Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2009, 09:29   #5
Shathra
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Padało. Znowu lało. Dierick zawiesił wzrok na widoku za oknem. Nienawidził kiedy padało. Miał wtedy o wiele więcej pracy. Grube krople co rusz obijały się o szyby. Stuk, stuk, puk, puk... – a może to pukał zbliżający się drewniany kikut nogi?

- Do jasnej cholery, co ty właściwie robisz, Dierick?Tommy, właściciel „Bukanerskiej Doli” nie był dla niego łaskawy. Miał ochrypły głos. Gardło przepalone od nieskończonej ilości rumu, jaka się przez nie przetoczyła w całym jego życiu.

Chłopak chwycił mocniej szmatę na kiju i z mozołem zaczął wycierać naniesione błoto. Praca na statku różniła się we wszystkim od pracy w tej zachlanej dziurze. A to musiał sprzątać czyjeś rzygowiny, a to ktoś się zeszczał pod stołem, a to pobił do krwi. Nie wspominając o hektolitrach rozlanego i zaschniętego rumu, który kleił się wszystkim do rękawów.

Dierick miał już od tego wysuszone dłonie. Brud pod paznokciami palił. Pech chciał, że jeszcze dziś uciekła jakaś wredna małpa i zabawiała się z nie mniej wredną papugą. Przedmioty upadały, tak jakby wszystkie ściągane nieznaną siłą, wprost na jego głowę.

- Ałć! Pinky, złaź natychmiast z tej lampy! – małpa zareagowała jak to przystało na wychowaną małpę i pokazała mu jęzor, wybałuszając przy tym wielkie oczy.
- Do stu czortów! Stul pysk głupi ptaku! – właściciel cisnął w papugę jakimś glinianym garnkiem a Dierick zakrył głowę, mrużąc oczy.

Wszyscy śpiewali w rytm zapodanej piosenki.

Wtem drzwi do speluny otworzyły się i z impetem przywaliły Diericka w głowę. Ten, co wchodził, nawet się tym nie przejął. Chłopak upadł na kolana i wyjrzał zza drzwi. Już to przerabiał nie raz, nie dwa. Takie wejście miały najgorsze szuje w Tortudze. Sala zamarła. Pierwsze co zobaczył Dierick, to ciężkie okute buty z cholewkami, stawiane pewnie na dopiero co zmytej podłodze. Spod obcasa wypadła gruda błota. Chłopak się skrzywił i spojrzał klnąc pod nosem ku górze.

- Jack Lee Huggins? – wymamrotał jak zahipnotyzowany. Serce podskoczyło do gardła. To musiał być on! Poznał po kapeluszu...

„Jack! Jack! Szalony Jack!” – wrzeszczała papuga, wychwytując z tłumu szepty. Dierick podniósł z podłogi kawał rozbitego dzbanka i rzucił w jej kierunku. Nic to nie dało.

Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie tak jak przypuszczał Dierick. Odliczał wesoło:

- Pierwszy zgon... drugi zgon... szmata w dłoń! – i ochoczo zbliżył się do stolika Kapitana Lee. Uśmiech od ucha do ucha nie znikał z jego rumianych polików. Przyglądał się mu i gapił jak na wydarzenie dnia. Kto wie? Może to było wydarzenie roku? Wielki Kapitan Lee wrócił z zza światów by rozłupać jeszcze jeden skarb!

Ukląkł, wycierając czerwoną maź i wtedy właśnie wpadł na genialny pomysł! Wspomnienie wyprawy statkiem rozgrzało go jeszcze bardziej. Kapitan szuka załogi. A gdyby tak on... i Jack Lee Huggins .... na tym samym statku?

Wtedy jakaś gruba, obleśna i owłosiona ręka pirata, pochwyciła chłopca wprost z podłogi i posadziła sobie na kolana. Dierick zapiszczał jak baba.

- Piszczysz jak moja mała Marietta. Tak samo wypinała tyłek, jak sprzątała chatę. No choćże tu, mały i daj całusa! – stary wydął usta a Dierick poczuł, że robi mu się niedobrze. Zamachnął się brudną szmatą, która w jednej chwili wylądowała pijaczynie na twarzy, zostawiając czerwony ślad. Uścisk zelżał i chłopak mógł się wyrwać. Staremu wcale nie przeszła ochota, był jeszcze bardziej podjarany. Sięgnął po szklanicę z rumem, przechylił do dna, postawił i zasnął.

Dierick poprawił chustę na włosach i fartuch, otrzepał się i jak gdyby nigdy nic, wrócił do rozmyślania o statku i wyprawie na wyspę duchów. Długo to jednak nie trwało, bo zainteresowanie wyprawą Kapitana rosło i nagle Dierick przestraszył się, że zabraknie dla niego miejsca.

Padł więc na kolana przy Szalonym Jacku i przywarł do jego buta błagając.
- Panie Kapitanie, proszę, weź i mnie. Nazywam się Dierick Abraham Portugues. Od trzech lat pływam na statku. Umiem sporo, przekonasz się. Sprzątam, czyszczę. Pracuje ciężko, jak wół. Nie będziesz się mnie wstydził, zobaczysz!
 

Ostatnio edytowane przez Shathra : 11-03-2009 o 16:44.
Shathra jest offline