Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2009, 21:06   #90
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
„Nieźle włada halabardą!”
Nigdy nie miała wśród znajomych wojownika walczącego tą bronią.
„Ta zbroja... Piękna. To dzieło krasnoludów...? Elfów? Muszę go spytać o tę maskę”.
Zawahała się.
„Zawsze uwielbiałam Takich Jak On... wojowników...
- Zawsze będziesz ich uwielbiała. Takich poszukujesz, podświadomie.
- Nie, ja...!
- To twój instynkt. Poszukujesz niepokonanych, aby...
- Nie, ja, ja uhhh mam wielu znajomych, znam, uhhh znam łowców i kapłanów i iii zielarzy, znam wielu...!
- Zrozum. Nie uciekniesz od tego. Twoim przeznaczeniem jest szukać ich, a oni będą podążać za tobą. Będą chcieli, abyś ich prowadziła, takie jest...
- Nie...!
- ...
- Nie, nie, nie! Ta armia nie powstanie! – warknęła.”
Cofnęła się o krok od Uzjela.
„Ale przecież... przecież to tylko wojownik...! Tylko jeden mężczyzna, co się może stać...? Huh. Nie, ten ton, ten ton mi się nie podobał. Znaczy podobał się i to jest złe, złe, złe! To prawda, on widzi więcej, na pewno zauważył. Jeszcze nie...” – zdecydowała.
Obróciła się twarzą do orka, który właśnie się przedstawiał.
- Miło mi! – uśmiechnęła się.
„Ork. Nie mam pojęcia jak przywitać się z orkiem. Podać mu rękę, czy co...? Bladego pojęcia nie mam o ich kulturze... o ile jakąś uhh mają... A ten wygląda jakby miał... Tylko że... gada od rzeczy troszkę...”
- Rozmawiasz... ze swoją pchłą...? – spytała z wahaniem i speszeniem. – Hmmm cóż, khym... nie żebym narzekała... Ja też rozmawiam ze swoją Bestią! – przyznała przyjaźnie. – Uh... cześć, Rodriges...!
„Nie mogę uwierzyć, że on słyszy tę pchłę... A co gorsza, że ja ją słyszę!”
- Powitać panienko, powitać.
„Ten z kłonicą. Wygląda na miłego aczkolwiek. Chyba...”
- Rozumiem że elfia wiedźma też na podgrzybki tu trafiła?
- Nie, nie jadam grzybów! – mrugnęła, uśmiechnięta i wcale nie zła.
- Jam ci jest Jędrzej Półgarniec z Męczyworów. Daleko to ale wżdy będziesz gdzieś w pobliżu to zapraszam do wsi. Spocząć można wyśmienicie a i popić i pojeść niezgorzej..
„I spocząć na dobre po tym popitku jak sądzę...”
- Dziękuję, jednak wiedz, że mój elficki żołądek woli coś delikatniejszego, niż ludzkie trunki.

Dotarli nad brzeg jeziora. Elfka udała grzecznie, że nie zauważyła kościstego łapska Charona, kiedy dziadzio wystawił je do uścisku. Ork zaczął się rozbierać. Elfka grzecznie udawała że tego też nie widzi. Ork na pewno był okazałym przedstawicielem swojego gatunku i niejedna zielona zemdlałaby teraz, Nizzre jednak bardziej drżała ze strachu i innego, nienazwanego uczucia, widząc te mięśnie.
„Zgniótłby mnie pewnie jednym palcem...”
Jej rozmyślania przerwała kłótnia orka i Rodrigesa, a potem nagły atak pijawek!
- Fu fu fuuuu!!! – skrzywiła się elfka. – A pójdziesz!
Pijawki poszły jednak grzecznie, poszczute pchłą.
- Co za ironia! – zachichotała elfka. – Kawał dzielnego Rodrigesa z tej pchły!
Spojrzała w niebo, poprawiając włosy. Czerwone pasemka zmieszały się z jasnymi, mokrymi kosmykami. Potarła nagie, chude, elfickie ramionka, było jej chłodnawo bez jej płaszcza. Uśmiechnęła się jednak mimowolnie, przywołując w myślach obraz słodko śpiącego drowa, okrytego jej płaszczem. O drowach nigdy nie wiedziała zbyt wiele. Nazywała je mrocznymi elfami. Mrocznymi, gdyż miały ciemną skórę, elfami, gdyż miały długie uszy. Ale drowy były elfami. Zawsze traktowała drowy jak braci, ciemnoskórych. Przez większość życia była przekonana, iż drowy żyją tak jak elfy, tyle, że pod ziemią, a różnią się od swych braci tylko kolorem skóry. Niedawno dopiero pozyskała nieco wiedzy na temat drowów i ich zwyczajów, dowiedziała się o krwawych ofiarach na ołtarzach w kształcie pająków, o Lolth, o mrocznej magii, porządku społecznym i zasadzie „kto pierwszy ten lepszy” – zwłaszcza jeśli idzie o sztylet czy sejmitar między żebra.

Spojrzała ukradkiem na Uzjela.
„Bystry jest. Dowie się. Cholera, czy on musi być taki... taki... jakiś...!? Taki... pociągający...!? O co chodzi, o tę zbroję!? O jego oczy!? Nawet nie wiem jak wygląda jego twarz, czy to człowiek, elf, półelf, ćwierć elf, jednasetna elf...!? Nie mogę, nie chcę, żeby coś im się... stało...!”

- No! – Nizzre klasnęła głośno, zwracając na siebie uwagę. – To ja... będę już lecieć! ~_^ - mrugnęła wesoło, poprawiając paski swojej torby podróżnej.



- Dzięki za pomoc, Uzjelu Lightfist! Jeśli spotkamy się po raz kolejny, z pewnością będę pamiętać o twym męstwie i poświęceniu!
Uniosła dłoń w pożegnalnym geście i zawróciła.
- Bywa..aaAAaaaagh!!! – pośliznęła się na mokrej trawie i z plaśnięciem siadła na dupsku. – Eh, nic takiego, ciągle mi się to zdarza, znaczy czasami, tak...! – wstała, czerwona jak burak, otrzepując tyłek. – Bywajcie! Niech Światło was prowadzi! Muszę wracać, przyjaciele czekają na mnie, będą się martwić!
„Mają swoje sprawy, a ja swoje...”
Chwyciła się gałęzi i podciągnęła się zwinnie, a po chwili biegła już po grubym, krętym konarze, modląc się do wszystkich znanych jej bogów, by nie pośliznęła się akurat teraz. Starała się zniknąć szybko w zasłonie deszczu i oparach bagna, po chwili dopiero obejrzała się kątem oka, tylko po to, by sprawdzić, czy któryś jej nie śledzi. Chyba była wystarczająco szybka...

* * *

Wyjęła z torby mały, prosty flet, który niedawno zrobiła. Nie był to instrument stworzony ręką mistrza, ale dało się na nim grać. Nizzre kochała muzykę. W jej rodzin...nych stronach... jej bliscy, jej przyjaciele... tak często spotykali się niegdyś, na tańcach, śpiewach. Wspólnie tworzyli muzykę, wspólnie jej słuchali, razem do niej tańczyli, zapominając o całym świecie, mając tylko siebie. Nizzre rozmawiała z nimi teraz poprzez muzykę. Chwaliła tak piękno świata, okazywała są wiarę, nadzieję i radość życia, a także swój żal, smutek, cierpienie, samotność. Muzyka była jej okrzykiem radości i jej wołaniem o pomoc, jej łzami. Wiedziała, że ten, dla kogo gra, zrozumie wiadomość. Wdrapała się zwinnie na wysokie drzewo, niemal na sam czubek i przysiadła okrakiem u nasady gałęzi. Wiatr kołysał lekko drzewem. Tak jak lubiła. Sama, wysoko, w spokoju, poza światem. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy.

Wrzuta.pl - Gra na flecie | Waka | Okami | nowfora

* * *
Jak wielu z jej rasy, Nizzre miała bardzo silnie rozwinięty zmysł empatii. Od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Nie miała pojęcia kim był ten drow zamroczony przez błędne ogniki, zastanawiała się czy aby nie kręci bata na samą siebie, ratując go, ale instynkt i jej natura były silniejsze. Drow potrzebował pomocy, był kimś, kogo wzięła pod opiekę, kimś, kogo należało teraz bronić. Myślała, że zdąży. Cóż, nie zdążyła. Musiała wracać i być przy nim, zbliżało się niebezpieczeństwo. Skakała po gałęziach drzew, aż bagnisty teren w dole zastąpiła trawa. Zeskoczyła na ziemię i biegła szybko w deszczu. Zwolniła, rozejrzała się. Zdawało się jej, że...



