Nilpa uczył Ravnę, że szaman powinien słuchać, a mówić i czynić zawsze w trosce, że mówi do innych, a jego czyny mają służyć wspólnocie. Bo w tej wspólnocie i dla niej żyje. Dziki Ovlin o naturze samotnika przekazał Ravnie znacznie prostsze nauki. Noaidi mówi do duchów. W związku z tym musi mieć złoty głos, aby chciały go słuchać, żelazną wątrobę, aby wytrzymać zażywane przed rozmowami grzyby i stalowe nerwy, aby jakoś to wszystko znieść i nie oszaleć.
Ravna miała stalowe nerwy. Rzadko kiedy wpadała w panikę. Jeśli już, potrafiła szybko wziąć się w garść. Jak teraz. Już koncentrowała się na rozmowie przez telefon. Och, nigdy nie wątpiła, że Piekło istnieje. Wiedzieć a zobaczyć na własne oczy to jednak nie to samo, i ten jeden rzut oka przeraził ją do głębi. Ale pozbierała się szybko. Bała się, jak każdy. Może nawet silniej. Ale jej awatar był duchem starego zwierzęcia. Takiego, które wiele przeszło, a przeżycie zawdzięczało temu, że nigdy nie pozwoliło, by strach je sparaliżował.
I tym bardziej poczuła się głupio i beznadziejnie niezręcznie, kiedy nagle otoczyły ją ramiona Sieroży. Raz, że Rosjanin zobaczył ją przestraszoną, dwa, że postanowił z tym zrobić coś, co wcale jej się nie podobało. Coś tam mówił uspokajająco, ale zesztywniała z zaskoczenia i wstydu myślała tylko o tym, że właśnie po raz kolejny Sieroża wpakował jej się z buciorami w jej intymność i walczyła ze sobą, żeby go nie odepchnąć. Wreszcie ją puścił i odszedł, co czerwona z zawstydzenia i oburzenia Ravna przyjęła z prawdziwą ulgą. Podejrzliwego i nieufnego wyrazu jej twarzy przy najlepszych chęciach nie można było nazwać przyjaznym.
Sieroża jednak osiągnął, co chciał. Nie bała się lodowatego Piekła. Teraz bała się jego i obserwowała go przyczajona jak zwierzę, na wypadek, gdyby znowu zaczął wykonywać jakieś gwałtowne i podejrzane ruchy.
Coś kliknęło w telefonie, który ciągle kurczowo ściskała w dłoni. Nie spuszczając oczu z Rosjanina, podniosła telefon do ucha. - Halo? Słyszy mnie pan? Halo? |