Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2009, 22:01   #120
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Aleksandra Nassau


Dziewczyna siedziała obok Reynolda, opierając głowę na jego ramieniu, pusty wzrok skierowała ku wyjściu z altanki, w którym zniknął chwilę temu Girra i które zamknęło się dla niej samej. Miała dość całej tej sytuacji. Ludzie chodzili, krzyczeli, ekscytowali się, a jedyna osoba, która ich w tym miejscu prawie siłą zebrała i powinna zaprowadzić porządek, nie ingerowała w nic. "Demokracja jest dobrym systemem, gdy ma się na nią czas, widać dla niej jest go zbyt dużo." Gdy tak siedzieli, on obejmował ja ramieniem i starał się wszystko spokojnie wytłumaczyć piewcom cudów. Rozsądnie, trafnie, dokładnie tak jakby wiedział, o czym ona sama właśnie myśli. Żadne jednak logiczne argumenty nie trafiały do umysłów ludzi, którzy wierzyli dokładnie w to, w co chcieli wierzyć. Julek widać zmęczony rozmową na takim poziomie, który reprezentował Burke, zwrócił się do niej... Jak do dziecka. Przytomność wróciła do niej w jednym momencie, gdy po wręczeniu jej bukieciku, zaczął prosić o tłumaczenie. Wbiła w niego zimne spojrzenie, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego miała wrażenie, że ten chłopiec przecenił swoją wartość w tej rozgrywce.

-Ona nie żyje, nie rozumiesz, chłopczyku? I ty jej nie będziesz pamiętał, skoro jej ratunek dla twego sumienia poszedł w niepamięć.

Głosem wolnym od złości, acz pełnym zniecierpliwienia przedłużającą się sceną chciała zakończyć tę bezsensowną rozmowę. Ona już zrozumiała i wiedziała, że nie może się temu poddać - nie może uwierzyć zapomnieniu. Oni nie będą pamiętać, nie będą tęsknić, mieć żalu i poczucia osamotnienia... To jest szczęśliwy świat. Girra też już tamtej nie pamięta. Starał się być jej wiernym, ale tym światem rządzą własne prawa. Teraz spokojnie może oddać serce komukolwiek innemu, bo jeśli go straci, też nie zapamięta, że w ogóle był. Jednocześnie czy tylko ona jedna tu nie pasowała? Bo jak na razie tylko ona za wszelką cenę chciała stąd uciec, reszta ze smakiem przełknęła bajeczkę o stadzie i jego celu.

Podniosła się na ramieniu Reynolda i odwróciwszy się podeszła do jednego ze źródełek, chcąc zostawić za sobą cały ten cyrk. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że jednak zabrała ze sobą jego fragment...Aż do momentu, w którym woda zaczęła się mienić odbitym blaskami różnobarwnych piórek z bukieciku, który nadał trzymała w dłoni. Przykucnęła przy źródełku i przymknęła oczy, a chłodna mgiełka unosząca się z nad niego omiotła jej twarz. Gdy je otworzyła zobaczyła stojącego za nią Reynolda. Widać na moment cała wrzawa w altanie ucichła, każdy znalazł sobie zajęcie lub temat. Usiadł koło niej, w jakiś sposób wiedział, że potrzebuje jego wsparcia. Ona zaś nim się odezwała spojrzała raz jeszcze w kierunku wyjścia.. Kogoś brakowało, ale nie to było teraz najważniejsze.

- Co ja mam zrobić z tym Girrą?
- Za słabo znamy tego człowieka, ale jest przywiązany do tej ziemi, raczej nam nie pomoże.
- Zostawić?

Pytanie rzucone mimochodem, odpowiedź jasno sugerująca priorytety, próba zrzucenia na kogoś innego odpowiedzialności.

- Co myślisz o nim w głębi duszy. Zastanów się, do Ciebie należy odpowiedź.
- Jakoś mi się wydaje, że wiesz.

Reynold wstał jak oparzony z miejsca, wpierw delikatnie odsuwając dziewczynę od siebie. Coś było nie tak, przecież zwykłe ludzkie zaufanie nie mogło go aż tak odstraszyć, a tym bardziej wywołać prawdziwego zakłopotania u dorosłego, poważnego mężczyzny, który miał już wystarczająco dużo czasu żeby pogodzić się z tym, że zawsze będzie znał ją na wylot. Wstała za nim i spojrzała mu w oczy, mógł jej powiedzieć sam, albo... Po prostu oddać myśl, bez własnej woli.

- Co jest nie tak, Reynoldzie?
- Nic, po prostu nie do mnie należy ta decyzja.

Sam wybrał, tę odrobinę trudniejszą drogę, która jednak zaprowadziła dziewczynę w ślepą uliczkę. W ostatniej chwili zrozumiała, że naprawdę nie chce tego zrobić, że to jest jej przyjaciel, a tak się z przyjaciółmi nie postępuje. "Przyjaciel?"
W jakiś sposób wydało się Aleksandrze, że Rey odetchnął z ulgą. Sama wzięła głębszy oddech i odpowiedziała:

- Nie mówisz mi wszystkiego.
- Znam Cię dobrze, ale nie jestem Tobą, nie potrafię podjąć za Ciebie decyzji. Proszę, nie wracajmy do tego.

Zrezygnowana usiadła z powrotem.

- To chociaż przestań uciekać.

"Jeden już uciekł, nie musisz być następny."

- Dalej tu jestem, nie ucieknÄ™.

Przysunął się do niej i lekko pogładził jej ramie. Gdy to zrobił wezbrała w niej ogromna fala gniewu, lecz nie jej własnego. Uderzyła ją prawie spychając na kolana. Purpurowa wściekłość, rządzą kary, aż do nienawiści. Mogła to być nienawiść fanatyka religijnego, który nienawidził ludzi, których właśnie miał zabić i równie mocno nienawidził siebie oraz Boga, dla którego to robił; albo mogła to być nienawiść ofiary do kata - Noys. Nim jedne barwy przebrzmiały kolejne zaczęły wplatać się w blednące strzępy poprzednich. Tym razem głęboka żółć strachu i wycieńczenia. Drżąca, gorejąca żądająca szybkiego rozwiązania, a później tylko przerażający krzyk boleści. Na nowo zalała ja fala czerwieni, którą rozmył dopiero głos Girry:

- Wody! Nie stójcie tak. Niech ktoś przyniesie mu wody!

Nie zważając na nic ruszyła wprost do pomieszczenia obok, zostawiając za sobą Reynolda i źródełko. Wpadła do sali, w której kolejne sceny już zmieniały się jak w kalejdoskopie. Rudy mężczyzna układający na posadzce strzęp ludzkiej istoty, jaką stał się Mike, bogobojny Julek, znów czyniący swoje cuda, Girra żądający pomocy dla poszkodowanego. "I co? Nie pomógłby mi ktoś inny, Girro?"
Nim wszystko się uspokoiło Julek minął ją biegnąc do źródełka, wrócił z wodą i nowym zapałem do szerzenia własnych idei. Skąd w tym chłopcu brało się tyle energii Aleksandra chyba nie da rady zrozumieć nigdy. Odsunęła się na ubocze, raz tylko krzyżując swoje spojrzenie z Rudzielcem. Wszyscy biegali, mówili, Julek na nowo podjął wyzwanie - zażądał zrozumienia dla mężczyzny, który poczęstował ją papierosem. Nie przemówiło to do niej, ani hologram roztaczający dzieje z przeszłości, czy to przyszłości Tyburcjusza, ani próba usprawiedliwienia go. Postanowiła zrozumieć, co chce naprawdę osiągnąć ten chłopiec całym tym nie do końca dopracowanym przedstawieniem. Skupiła się na jego myślach, na tej najdrobniejszej nitce z pajęczyny unoszącej się w przestrzeni w wokół niej... W jednej sekundzie przez jej umysł przetoczyła się cała, ogromna fala tej plątaniny. Wszystkie myśli odbijające się w umysłach ludzi stłoczonych w altance przeorały jej własny: "Julian po prostu był dobrym chłopcem - chciał uchronić obcego człowieka przed nieludzkim losem, jaki spotkał Mike'a, Mike zabijał własnego ojca, on go widzi, on mu kazał skłamać w rozmowie z Jonathan'em, Jonathan chce zemsty, pragnie jej, pożąda zemsty, której sam nie był w stanie dokonać, a której połowicznie dokonał Sędzia, którego Horacy panicznie się boi, który kojarzy mu się z bólem; Horacy jest przerażony tą sylwetką umiłowango Idvy, on wie, co on potrafi zrobić, jak zniszczyć wolę, jak zranić ciało tak, żeby nigdy o tym nie zapomnieć; widział ogień, czuł go, przeszywał go, spływał po nim wraz ze skórą, dostając się coraz głębiej i głębiej, tak, że leczenie było wtedy tylko złudzeniem, które teraz próbował im wcisnąć Tyburcjusz, Tyburcjusz, który nie ma drugiej zdolności, ciągle coś udaje, Mija go leczyła, ale o niej cicho sza, tak jak cicho sza o czymkolwiek dla Charles'a. Wysoki wampir, z Miją do Flo, Firtyx... Girra, Horacy, Mike..."

Ciężki walec myśli pozbawił ją tchu, pierś zatrzymała się w pozycji wdechu. Zrobiła krok i nim ktokolwiek zdołał się zerwać by jej pomóc uderzyła całym ciężarem w mozaikową posadzkę, a owal jej jasnej skóry zalała krew. Bukiecik piór rozsypał się tuż przy jej twarzy, tonąc w szkarłacie...

 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 08-03-2009 o 22:18.
rudaad jest offline