Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2009, 21:48   #38
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zniszczona wioska gdzieś na równinach, pomiędzy Phalenpopis a Hyalieonem, wieczór.

-Tośmy się powywyższali. Czasem to dobrze robi. Ładny miecz. Pewnie tak samo ostra stal, jak hm... język? Ale chyba byłby tu słowem nie na miejscu.-spytał Haradan.
Ha... najlepszy, najostrzejszy, prawdziwy pogromca złych i potężnych twardzieli. Tylko że służę magowi, ale na czas podróży wspólnej mogę służyć tobie.- odparli miecz, żaląc się na swój los.
-Wygląda na łucznika.- wtrącił mag, wzmagając tylko pretensje miecza do świata.- Nooo Nie! Czy nikt już nie ceni starej dobrej szermierczej szkoły! O Tempora! O Mores!*
Później nastąpiła kolacja. Skromna, ale zawsze lepsza niż nic. Po kolacji zaś gnom wziął topór bitewny i przyglądając mu się rzekł.- To płonący topór, całkiem niezły. Wygląda na dzieło njordzkiego płatnerza, a oni znają się na toporach. Jak się skupisz to zmagazynowana w nim magia otoczy cię tarczą ognia, która będzie chroniła przed ogniem lub mrozem i raniła głupców którzy cię wtedy zaatakują. Magii w toporze starczy jednak na jedno użycie tarczy ognia dziennie.

Zniszczona wioska gdzieś na równinach, pomiędzy Phalenpopis a Hyalieonem, następny dzień.

-Ładne zwierzę. Magia czy przywołanie?- na pytanie Haradana, gnom odparł krótko.- Magia transmutacji. Użyteczna rzecz.
I jak tylko Haradan wsiadł na bestię, ta zamachnąwszy kilka razy skrzydłami, wzbiła się w powietrze. Wierzchowiec Mac’Baeth’a, kierowany sprawnie ręką maga, szybko ruszył w kierunku bestii, która zdawała się kurczyć im bliżej niego byli. Gnom wykonał kilka kółek nad grupką, więc Haradan mógł się przyjrzeć, młodemu krasnoludowi z kuszą, elfowi i półrokowi w zbroi płytowej, oraz elfickiej druidce. A także „bestii” która powoli zmieniała się w małe dziecko z workiem na głowie.
-Oto grupka, której nie spotyka się codziennie.- mruknął gnom i powoli bestia zeszła lotem koszącym w dół. Wyhamowując tor lotu machnięciami skrzydeł dopiero tuż na ziemią.
Gnom zeskoczył od razu o wylądowaniu, zapewne znając obyczaje przywołanej bestii. Następnie spytał zaskoczony.- A skąd wy się wzięliście na środku tej równiny?

Ukryta dolinka na południe od Phalenpopsis

Sytuacja zmieniała się z minuty na minutę i niektórzy zaczęli się w tym wszystkim gubić.
Potwór zmniejszał się w zastraszającym tempie i powoli przybierał postac dziecka, najpierw przerośniętą, potem normalną. Yokura dochodził do siebie po niedawnych traumatycznych przeżyciach jakim było zagrożenie pożarciem przez meglara.
Turam nerwowo ładował kuszę, a druidka wylądowała na ziemi przybierając swój normalny kształt. Timi tymczasem zdążyć się skurczyć się do normalnych rozmiarów i zaczął przetrząsać zapasy Turama wzbudzając w nim gniew.
-Hej ! To moje!- krzycząc podbiegł do rozsypanych przedmiotów i zabrał stamtąd mapę, którą otrzymał od swego wuja. Najcenniejszy z wielu powodów, przedmiot.
Za rozmowę z Timim wziął się Rasgan. Jako że krasnolud nie wydawał się być urodzoną niańką. Przeklinając pod nosem dzieciaka, zbierał rozsypane magiczne mikstury i fiolki.
- Mapa. Weźcie mapę i spróbujcie określić nasze położenie. Gdy to się uda, spróbujemy odszukać cel naszej podróży. Coś mi mówi, że nie mamy czasu do stracenia.. -
-Nasze położenie... Leżymy totalnie? Jest nas czworo, daleko od Gór Środka Świata, które powinniśmy przekroczyć przez Arhaag, albo opłynąć. Aydenn nie żyje, nie mamy broni.- burknął niezadowolony krasnolud.- A teraz trafiła nam się sierota która w przypływie złego humoru może nas rozdeptać. Powiedz mi Rasganie, co jeszcze może pójść nie tak?
Wylawszy swe żale i obawy krasnolud mruknął. -Dwie trzy godziny na piechotkę w kierunku południowym i będziemy we wsi.Tymczasem z impetem wylądował pomiędzy nimi gryf niosący ze sobą gnomiego czarodzieja naznaczonego czarcim dziedzictwem i człowieka uzbrojonego w łuk, który wydawał się być dla niego bardzo cenny, oraz nerwowo trzymając się kudłów gryfa.
Gnomi czarodziej wydawał się być bardziej spokojny i szybko zeskoczył z bestii, zadając nonszalanckim tonem pytanie.- A skąd wy się wzięliście na środku tej równiny?

* O TEMPORA! O MORES! [łac. o czasy! o obyczaje! - słowa Cycerona w jego mowie przeciw Katylinie]
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-03-2009 o 11:23.
abishai jest offline