płacz, skarbie, nie płacz, ćśśśś!
- ŁIIIK!
- Już dobrze, ćsśś! – przytuliła troskliwie swojego pająka i owinęła mu opatrunkiem z liści kikut nogi. – Biedne maleństwo! Nie bój się, jest tu w okolicy Rodriges, wspaniały lekarz!
- Łik?
- Pchli mistrz w swoim fachu! – zapewniła.
- Pfssss!
- No co!? Przecież i tak masz pchły!
Nizzre wróciła do dyndającego w kokonie dwarfa.
- Wiesz... co teraz... się stanie... knypku...?! – elfka stanęła malowniczo nad okokonionym dwarfem, krzyżując ramiona na piersi. – Będziesz jeszcze niższy!!! – uśmiechnęła się demonicznie.
Zacisnęła pięści, po jej bransoletach przebiegł świetlisty blask. Z metalowych obręczy magicznie wręcz wystrzeliły naraz po trzy lekko zakrzywione ostrza, długości pół metra każde. Nizzre, uzbrojona w sześć zabójczych pazurów, wyprostowała ramiona, opuszczając je wzdłuż ciała.
- Fufi, aniral maded?
- Yay! – pokiwał głowotułowiem Fufi, oblizując szczękoczułki.
- Jakieś ostatnie jęki...? - syknęła wyczekująco do dwarfa.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172