Siergiej Bielyj
-
ars conjuctionis et spiritus.. - dokończył za
Mistrzem Sieroża bez uczucia dumy, czy znajomości uczelnianego bałwana. Po takim czasie spędzonym w Tradycjach, kiedy nawet twoja własna niebardzo się do ciebie przyznaje, szukasz odpowiedzi u innych. Starożytne języki miały w sobie to coś. Ten styl i lans. Mógł się czuć tylko podrzędnym przy Mistrzu. Wszak był tylko Adeptem, dość świeżym i dość naciąganym. A jego próby zabawy z ledwo co poznanymi najnowszymi tajnikami Umbr, skończyły się na porażonej tkaninie Rzeczywistości. To coś, czego chciał uniknąć.
-
Proponowałbym najpierw zaszyć to paskudztwo, które za sobą zostawiliśmy. - odparł spokojnie obserwując obszar, z którego uciekali -
Ściągnie to tu duchy i resztę szalonego szachrajstwa. Nie możemy zostawiać za sobą śladów.
-
Mróz to nie problem. Łatwo sobie z nim poradzić.. - mruknął -
Zależy nam chyba jednak na czasie..
-
Co jest Ravna? - zdawał się wyczuwać coś od pokrewnej mu magini. Z otępiałego spojrzenia myśliciela z rozczochranymi włosami, przyjął przenikliwe oblicze badacza. -
Oho.. powolutku. Coś się narobiło..
Kiedy miał nastać cichy spokój, znów musieli działać szybko. Byłoby to prostsze, gdyby nie konieczność ucieczki z bagażem. Tak. Oficer.. musi go pilnować. To pierwszy krok do powolnego przechylania szali wojny na ich korzyść. Gdy patrzy na magów z Fundacji, łapie ciężki oddech. Jest ich tak mało.. A większość z nich już chciałaby stąd uciec. Może prócz tych, którzy zwą to miejsce domem. Na tych można, szczerze, polegać.
-
Abraham! - krzyknął w stronę
Adepta -
Pomożesz mi przenieść to truchło?
Sieroża spokojnie wyjął swój przed chwilą skryty stary GPS. Przykucnął przy ciele półprzytomnego
Oficera i poklepał go po ramionach jakby chciał go podnieść. Jeśliby
Jon pochwycił jego nogi w zamyśle targania go razem przez lód, Bielyj parsknąłby śmiechem nad roztrzepanym uczonym. -
No.. specu pokonywania odległości. Dasz radę nas przenieść w miarę zgrabnie na brzeg? Pomogę ci.
Siergiej obrócił jeszcze głowę w stronę
Aureuliusza. Powił nieco niezgrabnie, raz powolnie, raz pośpiesznie, ochrypłym półgłosem. -
Mistrzu, jeśli mi wolno zasugerować. Potrzebujemy nieco czasu. Lód złudny, jezioro większe niż się zdaje. Ktoś potrafi utrzymać jego wytrzymałość jeszcze na chwilę? Cokolwiek za byt nie dobija się spod spodu, nie chcemy się o tym przekonać z tego miejsca..
-
I.. nim opuścimy duchowy świat.. mógłbym załatwić jeszcze jedną rzecz? Nie zajmie ona długo. Oczywiście już na brzegu.