Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2009, 19:33   #95
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
- Miałam nadzieję, że będziemy mogli odejść poza jej zasięg i pozwolić jej żyć – przyznała elfka – Zaatakowała z głodu, nie z nienawiści
- Nie mamy chwilowo czym jej nakarmić, więc walka będzie jedynym wyjściem. Postaram się zrobić to w możliwie jak najbardziej humanitarny sposób


Uzjel przygotował się do ataku, gdy w miejscu zatrzymał go zdziwiony okrzyk elfki. Odwrócił się w jej stronę i początkowo nie zauważył niczego niezwykłego, jednak po chwili zrozumiał że Nizzre nie miała jeszcze okazji poznać Flafie. Wypadałoby je zatem sobie przedstawić

- To jest Flafie. Towarzyszy mi w tym miejscu, jest doskonałą uzdrowicielką mimo nieco... niekonwencjonalnych metod. Cóż, liczy się efekt a jeśli o niego chodzi to na Flafie naprawdę można liczyć

Tym razem nie zatrzymany przez nic ruszył do ataku. Halabarda wznosiła się i opadała, znacząc każdy kolejny krok odciętymi pnączami. Atak był nieco ryzykowny ze względu na małą stabilność podłoża, jednak nie aż tak by zatrzymać Uzjela. Ciężka broń, choć nie była zbyt dobra w starciu z wielorękim umarłym, tutaj spełniała swoje mordercze zadanie znakomicie. Roślina zepchnięta do defensywy zdecydowała się na nieco desperacki atak (na tyle na ile kupa pnączy może się na cokolwiek zdecydować): otwarła paszcze i wystrzeliła w niego pędami. Halabardą zasłonił się przed tymi najgrubszymi wiedząc, że pozostałe nie mają najmniejszych szans przebicia jego zbroi. Jeden z pąków plunął czymś w rycerza, jednak bezskutecznie. Korzystając, że paszcza po ataku jeszcze się nie zamknęła. Znajdując kolejną względnie stabilną kępę trawy Uzjel wykonał szybki krok do przodu i pchnął z całej siły celując prosto w rozwartą paszczę. Roślina zadrżała w konwulsjach i zwiędła. Droga dalej była wolna

Im dalej szli tym teren stawał się mniej podmokły pomimo wciąż padajacego deszczu. Bagno przechodziło w umarły las, a Uzjel mógł z radością twierdzić że po raz pierwszy od zjawienia się tutaj nie zapada się w błoto (przynajmniej aż tak bardzo). Burza w tym obszarze mogłaby być wyjątkowo nieprzyjemna, więc należało się śpieszyć. Ork ponownie spełniał rolę przewodnika, doskonale radząc sobie z tym zadaniem. Droga, czy może raczej ścieżka którą podążali doprowadziła ich do jeziora, przy brzegu którego stała samotna łódka. Na łodzi w strugach deszczu stał spokojnie mężczyzna, w czarnej szacie w kapturem. Gdy drużyna zbliżyła się do niego przywitał się z nimi uprzejmie. Uzjel ścisnął podaną dłoń odpowiadając

- Witam. Jestem Uzjel Lightfist.

Przewoźnik streścił swój problem, a ork na własnej skórze zademonstrował dlaczego pływanie w tym akwenie nie jest wskazane. Nie pozostawało nic innego, jak tylko odnaleść wiosło Charona. Nizzre najwyraźniej postanowiła ich opuścić - nie było w tym nic dziwnego. Nie znała ich, a oni nie znali jej. Jeśli jest kolejnym z tych, o których mówił Pan Zbroi to ich ścieżki skrzyżują się jeszcze, prędzej czy później. Czy będą wtedy przyjaciółmi czy wrogami? Tego nie mógł przewidzieć

***

- Wrogami. Nie zapominaj, że każdy tutaj jest twoim wrogiem. No, może poza Flafie ale jej bym nie liczył. Wszyscy jesteście tutaj w jednym celu i wszyscy zrobicie wszystko, by przeżyć. A jedyną szansą na ocalenie swoich nędznych żyć możecie znaleść w zdobyciu szabli
- Dawno się nie odywałeś... Już liczyłem, że o mnie zapomniałeś
- Niedoczekanie twoje
- Powiedz mi zatem, dlaczego tak zależy ci na tej przeklętej szabli? Do czego jest ci ona tak potrzebna?
- Głupcze... Ona nie jest potrzebna mnie, tylko tobie! To dla siebie musisz ją zdobyć!
- A jeśli nie chcę?
- Nie jesteś jedynym żywym członkiem rodu Lightfist, choć jeśli mam być szczery to twój potencjał jest największy, Jeśli jednak tobie się nie powiedzie będę próbował dalej z kolejnymi członkami rodziny objętej kontraktem. Zapomniałeś?

Nie, nie zapomniał. Nie mógł zapomnieć o mrocznej groźbie wiszącej nad swoim młodszym bratem. Jeśli zawiedzie to on przejmie brzemię zbroi i będzie przemierzał świat zgodnie z zachciankami kontraktora. Tutaj nie liczyło się to, czego chciał Uzjel. Musiał wykonać to zadanie i uwolnić rodzinę od kontraktu, nierozważnie zawartego przez jego pradziada. Zdejmie klątwę z rodziny, nawet jeśli będzie go to kosztowało życie. Nie zawiedzie, bo po prostu nie może zawieść. Wszyscy są wrogami... niechaj więc i tak będzie. Nawet z wrogami trzeba jednak czasem współdziałać, by osiągnąć zwycięstwo. Najpewniej na tej samej zasadzie grali tutaj wszyscy

***

- Żegnaj w takim razie Nizzre Explodero. Niech Jörmun Grimr Cię prowadzi, dokądkolwiek zmierzasz

Gdy tylko elfka odeszła zwrócił się do pozostałcyh

- Czas ruszać odzyskać to wiosło, nie mylę się?

***

Pozostali mieli swoje pomysły, jak odzyskać wiosło. Uzjel, domyślając się że najprawdopodobniej wszystkie i tak sprowadzą się do walki, dlatego powoli okrążał ogra tak, by znaleść się za jego plecami, jeśli tylko obróci się twarzą do pozostałych. Nie miał zamiaru atakować pierwszy, lecz jeśli wielkolud rzuci się na Barbaka lub Isendira wtedy ruszy im na pomoc, atakując od tyłu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 15-03-2009 o 14:46.
Blacker jest offline