Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2009, 21:48   #13
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Uśmiechnął się cierpko, ale ze spokojem skinął głową. Swoje odsiedział, ale satysfakcji z widoku łachmyty trzymającego się za rozwalony nos, nikt mu zabrać nie mógł. Bez pośpiechu zajął miejsce przy stole, stwierdziwszy że jeśli nikt nie podwędził jego rzeczy do tej pory, to nie uczyni tego też teraz. Karczmarz szybko podał jedzenie oraz kufel pienistego. Lekki uśmiech zagościł mimowolnie na twarzy Joachima, kiedy spróbował jajecznicy na kiełbasie.
Niespiesznie smakował specjału gospody, nie przykładając większej uwagi do tego co działo się w pomieszczeniu. Zresztą sam wystrój także nie zaprzątał jego myśli, które chwilowo niepodzielnie zajmowało to proste zajęcie jakim jest pożywianie się. Dopiero kiedy usłyszał owo magiczne słowa „skarb” sekretnie spojrzał w stronę Josefa, który zresztą w chwilę później zaprosił go do stołu. Ciekawość oraz możliwość napicia się darmowego piwa okazały się zbyt silnymi i ostatecznie zabrawszy resztę swojego skromnego posiłku usiadł na wskazanym mu miejscu, dziękując skinięciem głową. Nadal nie wypowiedział nawet słowa, w skupieniu słuchając innych. Niespodziewane słowa o sprawach osobistych wrzuciły jego umysł na tor wspomnień. Przed oczyma jak żywe stanęły obrazy z nie tak znowu odległej przeszłości.

***

Mdłe światło księżyca lekko rozjaśniało mrok panujący w alejce. Serce biło mu jak młotem, niestrudzenie pompując krew do zmęczonych mięśni. Przez chwilę pozostawał bez ruchu czekając aż kroki oddalą się i przycichną, zaraz potem opuścił mizerną kryjówkę i ruszył w dalsza drogę. Kto mógł przypuszczać, że tak się to skończy? Z własnej głupoty zaprzepaścił wszystko… teraz nie było już odwrotu, musiał uciekać, zbyt dobrze go znał by nie wiedzieć jak skończy się pojmanie. Nie będzie wysłuchiwania próśb i usprawiedliwień, nie będzie litości, będzie tylko krótki błysk ostrza a potem ciemność.
Przemykając w cieniu starał się unikać co bardziej prawdopodobnych tras ucieczki. Jednak pomimo wysiłków nie dało się wszystkiego przewidzieć. Dwaj pachołkowie spotkani kilkanaście minut wcześniej, nie byli zagrożeniem, ale raban jakiego narobili wystarczył by sprowadzić innych. Joachim nie miał zbytniego wyboru i bez zbędnych sentymentów pozbył się przeszkody w najprostszy sposób. W tej chwili liczyło się tylko i wyłącznie jego życie i ktokolwiek stanął mu na drodze musiał się z tym liczyć.


***

Ponury uśmiech na moment zagościł na jego ustach, kiedy przypomniał sobie tą dziką ucieczkę przez najgorsze rejony miasta. To był przełom w jego życiu, potem było już tylko gorzej. Los uśmiechał się do niego tylko po to, by po chwili kopnąć jeszcze mocniej niż poprzednio. Pokręcił głową, dopił resztkę piwa po czym w końcu ściszonym nieco głosem odezwał się, jakby chcąc pokazać że język ma jeszcze na miejscu.

- Wypada się przedstawić i podziękować za poczęstunek. Zwę się Joachim Heizenberg, rodem z Imperium jak chyba zresztą widać.W zasadzie sprowadza mnie tu przypadek, koń okulał mi tuż przed samą faktorią a o nowego tutaj niełatwo. Zresztą jak przypuszczam o mojej drobnej przygodzie z tutejszym , rzekomo uczciwym handlarzem już zdążyliście usłyszeć. Nie będę się usprawiedliwiał, dureń sam jest sobie winny, gdyby zażądał normalnej ceny, nawet lekko zawyżonej wszystko inaczej by się skończyło. Jednak kiedy usłyszałem na jaką kwotę wycenił tą nędzną chabetę, wręcz osłupiałem. Z początku pomyślałem że proponuje mi rasowego wierzchowca, którego gdzieś indziej trzyma, ale pazerny drań szybko wyprowadził mnie z błędu "Chcesz konia, to płać, jak to nie wynoś się, żebraków u nas i tak już nazbyt wielu". Krótko mówiąc krew mnie zalała, kiedy to usłyszałem. Tak jawnego zdzierstwa, nie wstydzę się porównać do rabunku, choć po prawdzie to nie sądzę, by jakikolwiek rzezimieszek tyle zdołał uzyskać z jednej ofiary. Ech przesiedziałem noc pod kluczem, ale widać ludzi tu rozsądni, nie przesadzają z karaniem za tak drobne przewiny. Dobrze wiedzieć, że są ludzie nie żerujący na cudzej niedoli... -

Nagły potok słów ustał równie nagle, jak się pojawił. Z zadowoleniem Joachim spoglądał na twarze zgromadzonych, wypatrując oznak zainteresowania. Sam na powrót wziął się za kufel, przed momentem napełniony przez karczmarza. Coś mówiło mu, że zabawi chwilę w tej okolicy, pomimo tego że pilno mu było do własnych spraw.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline