Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2006, 11:58   #18
SHAQER
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Im bardziej słońce chyliło się ku linii horyzontu tym więcej ludzi przybywało do zajazdu. Drzwi otwierały się tak często, iż w końcu ktoś je po prostu zostawił otwarte. W wasze nozdrza uderza zapach przygotowywanego posiłku. W końcu pastor przynosi jedzenie. Wiele talerzy znalazło właścicieli, którzy jednak nie jedzą, czekają na innych. Na obiad składa się jakaś sałatka z kawałkami ryby w środku oraz finezyjnie przygotowane ziemniaki pieczone. Do środka weszła młoda para trzymająca się za ręce. Wyglądali na bardzo szczęśliwych i od razu udali się w kierunku lady. Gdy młodzieniec zobaczył stojącego tam Indianina oczy wyszły mu na wierzch grożąc wypadnięciem. Młodzieniec jest wysoki i ma tak jak niewiasta stojąca u jego boku czarne włosy i niebieskie oczy. Ubrani są obydwoje bardzo porządnie i trochę to nie pasuje do wyglądu innych.

- Jesteś Apaczem prawda? Ale jakimś takim dziwnym, bo nie widzę u Ciebie oznak plemienia, jednak twój woreczek z lekarstwami jest bardzo charakterystyczny.

Chłopak uśmiecha się bardzo serdecznie i wyciąga dłoń do nowopoznanego.

- Nazywam się, Fabrice a to moja dziewczyna Brigitte. W Paryżu studiowaliśmy historię a zwłaszcza historię Indian. A teraz poznajemy osobiście jednego. Opowiesz nam coś o sobie? Wydawało mi się, iż Twoje plemię żyje głównie z napadów. Jak opowiem kolegom gdy wrócimy to nie uwierzą.

Maqua schowany za małym tłumkiem słyszał całą rozmowę i w duchu dziękował, iż ten nachalny biały go nie ujrzał? Lustrując całe pomieszczenie oraz drzwi nie przegapił wejścia kolejnego przybysza. Był to mężczyzna, który zapewne byłby zignorowany przez wszystkich gdyby nie błyszcząca gwiazda na jego sercu. Był niski w okularach a jego ruchy sugerowały, iż nie jest zbyt pewny siebie. Głowę jego zdobi wspaniały czarny stetson. U boku widnieje kabura, z której wystaje przepisowy Colt Peacemaker Marshal. Gdy tylko przekroczył próg zaczął kręcić głową.

- Czczczuje dym. Ktoś papapali?

Rozgląda się chwilę, lecz ostatecznie wzrusza ramionami zasiada do wspólnego stołu. Gdy już wszyscy mają talerze z jedzeniem do środka wchodzi jeszcze murzyńska rodzina, która serdecznie wita się ze wszystkimi. Pastor zasiada przy szczycie stołu i podaje ręce siedzącym najbliżej. Ci z kolei podają kolejnym i już po chwili wszyscy siedzą w pierścieniu oplatającym stół.

- Cieszę się, iż udało się zebrać tak wielu z nas. Dziś piątek, czyli dzień, w którym umarł nasz zbawiciel. Jednak my dzieci Jego żyjemy by przekazywać jego nauki dalej i cieszyć się życiem, które nam dał. Panie dziękujemy Ci za ten posiłek, lecz nasza miejscowa tradycja mówi, iż modlitwę dziękczynną powinna odmówić osoba, która jest tu od niedawna. Może któryś z przybyłych dziś byłby chętny by ją zmówić?

To mówiąc wodzi wzrokiem po meksykaninie, dwóch czerwonych oraz młodej parze Francuzów uśmiechając się ciepło.

- Nie wstydźcie się nikt z was nie będzie drwić.
 
__________________
It`s not a vengance, It`s Punishment
SHAQER jest offline