Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2009, 11:07   #124
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Dominique w milczeniu obserwowała to co działo się w altanie.
Wygrała batalię o życie Mike’a, teraz musi wygrać trudniejsza, o ochronę całego Stada przed większym złem. Bądź ostrożna, bo inaczej wszystko przegrasz.

Najbardziej zaskoczyło ja, że Julian początkowo najzacieklejszy przeciwnik Tyburcjusza teraz broni go i zachwala przed resztą. Cóż, zmienny jak chorągiewka, ciekawe co będzie jego następnym posunięciem?

Po tym jak usłyszała, że Pizarro jest prawnikiem jej jakiekolwiek pozytywne uczucia wobec tego mężczyzny zniknęły. Był dla niej żywym przykładem tego zestawu cech jaki dla niej wykluczał bycie prawnikiem. Kłamał bez zmrużenia oka chcąc tylko poprawić swój wizerunek w oczach Stada.
Nie mówił nic o Mijii pozwalając by ludzie snuli domysły i konfabulowali na temat tego jakie to on musiał znosić katusze.

Ba, nie mieli prócz jego słów niczego na poparcie tego, że cokolwiek mu grozi.
Dominique z jednej strony rozumiała jego chęć poprawy swego statusu, ale nie zamierzała pozwolić by robił to kosztem ich samych, tak boleśnie nieświadomych praw i zasad panujących w tym miejscu.

Słuchała jego słów, nie wierząc ani jednemu. Jej pierwsza ocena była jednak najbardziej prawidłowa.
Gracz.

Znała aż za dobrze takich ludzi, oni grali tylko dla siebie, nigdy dla innych, liczyły się tylko ich cele i korzyści.
Tylko ich.
Brali od innych wszystko co tamci mogli im dać i odchodzili bez zmrużenia oka gdy nie można było wziąć więcej.

Noys, znowu szybki w ferowaniu wyroków, najpierw zrugał Juliana, a potem, by chyba pokryć czymś innym ten występek zaoferował Tyburcjuszowi miejsce w Stadzie.
Jakbyś miał do tego jakiekolwiek prawo, Jonathanie…
Dominiuque w jednej chwili z przerażająca jasnością uświadomiła sobie co tak naprawdę znaczy być Opiekunem. I jak silna musi być by nie ulec pokusie…
Teraz ważniejsze jest jednak to, by Mike był w pełni zdrowy.

-Horacy, czy mógłbyś mnie wraz z Mike’em powrotem zaprowadzić do Azylu? Sadzę, że Mike teraz tego najbardziej potrzebuje...
Zwróciła się do niego z ta prośbą, bo czuła, iż potrzebuje on wyrwania w tej chwili z otoczenia w jakim się znajduje, a chciała z nim jeszcze omówić kilka kwestii bez uszu jakie mógłby ich podsłuchiwać

Nagłe zamieszanie przy źródełku stanowiącym podstawę fontanny zwróciło jej uwagę.
Najbardziej poważnie wyglądający mężczyzna, tak, Reynolds Burke trzymał lejącą mu się przez ręce nastolatkę, Aleksandrę. Jej twarz, podobnie jak przód koszulki pokrywały plamy świeżej krwi..
Wyćwiczonymi długą praktyką ruchami sprawdziła puls i rytm oddechu dziewczyny.
-Nie stójcie tak tu jak kury, ona potrzebuje powietrza!.

Z czystej jak wszystko co miała na sobie chustki Lorenca zamoczonej w zimnej źródlanej wodzie zrobiła kompres który położyła u podstawy nosa Alexandry.
Spojrzała na pełnego lęku Reynoldsa podtrzymującego jej ciało.
-Spokojnie, nic jej nie będzie.

Za pomocą apaszki zdjętej z szyi zaczęła delikatnie, ale systematycznie ścierać krew z twarzy i ramion nastolatki.


Oddając się tak znanym dobrze sobie zajęciom myślała nad tym, że została im jeszcze do omówienia kwestia Tyburjusza, ale do tego wszyscy muszą być przytomni i w dobrej formie.




***
Dominique przysłuchuje się dyskusji i dziwnym pokazom w wydaniu Juliana, kłótni pomiędzy Julianem a Jonathanem, czy wyjaśnianiu Mike'owi co się stało. Obserwuje zachowanie stada nie ingerując.
Udziela Alexandrze fachowej pomocy, nie pozwalając by wokół zebrał się tłum gapiów.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 10-03-2009 o 17:51.
Lhianann jest offline