- A to co...? Łah!!!
Wysoko w górze, miedzy konarami drzewa, widniało ogromne pajęcze gniazdo! Z gałęzi na bardzo grubej i długiej białej nici zwisał gigantyczny, puszysty kokon, poprzez nitki prześwitywały kępy brązowego futra. Nizzre przetarła zielone oko. Wielki, włochaty stwór, okokoniony, wisiał bezradnie, mordką w dół. Obok dyndał dużo mniejszy kokon, na dłuższej nici, tak, że dotykał niemal ziemi. Elfka ostrożnie podeszła do niego.
„Dwarf!? A niech to święte licho...!”
Tak, w kokonie, pięknie zapakowany w puszystą, gęstą nić, wisiał sobie głową w dół dwarf. Kilkanaście metrów dalej leżał w trawie jego topór. Nizzre czujnie podeszła bliżej i nachyliła się, by obejrzeć twarz dwarfa, bo tylko głowa wystawała mu z kokonu, był sparaliżowany i nie mógł się ruszać.

Poprzez zasłonę kokonu otumaniony dwarf mógł ujrzeć elfkę kipiącą nieziemskim gniewem z najmroczniejszych głębin chaosu i wszystkiego co piekielne i wściekle złe! Aura gniewu sprawiała, że elfka w ciemności i w deszczu, w trybie fuckin` pissed off, prezentowała się na pierwszy rzut oka bardzo... brutalnie, powiedzmy...



- Chciałeś... czegoś... od tego elfa, krasnoludzie...? – użycie tego zwrotu zamiast „knypku” kosztowało ją naprawdę dużo wysiłku.
Wskazała wymownie na biały, puszysty namiot nieopodal, udekorowany strużkami deszczu. A w namiocie... suchutki, okryty kołderką, chrapał sobie w najlepsze Ray`gi!!!
- Łiik łiiik! – z wielkiego gniazda zawieszonego na drzewie wygramolił się naraz wielki [a jak] włochaty pająk.
- EH!? O__O’ – elfka wybałuszyła jedyne, zielone oko.
Pająk rzucił się susem na ziemię, elfka odskoczyła zwinnie. Pająk stał teraz przed nią, merdając radośnie odwłokiem. Stał na siedmiu nogach. Urwana kończyna leżała obok w trawie. Elfka histerycznie załapała się za głowę, wielką, zieloną gałą spojrzała na nogę, na pająka, na nogę, na pająka...
- GAH!!! – warknęła, aż jej kości chrupnęły w zaciśniętych pięściach.
- Łiiik [pisk] Łiiik-łiik!
Elfka zgrzytając zębami ucapiła kokon dwarfa i potrząsnęła nim.
- Zraniłeś... mojego... pajączka... KNYPKU!!! – wrzasnęła wściekle elfka, aż drzewa wokół zadygotały i uciekły [no... prawie...] – Nin usstan tlun dosib hasstn...!!! – wycedziła to, czego nie ośmieliłaby się powiedzieć głośno we wspólnym. - Biedny Fufi!!! Nie płacz, skarbie, nie płacz, ćśśśś!
- ŁIIIK!
- Już dobrze, ćsśś! – przytuliła troskliwie swojego pająka i owinęła mu opatrunkiem z liści kikut nogi. – Biedne maleństwo! Nie bój się, jest tu w okolicy Rodriges, wspaniały lekarz!
- Łik?
- Pchli mistrz w swoim fachu! – zapewniła.
- Pfssss!
- No co!? Przecież i tak masz pchły!
Nizzre wróciła do dyndającego w kokonie dwarfa.
- Wiesz... co teraz... się stanie... knypku...?! – elfka stanęła malowniczo nad okokonionym dwarfem, krzyżując ramiona na piersi. – Będziesz jeszcze niższy!!! – uśmiechnęła się demonicznie.
Zacisnęła pięści, po jej bransoletach przebiegł świetlisty blask. Z metalowych obręczy magicznie wręcz wystrzeliły naraz po trzy lekko zakrzywione ostrza, długości pół metra każde. Nizzre, uzbrojona w sześć zabójczych pazurów, wyprostowała ramiona, opuszczając je wzdłuż ciała.
- Fufi, aniral maded?
- Yay! – pokiwał głowotułowiem Fufi, oblizując szczękoczułki.
- Jakieś ostatnie jęki...? - syknęła wyczekująco do dwarfa.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline