- Aż tak bardzo widać? - Ambu zaśmiał się rozkładajac ręce. - Wybacz mi więc, że nie urodziłem się na bliskiej twemu sercu ziemi. Chory, udręczony, o dobrym sercu. Taki nadawał się dla celów Asmoda idealnie. "Naszych celów" poprawił się w myśli.
Ambu podszedł bliżej i położył dłoń na jego ramieniu. Przymknął lekko oczy, aby przynieść odrobinę ulgi na słabe ciało tego człowieka. - Są żywym dowodem tego, że władza psuje ludzi. - "i aniołów też", dodał w myślach - Ale i tak ich los jest dobry, bo żyją.
Spoglądał na dzieci. Zanim się narodziły, już wybrano ich drogę życia. Biedne. - Nikomu nie powiem. Nie niepokój się.
Nie za bardzo wiedział, jak zacząć. - A czy one czasem widują swych rodziców? Mówisz, że pracują w pałacu. Na czym polega ich praca? - mówił to przyjaźnie. Czysta ciekawość. - Chyba nie jest aż tak źle...
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |