Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2009, 19:32   #123
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
W duchu Reynold pożałował Juliana, przeczuwając z góry jak Aleksandra zareaguje na jego dziecinną prośbę. Niepotrzebnie, gdyż odpowiedź z jej strony, gdy już nastąpiła, nie wydała się szczególnie agresywna. Awantura rozeszła się po kościach, a dziewczyna wstała i oddaliła się od nich. Co mógł innego zrobić w tym momencie, jak nie pójść za nią.

Odchrząknął. Rzucił kilka szybkich niewyraźnych słów, sam nie wiedział co powiedzieć, czy przepraszać za to Juliana, milczeć, czy może pocieszać. Jakiej właściwie odpowiedzi oczekiwał ten chłopak?
-Powinienem do niej pójść. Przepraszam.-zdecydował wreszcie, gestem wskazując na wnękę ze źródełkiem.

Gdy Aleksandra otworzyła oczy, on stał przy niej, nie zdążyła nawet odczuć samotności. Znał jej myśli, wiedział w jakiej rozterce się znajduje. Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć dziewczyna pierwsza zadała pytania. Pytanie, którego się spodziewał, proste, które jednocześnie stało się pretekstem do dalszej zgubnej rozmowy.
"Jakoś mi się wydaje, że wiesz."-słowa wypowiedziane łagodnie, zabrzmiały jak ostrze sztyletu. Dowiedziała się, skąd? Może wiedziała i testowała go tak od początku. Dotąd spokojny, spanikował. Zerwał się. Potrzebował choćby sekundy do namysłu. Nie chciał, żeby teraz spojrzała mu w oczy. Oczy zawsze zdradzają kłamstwo.

Przez chwilę mógł przygotować się do obrony. Słyszał jej myśli, dziewczyna niczego się nie domyślała, nie zastanawiała aż do teraz. Jednym nagłym zrywem niemal się zdradził. Brnął dalej w rozmowę, choć nie kłamiąc. Podawał kolejne argumenty, zręcznie balansując na granicy podania tego najważniejszego.

W tamtej chwili broniąc się, całkowicie otworzył się na umysł dziewczyny. Poczuł, gdy próbował użyć swych mocy, przejrzeć swym wzrokiem na wylot.

"Nie powinnaś tego robić Olu. Jest Twoim przyjacielem."

Ze smutkiem wysłał jej myślowy sygnał. Poczuł drobne ukłucie, wątpliwość, może przykrość, że próbuje go szpiegować, choć musiał przyznać, że właśnie mimowolnie robi to samo. Poznał też jej intencje, więc nie mógł się gniewać, choć fakt istnienia tajemniczego połączenia, wolał poruszyć w lepszym, dogodnym miejscu i najlepiej innym odległym czasie. Usiadł na powrót przy dziewczynie, przytulił ją. Chciał słowami i czynem, zapewnić ja o swojej przyjaźni.

Nagle Aleksandra znów się zaniepokoiła. Krzyki, które dotarły do nich, sprawiły, że oboje wstali z miejsca, jak para nastolatków przyłapana przez rodziców. Rozdzielili się, Aleksandra pierwsza wyszła do głównej sali, zaraz za nią powędrował matematyk. Widząc rannego zemdliło go. Ręka Mike'a przypominała efekty z jakiegoś współczesnego horroru. Reynold nie trawił obecnego nurtu w tej gałęzi kinematografii. Może, jak sam zwykł kiedyś żartować, stwórca pobłogosławił go słabym żołądkiem, za to mocną głową, choć wbrew powszechnemu rozumieniu tych słów, nie odnosiło się to do alkoholu. Mógł się o tym boleśnie przekonać upijając się tamtego wieczoru, przed przebudzeniem w Thargocie.

Mężczyzna natychmiast cofnął się, nie chcąc patrzeć na medyczne zabiegi Juliana. Poszedł za wodą, lecz długo szukał jakiegokolwiek pojemnika. Julian, zdołał zatem go wyprzedzić. Wrócił na miejsce z kubkiem wody, a skoro Mike już jej nie potrzebował odstawił na boku.
Nie znał się na medycynie, ale miał torbę pełną medykamentów. Podszedł do miejsca w którym pierwotnie siedzieli z Aleksandrą i sięgnął do torby, w poszukiwaniu bandaża. Chciał go podać Julianowi, lecz chłopak obszedł się bez takich środków. Rana zagoiła, wiec i środek opatrunkowy stał się zbędny. Matematyk był pełen podziwu dla daru Juliana.

