Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2009, 22:33   #91
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc dla Szamila
- Nie wiesz kim jestem?
- Mało mnie to obchodzi – fuknął, szturchając twoją szyję mieczem.
- I Ty uważasz się za maga? Liznąłeś kiedyś trochę demonologi? Spójrz na moje włosy, spójrz na moją kurtkę, jak myślisz jaki miała kolor zanim została wyświniona w błocie?
Facet z lisiej czapie zerknął niespokojnie na maga.
- Chcesz powiedzieć, że nie rozpoznajesz diuka demonów zwanego czerwonym żołnierzem? Berithiego, tego przed którym żadne ludzkie myśli nie mają tajemnic?
- Be-kogo...? –pisnął ten w czapie.
Mag uśmiechnął się drwiąco.
- Boisz się i zastanawiasz czy nie blefuje, chcesz pchnąć i sprawdzić czy przeżyje. Skąd wiesz, że tego nie chce? A może sugeruje to, żebyś tego nie zrobił. Ale czy diuk demonów dałby się złapać? Tylko jakby chciał. Nie proś o pełną manifestacje, nie chcesz tego. Ja nie jestem z nimi, ja współpracuje z krukiem a dokładnie on ze mną. Podróżuje z nimi z innych powodów, z powodów diuka demonów. Co uczynisz człeczyno?
- Zaraz się przekonasz, elfie...
- Czekaj! – ten w czapie złapał go za rękę. – A jeśli to prawda! On... on może mieć rację! Ten ogień...!
- Durniu...
- N-nie chcę zadzierać z demonami!... – pisnął płaczliwie ten w czapie. – Ta ręka... on jest demonem! Piekielny ogień...!!!
- Zamknij się – fuknął znudzony mag.
- O nie, nie – pokiwał magowi palcem. – Nie wrobisz mnie w igranie z demonami! N-nie chcę! – spojrzał wybałuszonymi gałami na Szamila i zasłonił przed nim twarz rękoma. – N-nie chcę mieć nic wspólnego z demonem i Chaosem! O ja nieszczęsny...!
- Uspokój się, durniu. Wracaj tu.
- Idę...!
- Nigdzie nie idziesz. Berithi, tak? – mag zmrużył oczy, wpatrzony w elfa. – Skoro wiesz tak wiele, o potężny demonie, zastanawiam się, czy wiesz... jak on ma na imię – mag ze złośliwym uśmiechem skinął głową na towarzysza w lisiej czapie. – To chyba żadna utajniona wiedza dla demona Takiego Jak Ty...? – ostrze jego miecza lekko nacięło skórę na twojej szyi, poczułeś kropelki krwi spływające w dół.
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-03-2009, 14:18   #92
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
"Co się działo do jasnej.."
Stali przed jakąś rzeką. A może to nie była rzeka? Cóż, na ten moment nie było to wcale ważne. Isendir nie wiedział co się z nim działo przez ostatnie kilka chwil. Biała plama. Nic więcej.
Chociaż... Pamiętał kilka rzeczy. Pamiętał jak Szamil go oswobodził. "Gdzie on teraz jest?". Pamiętał tą rzeź z nieumarłymi. Jakąś walkę z obrzydliwym potworem.
Elf wytężył trochę mózg by "poszukać" innych wydarzeń które omineły jego świadomość.
"Walczyłem czy nie? Jeżeli nie to skąd te zadrapania? Chwila... Przypomniałem sobie coś. Ktoś nam pomógł. Nie był to mężczyzna! A więc... TAK! To musiała być kobieta! Tak dawno nie widziałem żadnej kobiety a tu jak się jakaś pojawia to mi we łbie trzepocze. Mówiłem coś? Mam nadzieję że nie palnąłem jakiegoś głupstwa. Ehhh... Czuję się jak po butelczynie korzeniówki pędzonej przez Larhta. Tfuu..."
Splunął.
"Ale zaraz. Nie jest nas mniej?"
Spojrzał na drużynę i dopiero teraz zauważył ilu ich brakuje. O Ray'gim wiedział, ale inni...
"Kell'eh. Gdzie tego małego wywiało? Może poszedł się aby odlać? Jest tak mały że z byle pniakiem mogę go pomylić. A gdzie jest..."
Złapał się najpierw za głowę a po chwili ręce powędrowały mu na dół. Odsunął trochę spodnie i odetchnął z ulgą.
"Ochhh... stracha żeś mi Szamilu, mój drogi napędził. Odpłacę ci się kiedyś za ten incydent w karczmie."
Rzucił jeszcze raz wzrokiem na resztę. Dopiero teraz zauważył że koło nich stoi jakiś staruszek.
"Znowu coś musimy zrobić. Ehhh... ani chwili wytchnienia."
Isendir dopiero teraz przypomniał sobie. Zapamiętał strzępki rozmowy z owym przewoźnikiem, Charonem się zwącym. Jakieś wiosło jest mu potrzebne by ich przeprawił na drugą stronę rzeki. I to wiosło porwane przez Juzia.
"Kim ten Juzio jest? Nie przypominam nic sobie."
Zanurzył palce w swej włosach by je trochę przeczesać. Poczuł wtedy na plecach swój łuk i kołczan. Ucieszył się ale i skarcił w myślach. Jak mógł zapomnieć o sprawdzeniu broni? W takiej sytuacji była to sprawa pierwszorzędna. Gdyby ich zaatakowali a on by nie miał nic po ręką czym mógłby się bronić to było by po nim. Definitywnie. Lembas który przyszedł mu ostatnio z pomocą zniknął. Małe by miał szanse na przeżycie.
Isendir spojrzał czy ma swój miecz. Ucieszył go jak dotyk rękojeści i błysk klingi.
- Wybaczcie panowie ale nie mam zamiaru tu stać do końca swych dni. Dość mojego leniuchowania. Biorę się za sprawę pełną parą.
Odwrócił wzrok ku Charonowi.
- Czcigodny przewoźniku. Mógłbyś mi wskazać drogę do tego Juzia? Nie mam chwili do stracenia i ... i nie mam zamiaru czekać na tych oto tutaj.
Mówiąc to wskazał resztę.
- Pokażę na co stać elfa. Elfa który igra ze śmiercią. Elfa który tańczy w walce. Elfa który nie boi się niczego. Tylko los wytycza ścieżki tego elfa.
To powiedziawszy stanął pewnie na dwóch nogach i czekał na odpowiedź Charona. Zagryzł trochę wargi i w milczeniu próbował sobie przypomnieć kim była owa kobieta. Nie wiedział bowiem że w świecie stworzonym przez kruka żyją kobiety. A może... Może to kolejny gracz?
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 11-03-2009, 17:17   #93
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Wzrok Szamila utkwił w dłoni maga, która trzymała miecz. Ktoś mniej pewny cofnąłby rękę pod tym spojrzeniem, mag był bardzo pewny. Był trudnym przeciwnikiem ale tylko tacy byli warci konfrontacji. Chciał sprawdzić czy Szamil faktycznie jest potężnym demonem, chciał go przechytrzyć. Mógł próbować. Elf nie okazywał po sobie oznak bólu w końcu nie raz doświadczał gorszego. A ból był i nie chodziło bynajmniej o nacięcie na szyi, wykręcone ręce w które wpijała się lina wprost krzyczały z bólu. Szamil nie dał po sobie poznać bólu, zbyt wiele teraz zależało od jego wiarygodności. jeden adwersarz już był nieważny, drugiego było trzeba pozbyć się jak najszybciej. Elf uśmiechnął się z politowaniem jakby tłumaczył coś oczywistego dziecku.
-I Ty nazywasz się magiem? Czego Was uczą? Nawet nie masz podstaw demonologii i telepatii. Jak mam czytać w myślach jak sam nawet nie wiesz o czym myślisz. Zastanów się, masz pełną kontrolę nad myślami? Zdajesz sobie z nich wszystkich sprawę? Nie. Potrafię odczytać, hmm... kształt i kolor myśli. Potrafię odczytać, że on się boi, jest prostym wojownikiem który boi się nadprzyrodzonego. Teraz jego umysł jest czerwony, postrzępiony wręcz krzyczy z przerażenia. Z kolei Ty starasz się opanować, nie chcesz dać się wyrolować, wypuścić mnie z rak. Mimo to nie chcesz też podpaść demonowi. Czuje jeszcze pewność siebie, jesteś niesamowicie pewny siebie.
Elf mówił powoli by kupić sobie czas, ciągle też krzyczał w myślach:
"Chmurek do diabła! Chmurek, przybądź i ich zabij! Chociaż nie, dla maga coś mam specjalnego."
Jeśli jego bestia przybędzie, wykorzysta zamieszanie i postara się przepalić sznury.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 11-03-2009, 18:46   #94
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Otarł twarz, zły. Deszcz łaskotał go, drażnił, dudnił falą zagłuszająca wszystko wokół, rozmazywał kształty widziane mgliście w infrawizji. Nagle poprzez szum wody przedarły się wysokie, melodyjne dźwięki. Znieruchomiał, nasłuchując. W obcym mu przez większość życia zjawisku jaką była ulewa nie potrafił określić kierunku skąd dobiegała muzyka. Słuchał.
* * *
Kall`eh; Byłeś pewien, że to koniec. Ale najwyraźniej wcale nie umarłeś, a odrętwienie i utrata przytomności były jedynie wynikiem działania jadu wielkiego pająka. Po czym poznałeś? Za cholerę nie uwierzysz, ze w krasnoludzkim raju są elfki!!! Tymczasem widziałeś przed sobą elfkę, bardzo wkurzoną elfkę. Ups. Okazało się, że wściekły, włochaty pająk to jej Bestia! To, że pozbawiłeś owego pająka jednej nogi nie prognozowało dobrych stosunków między tobą a właścicielką Fufiego. Problem w tym, że ona miała ostrza w ręku, a ty dyndałeś głową w dół, skrępowany idealnie pajęczą nicią. Mogłeś jedynie mówić. Więc lepiej dobrze się zastanowić w tej sytuacji i powiedzieć coś sensownego, nie rzucając słów na wiatr... Teraz dopiero dostrzegłeś drowa, drzemiącego w najlepszego w namiociku z pajęczej nici, ledwo wystającym za okolicznym wielkim drzewem. Pluszak jeszcze żyje, zdaje się, ale też dynda sobie w kokonie. Nie jesteś zresztą pewien, czy atakowanie tej elfki i jej siedmionoga jest dobrym pomysłem... Rodriges...? Czy ona powiedziała Rodriges...?!

