Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2009, 21:40   #128
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tyburcjusz miał już dosyć tego wszystkiego. Było to za dużo roboty. Bał się spotkania z wampirzycą, tego co może zrobić i tego jak zareaguje jeśli dowie się o działaniach jakie podjął Zrobił co miał zrobić, podanie dłoni, uśmiech czy udawanie zaciekawienia. Teraz tylko drgnął mu kącik ust.

-Widzę, że macie teraz ważniejsze rzeczy jako temat rozmowy. Pozwolicie mi usiać tutaj i poczekać. Jeśli nastąpi coś o czym nie powinienem słyszeć to śmiało.

Ruszył całkiem na róg altany, powoli, flegmatycznie usiadł na podłożu. Nie wyglądało to jak obrażenie się bardziej elegancie okazanie znużenia, wyczekiwanie i odpoczynek. Wyjął z paczki papierosa i go zapalił. Chwilę przed tym bawił się płomykiem zapalniczki. Teraz tylko zaciągnął się dymem i wyjął książkę. Nie miał zakładki lecz zdawał się pamiętać na której stronie skończył.

”Wolnego czasu mieli, ile dusza zapragnie, a burza miała nadciągnąć dopiero pod wieczór, tchórzostwo natomiast należy bez wątpienia do najstraszliwszych ułomności człowieka. Dowodził tego Jeszua Ha-Nocri. O, nie, mój filozofie, nie zgodzę się z tobą – tchórzostwo nie jest jedną z najstraszliwszych ułomności, on jest najstraszliwszą!”

Mądre rzeczy pisał ten Bułhakow, bez zwątpienia. Lecz o ile szczytem odwagi jest stanięcie przed jadącym czołgiem to już szczytem głupoty było danie mu przejechać po sobie. I co ja mam robić?


Mężczyzna usiadł wygodniej i zaciągnął się dymem. Wypuścił trzy szare pierścienie które pofrunęły coraz to wyżej i wyżej. Wrócił do lektury. Czytał i czytał co raz zaciągając się dymem i strzepując troszkę popiołu z papierosa na ziemię.
Może wyglądało to źle, człowiek po przejściach w tym mieście którego ma się ważyć być i nie być, godny byt i niegodny nadzwyczaj w świecie wczytuje się w lekturę i papli papierosa. Lecz właśnie tak był Tyburcjusz, ponad wszystko opanowanie. Co prawda w jego głowie już świtał kilka planów aktorskiej gry przerażenia i upatrywania wampirzycy lecz zarzucił ten plan uznając jak już pozwiedzał – zbyt wiele słów już zostało rzucone. Przewrócił już piątą stronę.

Comedamus et bibamus cras enim moriemur. Ha! Jakie to byłoby adekwatne, pal i czytaj, morduj bo jutro pomrzesz. Ciekawe czy ktokolwiek z nich zareaguje. Jakkolwiek. Jeśli decyzja ich Opiekunki będzie nieprzechylna pozostaną mi dwa wyjścia. Albo zmienić ich zdanie albo iść w tą krainę samotnie z matą głupich pod pachą, ze mnie nikt nie znajdzie.

Spojrzał na stronę na której zakończył i odłożył książkę na ziemię. Po raz kolejny zaciągnął się papierosem poczym przybliżył go do wierzchniej strony dłoni. Nie drgnął tylko wbił żar w dłoń. Skóra w kontakcie z rozgrzanym czubkiem papierosa zaskwierczała. Nie przekręcił go, trzymał tylko tak przy skórze przyciskając coraz mocniej aby się sam wypił. Jego oczy zdawały się przecinać to na wskroś, ból być gdzieś obok, twarz jak kamień.

Boże, co ona zemną zrobiła. Tfu! Ojcze... Już nawet ból stał się czymś zgoła odmiennym.

Rzucił zgaszonego peta. Sparzona dłoń lekko drżała, rana była okrągła i niezbyt głęboka, zapewne zostanie blizna. Niczym krater i wulkan gdyż zwęglone boki okalały rany z której wolnym, leniwym strumykiem leciały krople krwi. Rana była po parzeniu i ta krwi było co kot napłakał. Położył ranną dłoń na ziemi, zacisnął zęby i otworzywszy zdrową ręką książkę i wrócił do lektury. Wraz z chwilami lektury siedząc na ziemi z twarzy Tyburcjusz zmywał się grymas bólu. Tylko krew ciekła wolnym i nikłym strumykiem coraz wolniej i wolniej a wypalona dziura, krater w dłoni rozpierała się dumnie. Czy raczej kurczyła.
Mężczyzna po pewnym czasie westchnął przerzucając kartkę. Przerzucił ją dotychczas dłonią z wypaloną raną lecz tym razem była całkiem zdrowa, a skóra taka jak do niedawna.

Wieczna agonia niczym tytan na skale któremu wydziobują wątrobę. Jeśli wizja owiła prawdę to co będzie mi robić aby mnie zabić potrwa godziny, dni. Z drugiej strony Ojcze czy to nie znaczy tego abym nie kłaniał się nigdy obcym siłą?

I jak gdyby nic obiema zdrowymi dłońmi trzymał książkę wracając do lektury nasłuchując mimochodem czy nikt o nim jeszcze nie wspomni.

___________
Tyburcjusz siada na ziemie już podczas „opieprzania” innej osoby przez Juliana.
Dłoń jest taka jak wcześniej przed zgaszeniem. Kto ja oglądał mógł dostrzec wlekącą się, powolną regeneracje.
Comedamus et bibamus cras enim moriemur – jedzmy pijmy wszak jutro pomrzemy
Przytoczony tekst jest oczywiście autentycznym fragmentem książki
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline