Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-01-2006, 19:20   #11
 
Templarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Templarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwu
Gdy chaotyczne rozmowy wśród bywalców zajazdu nabrały na sile, a przez ogólny zamęt słychać było tylko huczenie basu meksykańca, drzwi kolejny już raz otworzyły się ze skrzypnięciem. Do wnętrza weszła jeszcze jedna zbłąkana postać. Pierwsze co rzucało się w oczy, to czarne włosy przybysza, związane w długie warkocze opadające na plecy. Twarz wyrażała znużenie i lekkie zniecierpliwienie, co zupełnie nie pasowało do ludzi z jego rodzaju. Był on indianinem. Jego ubranie było jakby żywcem zdarte z typowego przedstawiciela klas niższych, "cywilizowanego osadnika". Stara, powycierana kurtka, jaką noszą zwykle traperzy lub biedni osadnicy w chłodne dni i noce, stare spodnie, typowe dla ciężko pracujących, bez grosza przy duszy ludzi. Następną rzeczą była broń. Dumnie noszony w dłoni winchester, poobwieszany rzemieniami z poprzywiązywanymi do nich małymi kamyczkami. Noszone przy pasie nóż, w ręcznie skleconej, skórzanej pochwie przywiązanej za plecami, oraz toporek, swobodnie zwisający z prawej strony. Wszystko to obsypane było warstwą pyłu. Widać, że podróżnik najmniej kilka ostatnich nocy spędził już pod gwiazdami.

Teraz stoi on wyprostowany, w otwartych drzwiach. Omiata niedbałym wzrokiem pomieszczenie. Gdy spostrzega indianina, jego rysy twarzy jeszcze bardziej tężeją. Nie spuszczając z niego wzroku wchodzi spokojnie do środka, zamykając za sobą drzwi.
Odwracając powoli twarz na osoby stojące przy ladzie, podchodzi do nich. W milczeniu wpatruje się w każdą z osób, jakby czekał na ich reakcje. W jego oczach widać prawie ,że emanujące znużenie.
Gdy jego wzrok pada na pastora, opiera wolną dłoń na ladzie i mówi powoli:
Potrzebuję łóżka i ciepłego jedzenia. - spoglada wymownie na chleb stojący za ladą.
 
__________________
"All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die."
Templarius jest offline  
Stary 01-02-2006, 15:34   #12
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Rodriguez

Rodriguez rozejrzał się po zajeździe. Przybywało powoli ludzi.
~ Najwyraźniej mimo głupich zwyczajów ten dziwny saloon ma wielu bywalców... albo może po prostu... ~ meksykanina głowa zaczęła lekko boleć, nigdy nie myślał zbyt wiele, zawsze ktoś robił to za niego. Teraz, gdy z bandy pozostał tylko on, czasami musiał pomyśleć, ale zawsze pozostawało po tym uczucie nieprzyjemnie kojarzące się z kacem. I bez przyjemności przed.
Meksykanin zmrużył oczy i wykrzywił usta w uśmiechu, odsłaniając pożółkłe od cygar zęby z wieloma brakami. Patrzcie, patrzcie...
(Do Kathy, tubalnym głosem, wyjmując cygaro)
- Hej, Senhorita! Siądź tu przy mnie. Postawiłbym ci tequilę, ale w tej plugawej budzie nie podają. Ale mogę uraczyć cię... - wahanie, zmarszczenie czoła - ... czymś innym, co dają w tej spelunie. Nie daj się prosić! W mieście bez gorzały na pewno brak Ci prawdziwych mężczyzn!-
 
Kulek jest offline  
Stary 01-02-2006, 22:01   #13
 
Escalla's Avatar
 
Reputacja: 1 Escalla ma wyłączoną reputację
Kathy jeszcze szerzej się uśmiechnęła, zamrugała swoimi długimi czarnymi rzęsami i odrzekła.

Bardzo mi miło Panie Hankses, co pana sprowadza do naszego miasteczka, jeśli oczywiście można wiedzieć.

Z tymi słowami dziewczyna nachyliła się nad ladą, w jej głębokim dekolcie ukazały się krągłe drobne piersi. Nagle do jej uszu doleciał dziki ryk siedzącego nieopodal meksykanina. Panna Bells opadła na podłogę dumnie się wyprostowała i śmiało podążyła w kierunku krzykacza. Stanęła zaraz koło jego krzesła nachyliła się nad nim i powiedziała swoim słodkim głosikiem

Czym według pana jest prawdziwy mężczyzna?? Bo według mnie nie jest nim gbur, który nie potrafi się odnosić z szacunkiem do kobiet i obraża swojego gospodarza tylko, dlatego że nie może ulżyć swoim pierwotnym instynktom i nałogom, a teraz żegnam pana.

Z tymi słowami Kathy wyprostowała się odwróciła na pięcie i powróciła do miejca, w którym siedział Tom.
 
Escalla jest offline  
Stary 02-02-2006, 00:27   #14
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Rodriguez

Patrząc na okrągłą i wąsatą twarz meksykańca, można powiedzieć że bardziej czerwona być nie może. Ale to tylko iluzja - szczerbata gęba czerwieniała z sekundy na sekundę, a wściekłość kipiała w nim jak para w parowozie. Tuż przed eksplozją kotła.
Patrząc na faceta który ważył niemal tyle co trójka rosłych farmerów przepełnionego prymitywnym gniewem nie można było nie czuć obawy. Palce wielkości serdli już zaciskały się w pięści...
 
Kulek jest offline  
Stary 02-02-2006, 15:07   #15
 
red_mosquito's Avatar
 
Reputacja: 1 red_mosquito ma wyłączoną reputację
Maqua

Indianin wstał i niepewnie ruszył ku Mexykańcowi. Po czym dosiadłszy sie zaczął. - Witaj biały bracie. Wygladasz na przyjezdnego jak i ja wiec pomyslałem czy by się nie dosiąść - ciągnał, zarazem rozglądając się ukradkiem w około . - To miasteczko jest nieco dziwne nie sądzisz przyjacielu ? No ale to się jeszcze zobaczy - dodał. Nastepnie pogmerał coś pod stołem i wyjąwszy kubek podał go mówiąc. - Wypij dobra "Peta Mni" po waszemu whiskey. Na dobrą znajomość. - Następnie polał sobie wypił i schował gliniany kubek i butelkę do torby. Rozejrzał sie jeszcze raz. - No no widzę że łypiesz na tą oto kobietę. Jeśli chcesz przyzprowadzę Ci młodą skwaw za kilka butelek whiskey i troche prochu. Zapewniam, iż są wiele ładniejsze i pracowietsze od waszych kobiet. Ale to jak już będziesz chciał.
 
red_mosquito jest offline  
Stary 02-02-2006, 20:31   #16
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Rodriguez

Napięcie uszło z meksykanina jak z przekłutego pęcherza. Whisky? Tutaj? Obejrzał się i spojrzał w kamienną twarz irokeza. Nie wyglądała przyjaźnie, ale słowa świadczyły o dobrych zamiarach. Rodriguez uśmiechnął się od ucha do ucha i klepnął indianina w plecy.
- Amigo! Proponujesz kropelkę człowiekowi w potrzebie! Jak można odmówić! -
Rodriguez usiadł przy ławie z dzikusem. Wyjął z kieszeni połówkę cygara.
- Ty mi whiskey to ja ci cygaro. Fajny z ciebie chłop, nawet jak na dzikusa. Ja jestem z południa, ale jak jakiś diablo wystrzelał moich amigos to się tu przywlekłem. A co ciebie przygnało do tej dziury?
Rozpromieniony olbrzym w niczym nie przypominał już beczki prochu, którą był przed chwilą. Jak niewiele trzeba żeby w takiej dziwnej sytuacji obcy człowiek stał się bratem.
Małomówność irokeza nie zrażała meksykanina. W razie czego może mówić za obu...
 
Kulek jest offline  
Stary 02-02-2006, 23:14   #17
 
Darken's Avatar
 
Reputacja: 1 Darken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumnyDarken ma z czego być dumny
John Carten

Drzwi uchyliły się ponownie ukazując nowego członka naszej wielkiej, wspaniałej, miasteczkowej wspólnoty.
Kto chciał to i leniwie odwrócił głowę, by obejrzeć czlowieka który nadszedł głodny. Robota w sklepiku też często bywa męcząca, czasami tak bardzo jak męczęńska praca Księdza czy też Pastora. Oni to dopiero mają cięzko.
Otóż człowiek wyglądał nieco na takiego który owszem, ma kasę, ale na pierwszy rzut oka tego nie widać. Zwłaszcza że ma na sobie coś, co pełni podobną rolę, co sutanna. Zasłania dupka, oczywiście.
Oczy wściekle niebieskie, jakby miały moc czyszczenia kurzu, którego tutaj nie było dzięki opieeca Pana Naszego. Ciemne czarne włosy, lekko kręcone doskonale komponowały się z jego ciemną opaloną karnacją skóry, która pewnie była skutkiem jego straszliwych i (zapewne) niewinnych czynów. Nos był z rodzaju tych, którzy nie wsadzają go w nie swoje sprawy. Za to włochate ręce pokazywały, jak wielkim pomiotem szatana jest. Ah jego wzrok wyszukuje niewinnej ofiary
-Dzień dobry Panno Kathy, mam nadzieje że dobrze minął panience dzień?
Ah, sokół podrywa się do ataku i kołuje...
-Witam Pastorze, co mamy dzisiaj na obiad?
Ah, 32 letni lew najwyraźniej wpadł do jaskini, i już kontroluje sytułacje.
Ah, w myślach warczy bo nie lubi swoich obiadów i jak chce zjeść coś dobrego to musi się tutaj przyczołgać. I grzecznie się łasić...
Grrrry zawaraczały jego myśli.

Wszyscy zaś widzą że słowa skierowane do Panienki i do Pastora, były wypowiedziane spokojnie i kulturalnie, z szczerym uśmiechem. Ten szarmancik jest chyba nawet lubiany w miasteczko, no i często daje na kreskę.
Widać też że ma na sobie fartuch z napisem "Sklep Johna"
 
__________________
Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych.
Uuuk.
Darken jest offline  
Stary 04-02-2006, 11:58   #18
 
SHAQER's Avatar
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Im bardziej słońce chyliło się ku linii horyzontu tym więcej ludzi przybywało do zajazdu. Drzwi otwierały się tak często, iż w końcu ktoś je po prostu zostawił otwarte. W wasze nozdrza uderza zapach przygotowywanego posiłku. W końcu pastor przynosi jedzenie. Wiele talerzy znalazło właścicieli, którzy jednak nie jedzą, czekają na innych. Na obiad składa się jakaś sałatka z kawałkami ryby w środku oraz finezyjnie przygotowane ziemniaki pieczone. Do środka weszła młoda para trzymająca się za ręce. Wyglądali na bardzo szczęśliwych i od razu udali się w kierunku lady. Gdy młodzieniec zobaczył stojącego tam Indianina oczy wyszły mu na wierzch grożąc wypadnięciem. Młodzieniec jest wysoki i ma tak jak niewiasta stojąca u jego boku czarne włosy i niebieskie oczy. Ubrani są obydwoje bardzo porządnie i trochę to nie pasuje do wyglądu innych.

- Jesteś Apaczem prawda? Ale jakimś takim dziwnym, bo nie widzę u Ciebie oznak plemienia, jednak twój woreczek z lekarstwami jest bardzo charakterystyczny.

Chłopak uśmiecha się bardzo serdecznie i wyciąga dłoń do nowopoznanego.

- Nazywam się, Fabrice a to moja dziewczyna Brigitte. W Paryżu studiowaliśmy historię a zwłaszcza historię Indian. A teraz poznajemy osobiście jednego. Opowiesz nam coś o sobie? Wydawało mi się, iż Twoje plemię żyje głównie z napadów. Jak opowiem kolegom gdy wrócimy to nie uwierzą.

Maqua schowany za małym tłumkiem słyszał całą rozmowę i w duchu dziękował, iż ten nachalny biały go nie ujrzał? Lustrując całe pomieszczenie oraz drzwi nie przegapił wejścia kolejnego przybysza. Był to mężczyzna, który zapewne byłby zignorowany przez wszystkich gdyby nie błyszcząca gwiazda na jego sercu. Był niski w okularach a jego ruchy sugerowały, iż nie jest zbyt pewny siebie. Głowę jego zdobi wspaniały czarny stetson. U boku widnieje kabura, z której wystaje przepisowy Colt Peacemaker Marshal. Gdy tylko przekroczył próg zaczął kręcić głową.

- Czczczuje dym. Ktoś papapali?

Rozgląda się chwilę, lecz ostatecznie wzrusza ramionami zasiada do wspólnego stołu. Gdy już wszyscy mają talerze z jedzeniem do środka wchodzi jeszcze murzyńska rodzina, która serdecznie wita się ze wszystkimi. Pastor zasiada przy szczycie stołu i podaje ręce siedzącym najbliżej. Ci z kolei podają kolejnym i już po chwili wszyscy siedzą w pierścieniu oplatającym stół.

- Cieszę się, iż udało się zebrać tak wielu z nas. Dziś piątek, czyli dzień, w którym umarł nasz zbawiciel. Jednak my dzieci Jego żyjemy by przekazywać jego nauki dalej i cieszyć się życiem, które nam dał. Panie dziękujemy Ci za ten posiłek, lecz nasza miejscowa tradycja mówi, iż modlitwę dziękczynną powinna odmówić osoba, która jest tu od niedawna. Może któryś z przybyłych dziś byłby chętny by ją zmówić?

To mówiąc wodzi wzrokiem po meksykaninie, dwóch czerwonych oraz młodej parze Francuzów uśmiechając się ciepło.

- Nie wstydźcie się nikt z was nie będzie drwić.
 
__________________
It`s not a vengance, It`s Punishment
SHAQER jest offline  
Stary 05-02-2006, 00:13   #19
Administrator
 
fleischman's Avatar
 
Reputacja: 1 fleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputacjęfleischman ma wspaniałą reputację
Tom
Magiczny trunek uwalniający, a raczej oddalający wizję snu skończył się i Tom westchnieniem przywitał dno.
Zauważył zamieszanie i korzystając z chwili nieuwagi swojej pięknej "rozmówczyni" wymknął się cichaczem z lokalu.
Wyszedł na opustoszałe ulice, wziął głęboki wdech. Musiał trochę ochłonąć. Nie był przyzwyczajony do tłumu, gwaru, rozmowy, błogości. Jednocześnie czuł jakiś dziwny niepokój, to wszystko nie było normalne. A może wiara tak zmienia ludzi?
Poprawił kapelusz, włożył ręce do kieszeni i ruszył wzdłuż miasta przyglądając się budynkom oraz temu co w nich się znajduje. Przy okazji, poszukiwał wzrokiem domu, w którym miał mieszkać.
Z każdym krokiem czuł się pewniej, lżej a troski gdzieś uciekały.
Myślał o dzisiejszym dniu, o kawie, którą pił dzisiaj, o swoim dzieciństwie, myślał o szczęściu, zabawie. Liczyła się kawa, dom i bogini, którą dzisiaj spotkał.
Cóż za cudowne miejsce.
 
fleischman jest offline  
Stary 05-02-2006, 03:42   #20
 
Kulek's Avatar
 
Reputacja: 1 Kulek ma wyłączoną reputację
Rodriguez

Usłyszawszy z sali francuski akcent Rodriguez splunął na podłogę. Co tu u diabła robią maminsynki o śliskim języku? To miasto naprawdę jest paskudne.
Wchodzącego szeryfa nie usłyszał i nie zobaczył. Tak samo jego stetsona, gwiazdy i peacemakera. Może i dobrze, gdyż meksykanin był nerwowy i butny.
Po chwili doszedł do niego głos Pastora.
- ...Panie dziękujemy Ci za ten posiłek, lecz nasza miejscowa tradycja mówi, iż modlitwę dziękczynną powinna odmówić osoba, która jest tu od niedawna. Może któryś z przybyłych dziś byłby chętny by ją zmówić? -
- No nie! to chyba nie było do mnie! - meksykaniec zwrócił się do irokeza dotrzymującego mu towarzystwa. - Rodriguez i modły! - Hahaha. - Słowa były zniknęły w ogólnym gwarze, choć śmiech był głośny i wyrażny.
 
Kulek jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172