Nizzre; trafił ci się wymarzony dla wkurzonej elfki worek treningowy!...

Ray`gi; ... [<odgłos drowiego chrapania]

* * *
Szamil;
- Nie podoba mi się to! – jęknął ten w lisiej czapie.
- Durniu. To zwyczajny szarlatan! – fuknął mag. – Każdy dureń widzi, że trzęsiesz portkami, nie trzeba być demonem, aby podejrzewać, że boisz się Chaosu! Wielu boi się Chaosu! – mag spojrzał ci w oczy. – Ale ja nie... Przynajmniej nie nędznej imitacji Chaosu, jaką jesteś! Wybacz, elfie, że nie kupię twojej bajeczki, lecz...
- Aaaaa!!! – pisnął ten w czapie, odskakując jak oparzony za okoliczny pień drzewa. – Co to?!
Drżąca ręką wskazał na spory biały kłębek lewitujący nieopodal.
- Co znowu? – warknął poirytowany mag.
Kłębek zmienił swój kształt adekwatnie do sytuacji.

- Co to?! Rin, zabierz to! Czy to jest demon?!
- To jego Bestia, głupcze! – warknął mag.
- Atakuje!!!
Chmurek zaatakował. Niewzruszony mag uniósł swój kostur, oczy węża wyrzeźbionego w lasce zajaśniały, a powietrze zamigotało czerwienią, otaczając maga i łowcę w lisiej czapie ochronną kopułą. Chmurek krążył zaciekle wokół niej w tę i z powrotem, nie mogąc się przebić, poszukując jakiejś szczeliny. Jego atak sprawił jednak, że mag rozproszył się i miałeś okazję by rozpalić mały płomyczek na swej ręce. Sznur zajął się magicznym ogniem pomimo deszczu. Deszcz był nawet korzystny; ogień nie był duży, a dym nie był widoczny i niespostrzeżenie zdołałeś uwolnić ręce.

* * *
Barbak, Jędrzej, Isendir, Uzjel;
Zostaliście w czwórkę, nie mając pojęcia co dzieje się z pozostałą czwórką. Barbak proponuje polowanie na ogra, co z entuzjazmem popiera Isendir.
- Józio mieszka w swoim szałasie, niedaleko stąd – Charon wskazał dłonią w ciemność i mgły bagien. - Skręć w lewo przy wielkiej, starej olszy, na pewno łatwo odnajdziesz szałas Józia. Nie szedłbym tam jednak z mieczem w dłoni, młodzieńcze – poradził z przyjaznym uśmiechem. – Ach ta dzisiejsza młodzież...

Wyruszacie zatem. Isendir ma za zadanie odnaleźć wielką olchę – reszta z was nie odróżnia dębu od topoli. Elf bez trudu znajduje drogę. I rzeczywiście, po chwili w ciemności i w strugach deszczu majaczy wielki szałas sklecony z gałęzi i zielska. Czujni, obserwujecie z daleka. Przed szałasem stoi gigantyczny ogr!

Ogre by ~atryl on deviantART

Jak na ogra jest całkiem spory, najwyższy wśród was Barbak sięga mu do owłosionego kolana! Ogr trzyma w łapie drewniane, szerokie wiosło. Rozgląda się wokół głupkowato, aż nieruchomieje, zapatrzony w jeden punkt na ziemi, z bezcennym, infantylnym uśmieszkiem unosi wiosło i z całych sił uderza... miażdżąc wiosłem wielką ropuchę!
- Chłe, chłe, chłe! – ogr bucha radosnym, zbójeckim śmiechem.
Dłubiąc palcem w uchu rozgląda się niecierpliwie. Zauważa wielkiego komara siedzącego na pniu nieopodal, komicznie skrada się, czai się, i uderza wiosłem, miażdżąc komara wraz z drzewem!
- CHŁE, CHŁE, CHŁE! – cieszy się, podskakując niemal. – Wiosło dobre!!! Żaden komar więcej!
Kolejne huknięcie wiosłem zabija następnego komara.
- Chłe chłe, komary i pijawki nie gryźć więcej, chłe chłe! – radosny ogr z ubawem rozgląda się, poszukując wokół siebie kolejnego celu.
Was póki co nie zauważył.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-03-2009, 19:33   #95
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
- Miałam nadzieję, że będziemy mogli odejść poza jej zasięg i pozwolić jej żyć – przyznała elfka – Zaatakowała z głodu, nie z nienawiści
- Nie mamy chwilowo czym jej nakarmić, więc walka będzie jedynym wyjściem. Postaram się zrobić to w możliwie jak najbardziej humanitarny sposób


Uzjel przygotował się do ataku, gdy w miejscu zatrzymał go zdziwiony okrzyk elfki. Odwrócił się w jej stronę i początkowo nie zauważył niczego niezwykłego, jednak po chwili zrozumiał że Nizzre nie miała jeszcze okazji poznać Flafie. Wypadałoby je zatem sobie przedstawić

- To jest Flafie. Towarzyszy mi w tym miejscu, jest doskonałą uzdrowicielką mimo nieco... niekonwencjonalnych metod. Cóż, liczy się efekt a jeśli o niego chodzi to na Flafie naprawdę można liczyć

Tym razem nie zatrzymany przez nic ruszył do ataku. Halabarda wznosiła się i opadała, znacząc każdy kolejny krok odciętymi pnączami. Atak był nieco ryzykowny ze względu na małą stabilność podłoża, jednak nie aż tak by zatrzymać Uzjela. Ciężka broń, choć nie była zbyt dobra w starciu z wielorękim umarłym, tutaj spełniała swoje mordercze zadanie znakomicie. Roślina zepchnięta do defensywy zdecydowała się na nieco desperacki atak (na tyle na ile kupa pnączy może się na cokolwiek zdecydować): otwarła paszcze i wystrzeliła w niego pędami. Halabardą zasłonił się przed tymi najgrubszymi wiedząc, że pozostałe nie mają najmniejszych szans przebicia jego zbroi. Jeden z pąków plunął czymś w rycerza, jednak bezskutecznie. Korzystając, że paszcza po ataku jeszcze się nie zamknęła. Znajdując kolejną względnie stabilną kępę trawy Uzjel wykonał szybki krok do przodu i pchnął z całej siły celując prosto w rozwartą paszczę. Roślina zadrżała w konwulsjach i zwiędła. Droga dalej była wolna

Im dalej szli tym teren stawał się mniej podmokły pomimo wciąż padajacego deszczu. Bagno przechodziło w umarły las, a Uzjel mógł z radością twierdzić że po raz pierwszy od zjawienia się tutaj nie zapada się w błoto (przynajmniej aż tak bardzo). Burza w tym obszarze mogłaby być wyjątkowo nieprzyjemna, więc należało się śpieszyć. Ork ponownie spełniał rolę przewodnika, doskonale radząc sobie z tym zadaniem. Droga, czy może raczej ścieżka którą podążali doprowadziła ich do jeziora, przy brzegu którego stała samotna łódka. Na łodzi w strugach deszczu stał spokojnie mężczyzna, w czarnej szacie w kapturem. Gdy drużyna zbliżyła się do niego przywitał się z nimi uprzejmie. Uzjel ścisnął podaną dłoń odpowiadając

- Witam. Jestem Uzjel Lightfist.

