Lekko przerażony (mający jeszcze w pamięci wcześniejszą przerażającą minę Chekelea) i zdziwiony mężczyzna podniósł się z ławy i zrobił jakby krok do tył wyciągając jednocześnie miecz z pochwy. W afekcie jednak zapomniał, że ma za sobą ławkę i przekoziołkował się do tyłu jednocześnie mówiąc i przeklinając -Jak to pogadać do cholery... aaah, w diabła rzydź. Schowaj ten topór chłystku!
Pozostali klienci zerwali się z miejsc, synowie gospodarza pobiegli z krzykiem na zaplecze po ojca. Dwoje mieszczan siedzących najbliżej drzwi wybiegło krzycząc - Straże!!!. Mężczyźni dotychczas grający w karty powstali i wyciągnęli sztylety przypatrując się wzrokiem złaknionym krwi...
Niziołek natychmiast rzucił się pod stół między nogi klientów, powoli czołgając się ku wyjściu.
Chekelea niczym błyskawica wskoczył na ławę roztrącając wszelkie talerze i kufle obryzgując ich zawartością klientów, w tym Tarrę i Draco. Zeskoczył na ławkę gdzie wcześniej siedział strażnik, zamachując się toporem... |