Postanowił nie przeszkadzać, także później, kiedy nastąpiły kolejne kłótnie, do których spokojny człowiek wolał się nie wtrącać. W tym czasie podszedł do niego Mike. Zastanawiało go, czemu podszedł do niego. Patrząc mu w twarz, rozważał w myślach, co sądzić o tym człowieku. Formalnie, nie zabił, bo Jonathan żył i miał się dobrze. Czy należało dać mu szansę? W tym momencie postanowił być ostrożnym w konwersacji mężczyzną, ale tez starając się nie zrazić go do siebie. Był niebezpieczny i nie wiadomo co przyjdzie mu do głowy.

-Nie straciłeś wiele.-zaczął rozważnie-Bardziej przypomina to jarmark niż naradę. Poznaliśmy kilka praw rządzących tym miejscem i kar za ich złamanie. Najważniejsze poznałeś samemu, inne dotyczy jegomości takich jak on-wskazał Tyburcjusza-jest tu jakby niewolnikiem, chce przystać do nas, by zmienić swój status.-w tych kilku słowach mógł streścić całe niedawne zamieszanie. Nie wspomniał o Ivet, uznał, że dość ma tłumaczeń, a i jej osoba nie miała dla Mike'a wielkiego znaczenia.

-Na razie jeśli dobrze liczyłem głosy jest remis. Ani za, ani przeciw propozycji Tyburcjusza, może Ty coś zmienisz-zamilkł. Targnął nim lekki ból głowy. Usłyszał wiele dziwnych myśli, podobnie jak podczas walki z hydrą, gdy Aleksandra użyła daru, a zarazem inaczej, więcej. Wtedy myśli rozszczepione na osiem głów należały do jednego człowieka, te zaś do wielu. Dotknął dłonią skroni, ukradkiem spoglądając na Aleksandrę.

Z boku ktoś mógłby pomyśleć, że matematyk stara się skupić w jakimś celu. Patrzył na Aleksandrę gdy padała, czyżby to on jej jakoś zaszkodził? Ktoś bardziej współczujący pokroju Juliana wyciągnąłby zgoła inne wnioski. Pomyślałby, że i jego coś zraniło. Gdyby przypomniał sobie Ivet, zastanowiłby się czemu ta dwójka tak wzajemnie na siebie oddziałuje. Można było wyciągnąć wiele wniosków, gdyby je ktoś zechciał dostrzec, lecz jak to w realnym życiu, większość ludzi nie szukała.

-Ola!-krzyknął mijając w biegu Mike'a. Przypadkiem mógł nawet obić się o jego cudem wyleczone ramię, lecz nie zważał na to. W jednej chwili znalazł się przy nieprzytomnej dziewczynie. Przeraziła go ilość krwi, umysł jego był skłonny zawsze wyolbrzymiać takie zjawiska. Mimo to zachował się całkiem przytomnie.

-Niech ktoś przyniesie wody!-słowa te znów rozległy się po całej altance.-Julianie!

Przyklęknął przy dziewczynie. Próbował podnieść bezwładne ciało, opierając ja o siebie. Zbliżył policzek do ust sprawdzając czy oddycha. Nie mógł zatamować krwotoku z nosa, lecz przechylił jej głowę do przodu, aby się nie zadławiła. Tyle mógł zrobić, na tyle stać go było po kursach pierwszej pomocy. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę, jak ważne są i jak przydane mogą się kiedyś okazać.


***
Po pytaniu Juliana i odejściu Aleksandry, matematyk podąża za nią.
Zamieniają kilka słów na osobności. Reynold używa swej mutacji powstrzymując dziewczynę od telepati. (punkty do odjęcia)
Słysząc krzyk, podchodzą do reszty. Matematyk przygląda się, próbuje pomóc, ale Julian jest szybszy.
Nie wtrąca się do kłótni Jonathana i Juliana, w tym czasie rozmawia z Mikem
W połowie rozmowy boli go głowa i dostrzega upadającą dziewczynę, podbiega doniej i próbuje ratować.
 
Glyph jest offline