Bończa zlazł z napowrót z konia i z mnichem się uściskał. I przy tym powitaniu księżulo krągłości zmiarkował, jego nie jego samego a maniereczki co ja Litwin przy pasie miał.
Cóż było robić ?
Odpiął ją i podał bożemu słudze. Ten z wdzięcznością na niego popatrzył i zaraz do ust przytknął a sadząc po gulganiu jakie się słyszeć dało oddał się umniejszeniu jej zawartości z zacięciem godnym lepszej sprawy.
Wnet jednak oderwał ją od ust obtarł je połą wyszmelcowanego habitu i oddał panu Jackowi.
- Powiadam ci synu, ze wszelakie zło w tej Rzeczypospolitej z picia onego diabelskiego napoju się bierze. Czart w swej chytrości jednak lekarstwo na skołatane nerwy z niego uczynił, przeto i czasem nawet i pokorni słudzy Pana Naszego duszę nadwątlona przejściami, abo też niesprawiedliwością ludzką, pokrzepić się nim muszą. Spojrzał bystro Bończa na księżula
- Pogonili ? Znowu naszli jakeś frater dziewkę w sianie obracał ?
- JA ??? - oburzył się świętobliwy Grzegorz - krzywdę mi panie rycerzu czynisz takim posądzeniem. Lud u nas prosty wiary nieuczony, któremu wyłożyć arkana chrześcijaństwa akuratnie trzeba, a temu tłum karczemny niesposobny, skupienia i nabożnego namysłu trza.
Czasem i w stodółce.
Pan nasz w stajence przecie leżał. A wiara u nas licha. Słowu człeka bożego nie chcą ucha przychylić i nie zważając na osobę święta dyzgusta chcą mu czynić. Aleć mniejsza z tym odpuszczam im jako prawy chrześcijanin.
- Ale tu widzę i dzieła miłosierdzia trzeba dokonać - rzekł patrząc bystro na rannego.
- PAX, PAX miedzy chrzescijany - rzucił w stronę Głodowskiego i Dmitrija, po czym nie przerywając gadać zajął się Michaiłem.
- Wieści straszne idą i nie wiadomo którym wiarę dawać. Ponoć Tatarzy nadciągnęli i koszem wedle Zaporoża stoją. Sam Chmielnicki nie wie jeszcze w którą stronę się obrócić, Sicz wrze, panowie Potoccy na Kozaków chcą iść, po stepie za listami jakowymiś ludzi gnają, wojewoda Kisiel Ku zgodzie woła, ferment !!!
By jeno w tym fermencie Rzeczypospolita nie zniszczona grzechami swymi została jako to Sodoma i Gomora, co łacno się stać może skoro i na sługę bożego rękę chcą bezbożnicy podnosić - pytlował dalej zmieniając bandaże rannemu.
Przysunął się pan Jacek ku reszcie
- Schowajcie waszmościowie szable, bo tu poważne rzeczy się dzieją, poszczerbić się zawżdy zdążycie... - patrzył na Tatarkę jakby poparcia szukając. |