Zniszczona wioska gdzieś na równinach, pomiędzy Phalenpopis a Hyalieonem, wieczór. -Tośmy się powywyższali. Czasem to dobrze robi. Ładny miecz. Pewnie tak samo ostra stal, jak hm... język? Ale chyba byłby tu słowem nie na miejscu.-spytał Haradan. Ha... najlepszy, najostrzejszy, prawdziwy pogromca złych i potężnych twardzieli. Tylko że służę magowi, ale na czas podróży wspólnej mogę służyć tobie.- odparli miecz, żaląc się na swój los. -Wygląda na łucznika.- wtrącił mag, wzmagając tylko pretensje miecza do świata.- Nooo Nie! Czy nikt już nie ceni starej dobrej szermierczej szkoły! O Tempora! O Mores!*
Później nastąpiła kolacja. Skromna, ale zawsze lepsza niż nic. Po kolacji zaś gnom wziął topór bitewny i przyglądając mu się rzekł.- To płonący topór, całkiem niezły. Wygląda na dzieło njordzkiego płatnerza, a oni znają się na toporach. Jak się skupisz to zmagazynowana w nim magia otoczy cię tarczą ognia, która będzie chroniła przed ogniem lub mrozem i raniła głupców którzy cię wtedy zaatakują. Magii w toporze starczy jednak na jedno użycie tarczy ognia dziennie. Zniszczona wioska gdzieś na równinach, pomiędzy Phalenpopis a Hyalieonem, następny dzień. -Ładne zwierzę. Magia czy przywołanie?- na pytanie Haradana, gnom odparł krótko.- Magia transmutacji. Użyteczna rzecz.
I jak tylko Haradan wsiadł na bestię, ta zamachnąwszy kilka razy skrzydłami, wzbiła się w powietrze. Wierzchowiec Mac’Baeth’a, kierowany sprawnie ręką maga, szybko ruszył w kierunku bestii, która zdawała się kurczyć im bliżej niego byli. Gnom wykonał kilka kółek nad grupką, więc Haradan mógł się przyjrzeć, młodemu krasnoludowi z kuszą, elfowi i półrokowi w zbroi płytowej, oraz elfickiej druidce. A także „bestii” która powoli zmieniała się w małe dziecko z workiem na głowie. -Oto grupka, której nie spotyka się codziennie.- mruknął gnom i powoli bestia zeszła lotem koszącym w dół. Wyhamowując tor lotu machnięciami skrzydeł dopiero tuż na ziemią.
Gnom zeskoczył od razu o wylądowaniu, zapewne znając obyczaje przywołanej bestii. Następnie spytał zaskoczony.- A skąd wy się wzięliście na środku tej równiny? Ukryta dolinka na południe od Phalenpopsis
Sytuacja zmieniała się z minuty na minutę i niektórzy zaczęli się w tym wszystkim gubić.
Potwór zmniejszał się w zastraszającym tempie i powoli przybierał postac dziecka, najpierw przerośniętą, potem normalną. Yokura dochodził do siebie po niedawnych traumatycznych przeżyciach jakim było zagrożenie pożarciem przez meglara. Turam nerwowo ładował kuszę, a druidka wylądowała na ziemi przybierając swój normalny kształt. Timi tymczasem zdążyć się skurczyć się do normalnych rozmiarów i zaczął przetrząsać zapasy Turama wzbudzając w nim gniew. -Hej ! To moje!- krzycząc podbiegł do rozsypanych przedmiotów i zabrał stamtąd mapę, którą otrzymał od swego wuja. Najcenniejszy z wielu powodów, przedmiot.
Za rozmowę z Timim wziął się Rasgan. Jako że krasnolud nie wydawał się być urodzoną niańką. Przeklinając pod nosem dzieciaka, zbierał rozsypane magiczne mikstury i fiolki. - Mapa. Weźcie mapę i spróbujcie określić nasze położenie. Gdy to się uda, spróbujemy odszukać cel naszej podróży. Coś mi mówi, że nie mamy czasu do stracenia.. - -Nasze położenie... Leżymy totalnie? Jest nas czworo, daleko od Gór Środka Świata, które powinniśmy przekroczyć przez Arhaag, albo opłynąć. Aydenn nie żyje, nie mamy broni.- burknął niezadowolony krasnolud.- A teraz trafiła nam się sierota która w przypływie złego humoru może nas rozdeptać. Powiedz mi Rasganie, co jeszcze może pójść nie tak?
Wylawszy swe żale i obawy krasnolud mruknął. -Dwie trzy godziny na piechotkę w kierunku południowym i będziemy we wsi.Tymczasem z impetem wylądował pomiędzy nimi gryf niosący ze sobą gnomiego czarodzieja naznaczonego czarcim dziedzictwem i człowieka uzbrojonego w łuk, który wydawał się być dla niego bardzo cenny, oraz nerwowo trzymając się kudłów gryfa.
Gnomi czarodziej wydawał się być bardziej spokojny i szybko zeskoczył z bestii, zadając nonszalanckim tonem pytanie.- A skąd wy się wzięliście na środku tej równiny? * O TEMPORA! O MORES! [łac. o czasy! o obyczaje! - słowa Cycerona w jego mowie przeciw Katylinie]
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 09-03-2009 o 11:23.
|