Przewoźnik streścił swój problem, a ork na własnej skórze zademonstrował dlaczego pływanie w tym akwenie nie jest wskazane. Nie pozostawało nic innego, jak tylko odnaleść wiosło Charona. Nizzre najwyraźniej postanowiła ich opuścić - nie było w tym nic dziwnego. Nie znała ich, a oni nie znali jej. Jeśli jest kolejnym z tych, o których mówił Pan Zbroi to ich ścieżki skrzyżują się jeszcze, prędzej czy później. Czy będą wtedy przyjaciółmi czy wrogami? Tego nie mógł przewidzieć

***

- Wrogami. Nie zapominaj, że każdy tutaj jest twoim wrogiem. No, może poza Flafie ale jej bym nie liczył. Wszyscy jesteście tutaj w jednym celu i wszyscy zrobicie wszystko, by przeżyć. A jedyną szansą na ocalenie swoich nędznych żyć możecie znaleść w zdobyciu szabli
- Dawno się nie odywałeś... Już liczyłem, że o mnie zapomniałeś
- Niedoczekanie twoje
- Powiedz mi zatem, dlaczego tak zależy ci na tej przeklętej szabli? Do czego jest ci ona tak potrzebna?
- Głupcze... Ona nie jest potrzebna mnie, tylko tobie! To dla siebie musisz ją zdobyć!
- A jeśli nie chcę?
- Nie jesteś jedynym żywym członkiem rodu Lightfist, choć jeśli mam być szczery to twój potencjał jest największy, Jeśli jednak tobie się nie powiedzie będę próbował dalej z kolejnymi członkami rodziny objętej kontraktem. Zapomniałeś?

Nie, nie zapomniał. Nie mógł zapomnieć o mrocznej groźbie wiszącej nad swoim młodszym bratem. Jeśli zawiedzie to on przejmie brzemię zbroi i będzie przemierzał świat zgodnie z zachciankami kontraktora. Tutaj nie liczyło się to, czego chciał Uzjel. Musiał wykonać to zadanie i uwolnić rodzinę od kontraktu, nierozważnie zawartego przez jego pradziada. Zdejmie klątwę z rodziny, nawet jeśli będzie go to kosztowało życie. Nie zawiedzie, bo po prostu nie może zawieść. Wszyscy są wrogami... niechaj więc i tak będzie. Nawet z wrogami trzeba jednak czasem współdziałać, by osiągnąć zwycięstwo. Najpewniej na tej samej zasadzie grali tutaj wszyscy

***

- Żegnaj w takim razie Nizzre Explodero. Niech Jörmun Grimr Cię prowadzi, dokądkolwiek zmierzasz

Gdy tylko elfka odeszła zwrócił się do pozostałcyh

- Czas ruszać odzyskać to wiosło, nie mylę się?

***

Pozostali mieli swoje pomysły, jak odzyskać wiosło. Uzjel, domyślając się że najprawdopodobniej wszystkie i tak sprowadzą się do walki, dlatego powoli okrążał ogra tak, by znaleść się za jego plecami, jeśli tylko obróci się twarzą do pozostałych. Nie miał zamiaru atakować pierwszy, lecz jeśli wielkolud rzuci się na Barbaka lub Isendira wtedy ruszy im na pomoc, atakując od tyłu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 15-03-2009 o 14:46.
Blacker jest offline  
Stary 12-03-2009, 10:08   #96
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Zamieszanie z pijawkami, przewoźnikiem i całą resztą Jędrzej przyjął na chłodno. Może to była typowa chłopska przypadłość a może to jakieś jego geny mówiły mu że warto brać życie na chłodno. Podobnie jak gorzałkę. Ale pozostałe rzeczy smakują lepiej na ciepło. Zwłaszcza taki bigosik... Aż mu się słabo zrobiło na myśl o kapuście z resztkami mięsa na gorąco. W końcu od ładnych kilku dni nic nie jadł. Ciągle tylko walki, poszukiwania lub walki.
Podrapał się po karku, chcąc zniwelować swędzenie po ukąszeniu komara. Po czym ni to do siebie ni to do ludzi(tak to dobre) wokół
-Wszystkie eposy, ballady i inne cudy wiecznie opowiadają o walkach i bojach swych herosów. Ale kiedy oni coś jedli? Was to nie dziwi???

Popatrzył na pozostałych członków drużyny. Ork, Pancerny i Elfz inklinacją do You Can Dance. Jakby nie patrzeć każdy wyglądał jak bohater z eposu. Jędrzej znów poczuł się baaardzo Obcy. Nawet nie miał jakieś manierki przy sobie...

-Charonie przepraszam Masz chwilkę czasu. W sumie to pewnie nie często widujesz tu podróżnych..

-Że będę bezpośredniu. Gdzie tu można dostać jakąś gorzałkę. Może karczma gdzieś stoi w pobliżu?

-Dzieki za info a co to jest drzewo północne? Gdzie to może rosnąć czy ono ma jakieś inne atrybuty prócz tego że jest odporne na wodę i kwasy. Znaczy się czy można je normalnie obrabiać. Myślę sobie że nie trzeba w końcu Józia wkurzać i sami zrobimy co tam trzeba... Tak zwanym systemem gospodarskim!
 
Vireless jest offline  
Stary 12-03-2009, 12:59   #97
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
*****

Gdy elfka zręcznymi susami sadziła przez las, Emanuel Rodriges Moull Ep Diffirn Kellah sadził przez ten sam las. Sadził go siedząc sobie w najlepsze na siedzeniu rzeczonej wcześniej elfki (znaczy nie go, a przez niego. Siedzienie elfki zdawało się nie mieć bladego pojęcia co powinno na nim rosnąć! Obrzydliwe!) . Ze względu na to, że chwilowo nie miał nic do roboty, a nie chciał gryźć takiego siedzenia bez zgody właścicielki zdecydował się tworzyć:

Po cichutku, po kryjomu,
wyskoczyła pchełka z domu.
Hop, hop, hop w górę w skos,
udziabała elfkę w....... nos.


Zatrzymali się i Rodriges był świadkiem nader ciekawej sytuacji. Na deski teatru życia wkroczył krasnolud otulony pajęczym kokonem, siakieś coś włochatego należącego do krasnoluda, wielki pająk, śpiący Drow i opisywana wcześniej elfka... z ostrzami w dłoniach. Robiło się ciekawie.

Elfka miast szlachtować pająka zaczęła z nim rozmawiać!?! Pajączek okazał się być przyjacielem długouchej, być jej familiar'em. Rannym familiarem.
Emanuel siedział by zapewne cicho, gdyby nie dwa aspekty tej sprawy. Po pierwsze elfka sama określiła go mianem doskonałego felczera (łechcząc tym samym jego ambicję), po drugie była to doskonała okazja do realizacji jego własnych celów.

Pchła szybko wykonała kilka susów i w mgnieniu oka, a zanim elfka zamieniła karła w krwawą miazgę, dotarła do bardzo ponętnego szpiczastego ucha.
- Cześć Lalka!
Emanuel przeskoczył szybko kila centymetrów dalej, aby przypadkiem nie zostać zgniecionym przez pewne naturalne i nerwowe zarazem odruchy.
- Spokojnie, To ja. Wujek Emanuel. Uleczę twojego przyjaciela. Ale mam dwa warunki. Po pierwsze nie zaszlachtujesz tych tu zakutanych istot. Powiedzmy że mam wraz z orkiem pewien nie zakończony interes. Barbak nie darował by mi gdybym pozwolił zginąć komuś kto nie zadośćuczynił po przegranym zakładzie. Zaraz po tym jak karzeł postawi zielonemu gorzałę możesz robić z nim co chcesz! Drugi warunek po skończonej robocie. Pasuje?

Pchła nie czekając na reakcję elfki zeskoczyła z niej i zgrabnymi podskokami powędrowała ku pajączkowi.
- Allah ah BAR! Wielkoludzie! Hm... interesujące masz towarzystwo na grzbiecie. Mam nadzieje, że się nie obrazisz jak zabiorę z Ciebie kilka panienek... mam na imię Emanuel i wbrew stwarzanym pozorom zamierzam Ci pomóc. Jeśli była by taka możliwość weź proszę ten kawałek kończyny, która w tak mało cywilizowany sposób zdecydowała się odłączyć od reszty Twego ciała. Dziękuję. Teraz zamknij proszę wszystkie oczka i poczekaj, nie będzie bolało. Rodriges przyskoczył do miejsca w którym kończyna była urwana, a zaraz po tym wszystkie otwarte oczęta zostały chwilowo oślepione przez błysk światła. Gdy ten przeminął kończyna pajączka była cała.
Emanuel dumny z siebie powrócił do Elfki i z uśmiechem na ryjku zagaił bezczelnie.
- Zrobione. Teraz drugi warunek. Widzisz leczenie, jest dla mnie czynnością bardzo męczącą, staję się po nim strasznie głodny. Wystaw proszę część swojego ciała, w którą będę mógł Cię ugryźć.... Dla Twojego spokoju- Jestem szczepiony!


*****

W tym samym czasie Barbak syn Zerat'hul'a podążał wraz ze swymi kompanami, na spotkaniu Juzia. Józef jak szybko się okazało zdał się być dość rosłą istotą. Ork rzadko kiedy miewał do czynienia z istotami większymi od siebie. Zazwyczaj rozmawiając z nim, to jego konfrater musiał podnosić głowę. Tym razem ork miał by problemy z przełykaniem, gdyby chciał dłużej rozmawiać z Józefem. Na całe szczęście jednak Juzio zdawał się być zajęty oganianiem się od wszelakiego rodzaju robactwa. Barbak w pełni go rozumiał. Do chwili gdy napotkał na swej drodze Emanuela on również miewał tego typu problemy. Jego dość kontrowersyjny przyjaciel rozwiązał zasadniczo problemy związane z robactwem. Tak na dobrą sprawę zmusił orka do akceptacji pewnych faktów rozwiązując zarazem inne. Tak czy inaczej ork wyszedł na tym dość dobrze. Teraz natomiast widział nieszczęśnika opędzającego się od rzeczonego wcześniej robactwa.


Barbak zatem oddalił się parę kroków od Uzjela, po czym zaczął dość usilnie rozglądać się w poszukiwaniu jakiegoś co większego komara.
Jeśli takiego znajdzie. Zaatakuje go młotem z pełną wściekłością na jaką będzie go stać.
- A MASZ POCZWARO! WIĘCEJ MNIE DZIABAĆ NIE BĘDZIESZ!!! NO CO JEST TU GDZIEŚ JESZCZE JAKAŚ? TAK? AAAAA MAAAAASZZZZZZ!!!!

Niby to pochłonięty walką z robactwem nie będzie zwracał uwagi na otoczenie tak długo jak długo nie zostanie zaczepiony przez Juzefa.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 12-03-2009 o 19:31.
hollyorc jest offline  
Stary 12-03-2009, 16:49   #98
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Dowiedziawszy się gdzie mieszka ten "urwis" ruszyli w dalszą drogę. Isendir nie cierpiał bezczynności. I to bardzo. Ruszył więc żwawym krokiem i szybko wysunął się na początek tego korowodu. Szybko odnalazł drzewo o którym mówił Charon.
Ehhhh... Charon. Ten poczciwy, stary przewoźnik. Dlaczego miał niby iść do Józia bez broni? Isendir mógł się założyć nawet o własną głowę że nie może to być aż tak straszna poczwara. Ba, nie wiedział nawet czy ten cały Józio jest człowiekiem, elfem, dwarfem czy kimkolwiek innym. Może jest bagiennym człekiem? A może...
"Może bym skończył to gdybanie" warknął do siebie w myślach.
"Cokolwiek to jest i tak mu odbiorę to wiosło. Tylko ten Józio może wybrać w jaki sposób"
Minęli po drodze bardzo powykręcane drzewo podobne do tego na którym wcześniej Isendir skakał by pozbierać różne błyskotki. W tym właśnie momencie elf coś sobie przypomniał. Zajrzał szybko do torby. Jest...
"Tylko zdobędziemy to wiosło. Tylko to wiosło a pogadamy sobie Kruku."
Isendir stanął. Byli na miejscu. Okolica nie wyglądała do tych przyjaznych ale na pewno było tu lepiej aniżeli w otoczeniu nieumarłych. Wprost przed nimi stał wielki szałas. Wszystko było by ok, gdyby nie jeden drobny szczegół. Ten drobny szczegół ważący co najmniej trzy tony. Może więcej. Był to ogr.
Ogr był przeolbrzymi. Był jednak dość prymitywny, jak stwierdził elf po tym co zobaczył. Józio, bo bez wątpienia to był on, bawił się w zabijanie wszelkiego stworzenia które podejdzie do niego. Do tego warto wspomnieć że po każdym zabitym stworzonku wybuchał głośnym "śmiechem". A za "packę" służył mu..
"Tak! TO na pewno on! Więc do tego mu było potrzebne wiosło..."
Isendir spojrzał na przyjaciół.
"Co oni robią? Żarty sobie stroją, czy jak?"
Barbak poszedł w ślady ogra i zaczął zabijać komary. O, zgrozo.
"Jak tak dalej pójdzie to za rok nie ukończymy tego zadania, a co tu mowa o innych."
Olewając całą resztę ruszył w stronę olbrzyma. Zatrzymał się kilka kroków przed nim i spojrzał do góry. Gębę miał paskudną.
-Ej, ty!-zawołał.- Słuchaj, no. Nie mam zamiaru owijać wszystkiego w bawełnę, więc powiem wprost. Potrzebujemy "twojego" wiosła. I to w trybie natychmiastowym. Wokół siebie masz pełno innych drzew więć możesz wyrwać sobie jakiś inny "patyczek" do trzaskania tych muszek.
Wiedział że powiedział trochę za wiele. Wiedział to ale miał nadzieję że opowieści o bezmózgich ograch są prawdziwe. Może nie wszystko dotarło do jego świadomości.
"No cóż. Raz tylko elf umiera. Ale wiem że mój czas jeszcze nie nadszedł..."
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 13-03-2009, 21:27   #99
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Mag okazywał niepokojąco dużą wiedze, od razu rozpoznał w Chmurku bestie. Podczas gdy twór Szamila nie skutecznie atakował i skutecznie odwracał uwagę elfowi udało się spalić więzy i uwolnić się. Zadowolony odszedł do drzewa, jego twarzy nie opuszczał demoniczny uśmieszek. Cichy, spokojny głos zaczął recytować inkantacje.
-Odrzucam wszelkie zasady, zmuszony sytuacją. Jestem manifestacja woli zniszczenia. Beruta eimu kuifa kuifa magna blast.
Ręka zaczęła trochę swędzieć, swędzenie przerodziło się w ból który nadchodził zawsze. Elf nie przyzwyczaił się do niego ale nauczył się go ignorować, działać mimo niego. W końcu czerwone nitki zaczęły swą powolną wspinaczkę, milimetr po milimetrze i buchnęły ogniem. Tak, buchnęły to dobre określenie. Ogień szalał i strzelał mimo deszczu wyrażając nienawiść swego pana. Na dłoni zaczął kumulować się ładunek, nie osłabiając płomieni w innych miejscach dowód na to, że Szamil jest wściekły i użycza swych sił życiowych do tego co chciał zrobić. Wystrzelił kulę ognia w rękę maga trzymającą kostur, chciał widzieć jak ogień przylega do ręki człowieka i powoli zwiększa swoją temperaturę, chciał czuć swąd palonego tłuszczu i widzieć zwęgloną kość. Jakby nie udało mu się przebić zasłony spróbuje ją przejść i wypalić kulą ognia prosto w twarz maga.
-Sprzeciwiliście się mi! Temu, który jest manifestacją woli Zniszczenia! Temu któremu Zniszczenie użycza swego drogiego dziecka Ognia! Zginiesz magu za swą pychę! Zginiesz powoli, będziesz czuł, że umierasz!
Szamil z płonącą ręką wyglądał demonicznie, skrajnie różnie od wesołego elfa który w karczmie robił kawały z orkiem.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 14-03-2009, 09:29   #100
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Miała mieszane uczucia. Poza odwagą, siłą i walecznością dwarfy nie miały w sobie niczego co Nizzre byłaby w stanie polubić. Nie mogła przekreślać knypka ot tak, tylko dlatego iż miał paskudną brodę, był krępy, gruby a na cerę pilnie przydałaby mu się maseczka z czego o wiele silniejszego niż błoto. Podejrzany był jedynie ze względu na to, że z całych bagien wybrał sobie akurat to miejsce – miejsce, w którym spał bezbronny moczy elf. O ile dwarfy i elfy leśne spotykały się w jej stronach rzadko, o tyle doskonale wiedziała, knypki i mroczne elfy, dzieląc podziemia, nie dzieliły się nimi zbyt chętnie między sobą. Nie znała ich obu, ale jeśli miała wybierać w ciemno miedzy mrocznym elfem, a krasnoludem, wybór był oczywisty. Nizzre nie zamierzała wybierać w ciemno, a to, że Fufi starcił odnóże uznała za typowy efekt walki, do której w jej oczach knypek miał prawo stanąć. Fufi był dzielnym bohaterem, knypek pokonanym, rozegrali to miedzy sobą i elfce nic teraz do tego, idiotyzmem byłoby się mścić się za to. Żądała wyjaśnień w sprawie mrocznego elfa. Elfkę interesowała przyszłość. Chciała wiedzieć, co zamierzał knypek. Najbardziej ucieszyłaby się, gdyby zechciał grzecznie wynieść się stąd i pozostawić ją i elfa w spokoju, samych, hihi... Przedtem jednak należało sprawę jego obecności tutaj wyjaśnić. Mogło się okazać, że to elf był tym złym i Nizzre nie wykluczała takiej możliwości, co tylko dodatkowo ją irytowało, tak jak i fakt, że musiała zaufać słowom obcych. Obcego knypa póki co, gdyż mroczny elf nadal spał.
„Może to i lepiej. Wysłucham knypa, a potem obudzę śpiącego królewicza!” – uśmiechnęła się na sama myśl o sposobie w jaki tego dokona.
- Postawię sprawę jasno, dwarfie – odezwała się poważnie Nizzre, wciąż trzymając ostrza opuszczone. – Nie jestem istotą z natury agresywną i nie chcę wypruć ci flaków, owinąć cię twoim własnym jelitkiem, odrąbać głowy i wetknąć połamanych nóg w dziurę w szyi, ale poważnie zastanowię się nad wykonaniem powyższych czynności jeśli twoim zamiarem było i pozostanie wyrządzenie krzywdy temu elfowi – wskazała Ray`giego. – Mam zasady, rozumiesz. Bronić Takich Jak On. Jeśli okaże się, że jest moim wrogiem, trudno, póki co jednak mam obowiązek go chronić. Przekonaj mnie, że powinnam postąpić inaczej.

Zastanawiające. Nizzre z reguły podróżowała sama i rzadko, tylko kilka razy w życiu, współpracowała z drużyną w starciu z losem. Jej ostatnia drużyna była zorganizowaną grupą, gdzie każdy był odpowiedzialny za coś i każdy znał swoje miejsce, a, co ją z kolei zszokowało, wszyscy wybrali właśnie elfkę aby pilnowała tego porządku. Nizzre dowodziła, o ile można to było tak nazwać. Po prostu chodziła na czele zespołu, bo jak powiadali towarzysze w każdej chwili zagrożenia czy po zbłądzeniu: „puść przodem elfa. Elf znajdzie drogę, nie wiem jak one to robią, ale elf zawsze znajdzie drogę!”. Nizzre zajmowała się wieloma rzeczami, zbierała zioła, opatrywała i leczyła, gotowała, walczyła w zwarciu i strzelała z łuku, wspierała drużynę magią, no i oczywiście spuszczała ze smyczy Fufiego siejącego popłoch i zagładę. Był też wojownik, znakomity wojak, znał się na walce i tylko na tym, ale był w tym najlepszy. Była wojowniczka, dźwigająca wielką tarczę – ileż to razy zjawiała się w ostatnim momencie, by tą tarczą zasłonić elfkę przed ciosem wroga! Był też złodziej, szermierz, znający kilka magicznych sztuczek, o wiele lepszy jednak w otwieraniu zamków, skradaniu się, kantowaniu, gadaninie, zakładaniu i rozbrajaniu pułapek i piciu do upadłego. Był również kapłan, mistrz magii, typowy cholernik, którego nigdy nie było pod ręką kiedy zaczynała się rozróba. Korzyść z podziału ról była między sinymi taka, że nawet w razie ataku z zaskoczenia każdy doskonale wiedział, co ma robić, nawet, jeśli jego część ograniczała się do ucieczki w popłochu i rzucania przekleństw. Minusem było to, ze jeśli któryś padł w trakcie walki, drużyna traciła cenne ogniwo i łańcuch mógł się rozpaść. Nizzre nie była w stanie zbyt długo i efektywnie walczyć w zwarciu, a wojownicy nie radzili sobie z magią i łucznikami, których nie byli w stanie dosięgnąć orężem. Najlepiej miał złodziej, pomyślała, rozbawiona. Ten podczas walki pożgał trochę szpadą, rzucił ze dwa zaklęcia i był już tak zmęczony, że mógł tylko uciekać a inni nie mogli mu mieć tego za złe. W końcu dbał bardzo sprawnie o budżet drużyny. Fufi był uniwersalnym łącznikiem, często odwracającym uwagę natłoku wrogów od drużyny zajętej już walką. Wszystko działało sprawnie. Nie było mowy o rozdzielaniu się. Na co najbardziej narzekał nieszczęsny złodziej – żaden złodziej nie byłby zadowolony, gdyby „skradali się” za nim wojownicy w zbrojach płytowych, ciągle potykająca się elfka i gigantyczny pająk nie tolerujący przeszkód terenowych. Kapłan chodził cicho, ale miał zwyczaj wydawania radosnych okrzyków ni stąd ni zowąd, co zdziwiło niejednego wielmożę, zbudzonego w środku nocy w swej komnacie, pośród nieproszonych gości wynoszących jego skarbiec. W każdym razie trzymali się razem. Nawet nocując po karczmach spali wszyscy w jednym pokoju, choć więcej było z tego kłótni i wrzawy niż spania.

Nizzre po słowach Kruka doszukiwała się podobieństw jej dawnej drużyny i tej drużyny. Próbowała rozgryźć podział ról. Najdziwniejsze było dla niej to, że kiedy Uzjel zaatakował roślinę, reszta nie wsparła go w tej szarży. Dziwiło ją, ze pozostawili Jędrzeja ot tak, w tyle. Że nikt nie spytał jej, czy nie widziała przypadkiem zaginionego drowa albo dwarfa.
„Pewnie drow nie jest wcale z nimi... podobnie jak knypek. Z drugiej strony wężowcy twierdzili, że widzieli ich wszystkim razem! No cóż. Pewnie po prostu nie znaleźli powodu, by zaufać jednookiej, obcej elfce” – stwierdziła.

Wpatrywała się czujnie w dwarfa, oczekując odpowiedzi. Drgnęła, ze zdumieniem rozejrzała się.
- Dobra, jest źle. Słyszę głosy!
- Spokojnie, To ja. Wujek Emanuel.
- Rodriges? – zdziwiła się i ucieszyła.
- Łik? – Fufi przekręcił ciekawsko łepek.
- Fufi, to jest właśnie Emanuel Rodriges Maol Ep Diffirin Kellach! Co tu robisz? – spytała pchły.
Rodriges zaproponował układ.
„A wiec dwarf jest z nimi. A mroczny elf? Nawet o niego nie spytał. Muszę go pilnować.”
Fufi zjeżył się.
- Daj spokój, on jest porządną pchła, pomoże ci! A jeśli coś wywinie...
Rodriges jednak nic nie wywinął i po chwili to Fufi wywijał radośnie dosztukowaną kończyną.
- Świetnie! – elfka od razu odzyskała humor i jest aura fuckin` pissed off elven zamieniła się w mgiełkę „lets hug da flea!”.
Nadstawiła dłoń by pchła mógł
- Zrobione. Teraz drugi warunek. Widzisz leczenie, jest dla mnie czynnością bardzo męczącą, staję się po nim strasznie głodny. Wystaw proszę część swojego ciała, w którą będę mógł Cię ugryźć....
Nizzre w szoku wybałuszyła zielone ślepię.
- A, pocałuj mnie w... – warknęła. - W rękę...!
- Dla Twojego spokoju jestem szczepiony!
- Dla twojego niepokoju – ja nie! – syknęła. – Gah... No dobra. Układ to układ. Ej, bądźmy szczerzy. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale na elfickim tyłku to możesz się tylko pośliznąć albo pojeździć na łyżwach co najwyżej! Jestem pewna, że Fufi dysponuje stosowniejszym lasem... a jeśli chcesz dżungli, to może spróbuj u dwarfa! Co taki nie zdziwiony...? Gdzieś ty się szlajał, hm?! Z łyżew na ucho żeś mi wlazł?! Gah!!!
Rozejrzała się, speszona.
- Właź – wrzuciła sobie pchłę za koszulę. – Duży już jesteś, poradzisz sobie...

Kiedy pchla zatankowała, Nizzre skierowała do niej i dwarfa:
- Wciąż jednak interesuje mnie wasza historia. Czego tu szukałeś, krasnoludzie i co... łączy cię z tym mrocznym elfem? – zachichotała.
Uniosła dłonie, wykonała jeden szybki, wprawny ruch. Metalowe pazury rozdarły gładko pajęczy kokon i dwarf, wolny, wylądował na ziemi.
- Fufi, zdejmij tego włochacza – poprosiła elfka.
Fufi pisnął ugodowo, wlazł zwinnie na drzewo i sprawnie obrabiając odnóżami nić, zaczął opuszczać drugiego więźnia na ziemię, by od odwinąć z kokonu.
- No, mości dwarfie, opowiadaj – uśmiechnęła się wyczekująco Nizzre. – A ty Rodriges, możesz zapoznać się z kuzynostwem z dalekich, elfickich krain.
Fufi przydreptał, Rodriges mógł na niego wskoczyć. Na włochatym cielsku znów-ośmionoga natychmiast napotkał na egzotyczne piękności!

Widok oczami dwunoga/elfa/dwarfa >>>
http://www.freewebs.com/parrockvets/...%20feeding.jpg

Widok oczami Emanuela Rodrigesa >>>
maple girl by *heise on deviantART

Elfka wysłuchawszy dwarfa postanowiła obudzić wreszcie drowa. Spał w namiocie wybudowanym przez Fufiego. Fufi był nauczony by budować takie namioty dla elfki, kiedy padał deszcz tak jak teraz lub noc była zimna.
„No to się zacznie...” – przełknęła głośno ślinę.
Najbezpieczniejszym sposobem obudzenia śpiącego mrocznego elfa byłoby chyba trącanie go patykiem do skutku z bezpiecznej odległości. Drow był jednak zbyt przystojny, by elfka chciała ryzykować, że przypadkiem wpakuje mu koniec patyka w śliczne ślepię gdy tylko ten je otworzy.
„Jeśli ma sztylet, a na pewno ma, mogę zaraz potrzebować Rodrigesa przyszywacza kończyn...”

Ten drow...
Ten dwarf...
Nie – wołała jej elficka intuicja – Nie, nie rób tego.
Próbowała sobie przypomnieć. Próbowała się pomodlić. Odszukać swoją wewnętrzną siłę. To będzie długa noc, Nizzre.

Zmoro moja, zmoro czarna,
Z oczu sypią ci iskry, spod kopyt żar.
Czym jesteś, do kogo przybyłeś?
Na kogo rżysz chaosem, okryty światłem?
Czy słyszysz me myśli, czy powtarzasz je innym?
Czy śmieją się na to, czy płaczą?
Co w oczach twych dzikich potulnie błyszczy,
Czy miłość to, czy to zazdrość?
Czy czuć potrafisz cokolwiek?
Strach nie, bo strachem ty jesteś.
Czy czuć potrafisz nienawiść
I skrywać ją tak głęboko?
Czy groźny jesteś wobec światła,
Obłudny, czy bojaźliwy?
Czy Ono ból ci zada,
Czy sam ten ton zdradliwy?
Co masz ty ze mną wspólnego,
Czy mącisz moją duszę,
Czy podpowiadasz jej tylko?
Czy znasz moje serce i w nim
Podsycasz braterstwo, panikę?
Co zyskasz przez naszą znajomość
Co ja przez ciebie stracę?
O zmoro, z podziemi wypełzłeś,
Ogniem smagałeś ziemię,
Zieloną trawę spaliłeś, a ja podziwiałam ciebie.
Zdobywcą i więźniem być chciałam, tyś rzekł,
Że służyć mi możesz
Swym rykiem zabitej istoty,
Dudnieniem palących kopyt.
Są cienie, które w blask odchodzą,
Są blaski co pod cieniami giną.
Ja czuję i cierpię, ty nie czujesz, o zmoro,
Ja walczę i krew przelewam, ty zabijasz swym rżeniem.
Ja nienawidzę nieśmiertelnie, ty milczysz w zdradzie
Ból wielki zadaję, ty mkniesz dalej,
O zmoro, czy czujesz co ona myśli,
I czy przeżyć możesz dotyk światła?

Ja nauczę cię kochać, o zmoro,
Ty pilnuj swym gniewem mego świata!

Kucnęła przy śpiącym. Sprawiał wrażenie pięknej, kuszącej, nieobliczalnej bestii. Mroczne elfy należały do najczujniejszych ras jakie Nizzre spotkała. Pamiętała swego przyjaciela, spał z zamkniętymi powiekami, ale otwartymi oczami, jak twierdziła. Ten pozwolił podejść do siebie obcej elfce tylko dlatego, że był zamroczony przez ogniki. Ale zamroczenie mogło już minąć.
- Guuan, abbil – odezwała się głośno, by usłyszał, ale nie na tyle głośno, by zerwał się, przestraszony.
We własnym głosie wyczuła więcej czułości niż zamierzała włożyć w te słowa. Mroczny elf chrapał nadal, a Nizzre wykręcało, jak wykręca dziewczynkę na widok rozkosznego, puszystego kociątka. Spokojnie i powoli położyła rozłożoną dłoń między łopatkami elfa, delikatnie nim potrząsając. Nic. Z czego zresztą częściowo elfka bardzo się ucieszyła.
- Shlu'ta dos nym'uer uns'aa? Pahntar dosst solen. Z'lonzic v'dri. Ph' dos jal ditronw?
Jej dłoń okrężnymi ruchami głaskała łopatki elfa. Delikatne głaskanie powoduje wyciszenie organizmu, podobno. Z ich dwójki, przynajmniej Nizzre był wyciszona. Ile elfek na świecie głaskało po plecach obcego drowa? Przesuwała dłonią wzdłuż jego kręgosłupa, lekko drapiąc, z obawy że nic nie czuł poprzez ubranie. Mroczny elf spał, a ona zaczynała się niepokoić tą jego błogością.
„Może go coś boli? – zawsze dobre usprawiedliwienie na masaż pleców. – Czy on w ogóle się jeszcze obudzi...!?”
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172