Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2009, 16:45   #83
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Jak go dopadnę, to sprawię że rodzona Matka go nie pozna.
- Spokojnie!
- Jak śmiał!
- Emanuelu Spokojnie!
- Wesz?
- Spokojnie!
- Menda może jeszcze!
- Emanuelu...
- On mi od wszy nawtykał!
- Nie tobie, tylko mojemu siedzeniu...
- Że jest zawszone.
- Na pewno nie miał na myśli niczego złego, na pewno też nie chciał Cię urazić.
- Na pewno będzie miał okazję o tym pomyśleć leżąc w łupkach i czekając aż mu się kości pozrastają!
- Em...
- Skopię mu tyłek tak, że nie będzie wiedział jak się nazywa....


Tak oto Brbakowi upływał czas na wesołej konwersacji z przyjacielem i prowadzeniu stadka Owieczek Światła przez drogę jaką im Palladine wyznaczył. Ork otrzymał zaszczytne miano przewodnika tego stadka. Tak więc prowadził on swe owieczki niczym pasterz. Prowadził je tam gdzie uważał, że prowadzić je powinien, czyli Światło wie gdzie. Cała sytuacja była bardzo ekscytująca do momentu...

... do momentu, gdy jakieś podejrzane coś złapało go za nogę i pociągnęło. Chwyt i cała reszta była na tyle mało oczekiwana, że Barbak zaliczył popisową glebę, a następnie ślizgiem powędrował na spotkanie swego przeznaczenia.
- IIIIIIIIHHHHhhhhaaaaaaaaaaaaaa!!!! Emanuel zdawał się świetnie bawić stając na napierśniku orka i balansując niczym na deskorolce. Ork natomiast daleki był od wydawania radosnych okrzyków. Horyzont na który patrzył zmienił się na raz z horyzontalnego na wertykalny a świat zdawać by się mogło stanął na głowie. Mało tego że stanął głowie, to jeszcze przed nim wyrosła z niebo-ziemi gigantyczna, mięsożerna stokrotka. Kwiatek chciał najwyraźniej wszamać go z jego pchłami, chciał także wszamać zielonooką elfkę. Jeszcze dziwniejszym było, że zaplątana w roślinkę elfka zaczęła go uspokajać... Barbak od zawsze wiedział, że długousi są pozytywnie nastawieni do wszystkiego co zielone... ale miał nadzieje, że w tym przypadku jego zieleń będzie odebrana pozytywniej niż zieleń roślinki.

Jego nadzieje zostały rozwiane gdy halabarda minęła go o kilka cali i odcięła od pnączy... chwila powolnego spadania została zakończona ponownym twardym lądowaniem. Tym razem na całe szczęście mniej twardym, nieszczęście, że w błocie.
Uzjel, bo jego wybawcą był Uzjel, rozprawił się z żywą sałatką i przybierając pozę mężnego męża ze zbrojną zbroją i ostrym miczem (w jego przypadku halabardą). Przybierając postać epickiego bohatera zaczął napomykać coś na temat zasad dobrego wychowania. Podle tych zasad zdejmowanie maski w obliczu niebezpieczeństwa było (jakby to on rzekł) nieroztropne. Orkowi cisnęło się na usta co bardziej soczyste określenia... powstrzymał się jednak. Miast tego wygramolił się z błota.
- Rodriges?! Jesteś!?
- Ale oko!
- Zamknij się!
- Penie ładnie pachnie!?
- Zamknij się!
- Ciekawe czy jest smaczna?


Głośne uderzenie w napierśnik odbiło się echem w jego wnętrzu. Oprócz echa dało się słyszeć jednak liczne przekleństwa.

Barbak skłonił głowę.
- Pozdrowiona bądź w imię Światła! Imie me Barbak, syn Zerat'hula. Herbu mego, ni klejnotu wyjawić mi nie wolno, bom jest rycerzem obłędnym...
- Cześć Lalka!
Emanuel był już na szczycie orkowego hełmu i czymś wymachiwał w stronę elfki.
- Daruj Mu Curcia, takie teksty. Nie wyżyty jest. Biedak!
- Boś mi ostatnią samicę zatłukł![/i]

Na twarz orka wypłynęła mina będąca pomieszaniem twarzy niewiniątka i prawiczka, po czym zaśmiał się rubasznie.
Zasady dobrego wychowania zostały zatem wypełnione. Przedstawili się sobie i podążyli dalej.

Zielonooka niewiasta zdawała się spoglądać na niego jakby z niedowierzaniem, jakby z nieufnością. Barbaka to raczej mało interesowało. Był tu w bardzo konkretnym celu, a pojawienie się tej elfki, oznaczało pojawienie się kolejnego gracza. A wygrać mogło tylko jedno. Oczywiście musiało ono być zielone!

Gdy dotarli do jeziora i łódki dowiedzieli się, że na ich drodze stanęła kolejna przeszkoda. Na fakt braku możliwości przebycia jeziora łodzią Barbak zareagował raczej obojętnie. Podszedł do krawędzi jeziora, włożył doń rękę.
- Chłodna, ale pływałem już w zimniejszych.
- Ani mi się waż kąpać! Słyszysz? ANI MI SIĘ WAŻ!
- Cicho przyjacielu. Wskoczysz sobie na zbroję.


Ork zaczął odpinać paski zbroi. Zdawał sobie sprawę, że striptiz w jego wykonaniu może być mało atrakcyjny dla otoczenia... cóż mało, go to obchodziło.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline