Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2009, 10:06   #19
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Szybki napływ innych gości chwilowo pozwolił jej uniknąć trudnego powitania. Nawet zdziwienie Virgila na jej widok chyba umknęło większości zebranych. I dała radę powstrzymać westchnienie, gdy Person zapytał się czy ona i Virgil się znają. Bądź co bądź, jak mawiała Giulia, Londyn to dziura. Choć „the upper ten thousand” Nathaniela Willisa lepiej oddawało istotę rzeczy. W pewnych sferach wszyscy się mniej lub bardziej znali.

Stanowili ciekawą zbieraninę. Niestety Olimpia, mimo, że lubiła plotki towarzyskie, nie była ich najlepszym odbiorcą. Rzadko, kiedy coś zapamiętywała i rzadko powtarzała. Wyjątkiem oczywiście były sprawy opery. Wszelkich wieści o Berliozie czy Michelle Garcia zawsze wysłuchiwała z prawdziwym zaangażowaniem. Ale obecnie umknął jej fakt, o którym mówił Londyn, że hrabia Person jest naprawdę zdesperowany. I poza Virgilem nie znała zebranych tu osób. Odczuwała teraz wyrzuty sumienia, że tak długo zwlekała z wizytą u chorej dziewczyny. Co prawda, w ubiegłym tygodniu występowała dwa razy, pochłaniały ją próby i, jak pomyślała ironicznie zerkając w stronę Virgila, zamartwianie się, ale mimo wszystko mogła przecież znaleźć tę godzinkę albo dwie.

***

W sypialni doszedł jeszcze jeden gość earla Ross. Olimpia obserwująca z zainteresowaniem wszystkich obecnych próbowała przypisać im zawody. Sommerset - egiptolog? Specjalista od egzotycznych chorób? Sharp - lekarz? A ten niepokojący młodzieniec? Chyba za młody na charyzmatycznego szarlatana? A już najmniej pomysłów miała na rolę, jaką w sprawie Lucy mogłaby odegrać panna Bernadotte. Utknęła na pomyśle, że Madeleine jest jakimś popularnym na salonach medium i Person zwariował podobnie jak Lucy.

Ruda szesnastolatka mimo niewątpliwej urody wyglądała naprawdę kiepsko, a jej ciotka wydawał się nie mniej zdruzgotana niż earl. Olimpia podeszła do starszej z kobiet i ucałowała ją w oba policzki. Wiedziała, że angielską damę zawsze trochę dziwi jej bezpośredniość, ale sam fakt, że poprosiła Olimpię o pomoc świadczył o tym, iż trochę zdążyła już do Włoszki przywyknąć.
- Przepraszam, że nie odwiedziłam was wcześniej. Wszystko będzie dobrze. Z pewnością zebrani tu Panowie, Pani i Panowie – poprawiła się – coś wymyślą.
Kiedy wszyscy oglądali naszyjnik, Olimpię nagle coś tknęło. Znowu podeszła do Henrietty i wzięła ją za rękę.
- Byłabyś skłonna poświęcić mi sekundkę? – nie czekając właściwie na odpowiedź przeszła do salonu. Dopiero tam ponownie zwróciła się do ciotki Lucy.
- Kochanie wybacz mi ten pomysł i zapewniam Cię, że z nikim się nim nie podzielę, ale wiesz, przyszło mi właśnie do głowy, że jest taki jeden moment w życiu kobiety, kiedy jej organizm powoduje zmiany w niej samej. I fizjologiczne i charakteru.
Zapadła chwila ciszy
- Czy wykluczyliście, możliwość, że Lucy jest w ciąży? – zakończyła Olimpia.
Wyraz twarz Henrietty momentalnie się zmienił. Olimpia znała ten wyraz z gorących dyskusji w klubie Błękitniej Pończochy, gdy Fornorth z kimś się absolutnie nie zgadzała lub uważała, że popełnił głupotę. Odpowiedziała jednak uprzejmie, choć z pewną rezerwą:
- Oczywiście. Willborrow i inni lekarze też sądzili, że może to być powód. Ale nie, nie jest w ciąży, a przynajmniej nikomu nie udało się tego stwierdzić. A teraz przepraszam, ale muszę wrócić do Lucy od czasu wypadku nie zostawiamy jej samej dłużej niż parę minut.

***

Pierwsze pytanie Personowi Olimpia zadała, kiedy wszyscy rozsiedli się już w salonie.
- Panie Hrabio, a co mówią specjaliści? Czy Lucy jest leczona? Zażywa jakieś leki?
- Oczywiście, że tak. Willborrow osobiście się tym zajmuje. Przez te parę dni gdy była nieprzytomna podawaliśmy jej zioła i leki sporządzone przez Jonathana.
Była też badana przez lekarzy w Londynie, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć nic ponad to co odkrył Willborrow. Moja córka jest zdrowa na ciele, ale nieobecna.... nie wiem co mógłbym dodać jeszcze.


- Może to dziwny pomył, ale gdyby tak baron Sommerset poudawał tego Alberta? –spojrzała po zebranych, sama właściwie przekonana do swego pomysłu, ale nie pewna co na to racjonalne męskie umysły. W tej sprawie w Madeleine Bernadotte jakoś wietrzyła sojuszniczkę.


***

Do baroneta Windermare podeszła dopiero, gdy zakończono oficjalne spotkanie.
- Cieszę się, że Cię widzę.
To była prawda, cieszyła się. Było jej też smutno i denerwowała się, ale, co właściwie ją samą zdziwiło, przede wszystkim się cieszyła.
- Dobrze wyglądasz – uśmiechnęła się – jak zawsze.
Jeszcze miała ochotę dotknąć jego twarzy, przytulić się, albo, chociaż powiedzieć coś czułego, odrobinę przekroczyć granice, nawet nie intymności tylko familiarności. Przywołać echo przeszłości. Ale wiedziała, że to przejdzie. Trzeba tylko przesiać wspomnienia i niektóre zapakować szczelnie, a z tego, co zostanie stworzyć całkiem nową historię. Uroczą, zabawną i lekką.
Więc zamiast tego odwróciła się do Jamesa.
- Pan Windermare zajmuje się farmakologią, także jej nieortodoksyjnymi dziedzinami. To prawdziwie analityczny umysł. Ale może Panowie się znają i niepotrzebna jest ta moja prezentacja?
- Bo czym zajmuje się baron Lexinton to nie wiem – dodała jeszcze, cały czas leciutko uśmiechnięta.
 

Ostatnio edytowane przez Hellian : 13-03-2009 o 17:16. Powód: literówki
Hellian jest offline