Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2009, 12:59   #97
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
*****

Gdy elfka zręcznymi susami sadziła przez las, Emanuel Rodriges Moull Ep Diffirn Kellah sadził przez ten sam las. Sadził go siedząc sobie w najlepsze na siedzeniu rzeczonej wcześniej elfki (znaczy nie go, a przez niego. Siedzienie elfki zdawało się nie mieć bladego pojęcia co powinno na nim rosnąć! Obrzydliwe!) . Ze względu na to, że chwilowo nie miał nic do roboty, a nie chciał gryźć takiego siedzenia bez zgody właścicielki zdecydował się tworzyć:

Po cichutku, po kryjomu,
wyskoczyła pchełka z domu.
Hop, hop, hop w górę w skos,
udziabała elfkę w....... nos.


Zatrzymali się i Rodriges był świadkiem nader ciekawej sytuacji. Na deski teatru życia wkroczył krasnolud otulony pajęczym kokonem, siakieś coś włochatego należącego do krasnoluda, wielki pająk, śpiący Drow i opisywana wcześniej elfka... z ostrzami w dłoniach. Robiło się ciekawie.

Elfka miast szlachtować pająka zaczęła z nim rozmawiać!?! Pajączek okazał się być przyjacielem długouchej, być jej familiar'em. Rannym familiarem.
Emanuel siedział by zapewne cicho, gdyby nie dwa aspekty tej sprawy. Po pierwsze elfka sama określiła go mianem doskonałego felczera (łechcząc tym samym jego ambicję), po drugie była to doskonała okazja do realizacji jego własnych celów.

Pchła szybko wykonała kilka susów i w mgnieniu oka, a zanim elfka zamieniła karła w krwawą miazgę, dotarła do bardzo ponętnego szpiczastego ucha.
- Cześć Lalka!
Emanuel przeskoczył szybko kila centymetrów dalej, aby przypadkiem nie zostać zgniecionym przez pewne naturalne i nerwowe zarazem odruchy.
- Spokojnie, To ja. Wujek Emanuel. Uleczę twojego przyjaciela. Ale mam dwa warunki. Po pierwsze nie zaszlachtujesz tych tu zakutanych istot. Powiedzmy że mam wraz z orkiem pewien nie zakończony interes. Barbak nie darował by mi gdybym pozwolił zginąć komuś kto nie zadośćuczynił po przegranym zakładzie. Zaraz po tym jak karzeł postawi zielonemu gorzałę możesz robić z nim co chcesz! Drugi warunek po skończonej robocie. Pasuje?

Pchła nie czekając na reakcję elfki zeskoczyła z niej i zgrabnymi podskokami powędrowała ku pajączkowi.
- Allah ah BAR! Wielkoludzie! Hm... interesujące masz towarzystwo na grzbiecie. Mam nadzieje, że się nie obrazisz jak zabiorę z Ciebie kilka panienek... mam na imię Emanuel i wbrew stwarzanym pozorom zamierzam Ci pomóc. Jeśli była by taka możliwość weź proszę ten kawałek kończyny, która w tak mało cywilizowany sposób zdecydowała się odłączyć od reszty Twego ciała. Dziękuję. Teraz zamknij proszę wszystkie oczka i poczekaj, nie będzie bolało. Rodriges przyskoczył do miejsca w którym kończyna była urwana, a zaraz po tym wszystkie otwarte oczęta zostały chwilowo oślepione przez błysk światła. Gdy ten przeminął kończyna pajączka była cała.
Emanuel dumny z siebie powrócił do Elfki i z uśmiechem na ryjku zagaił bezczelnie.
- Zrobione. Teraz drugi warunek. Widzisz leczenie, jest dla mnie czynnością bardzo męczącą, staję się po nim strasznie głodny. Wystaw proszę część swojego ciała, w którą będę mógł Cię ugryźć.... Dla Twojego spokoju- Jestem szczepiony!


*****

W tym samym czasie Barbak syn Zerat'hul'a podążał wraz ze swymi kompanami, na spotkaniu Juzia. Józef jak szybko się okazało zdał się być dość rosłą istotą. Ork rzadko kiedy miewał do czynienia z istotami większymi od siebie. Zazwyczaj rozmawiając z nim, to jego konfrater musiał podnosić głowę. Tym razem ork miał by problemy z przełykaniem, gdyby chciał dłużej rozmawiać z Józefem. Na całe szczęście jednak Juzio zdawał się być zajęty oganianiem się od wszelakiego rodzaju robactwa. Barbak w pełni go rozumiał. Do chwili gdy napotkał na swej drodze Emanuela on również miewał tego typu problemy. Jego dość kontrowersyjny przyjaciel rozwiązał zasadniczo problemy związane z robactwem. Tak na dobrą sprawę zmusił orka do akceptacji pewnych faktów rozwiązując zarazem inne. Tak czy inaczej ork wyszedł na tym dość dobrze. Teraz natomiast widział nieszczęśnika opędzającego się od rzeczonego wcześniej robactwa.


Barbak zatem oddalił się parę kroków od Uzjela, po czym zaczął dość usilnie rozglądać się w poszukiwaniu jakiegoś co większego komara.
Jeśli takiego znajdzie. Zaatakuje go młotem z pełną wściekłością na jaką będzie go stać.
- A MASZ POCZWARO! WIĘCEJ MNIE DZIABAĆ NIE BĘDZIESZ!!! NO CO JEST TU GDZIEŚ JESZCZE JAKAŚ? TAK? AAAAA MAAAAASZZZZZZ!!!!

Niby to pochłonięty walką z robactwem nie będzie zwracał uwagi na otoczenie tak długo jak długo nie zostanie zaczepiony przez Juzefa.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 12-03-2009 o 19:31.
hollyorc jest offline