No dobrze uzbierało się trochę nowych wierszyków. Opowiem, ale jedynie "
za parę koni wronych, za sto złotych czerwonych"
O chłopie co go ksiądz nauczał, co jest św. Trójca
Chłopu o świętej Trójcy trudny się węzeł zdał.
Ksiądz rzekł, aby po trosze i doma przykład brał:
Masz syna, sam bądź ojcem, żona duchem świętym,
Niechaj będzie do czasu w tym błędzie przeklętym.
Przyszedł potym do księdza: - Mój tatusiu miły
Syn z Ojcem na jedno już by się zgodzili
Ale w ducha nie wierzę, bo ten jeno tyje
Co syn z ojcem zarobi, duch święty przepije.
O tym co żonę chciał dać wilkowi za pokute
Chłopi wilka żywego w jamie ułapili
Jaką mu mękę zadać, społu się radzili
Jeden rzecze: Iżbyście to źle uczynili
Byście go bez pokuty w tych grzechach zabili
A ci się go radzili, co za pokute dać?
Ten rzekł: - Nie możecie go iście lepiej skarać
Dajcie mu żonę, nie trzeba mu więcej
Pewnieć odpokutuje niż do roku prędzej
Jeden z szkaradnych fortelów niecnych, której jeno białogowy rozum mógł na świat wydać. Fuj wstydźcie się niewiasty wszelakie
Jako żona męża w pole wywiodła
Niewiasta męża mając dała się innemu obłapić. Że z tego obłapiania urósł ból, nie włożyłaby go we trzy lata do niecki, dano jej za pokutę, aby tego przed mężem nie taiła, ale mu powiedziała, że on syn nie był jego własny. Aby pokucie dosyć uczyniła, nabyła maszkary, którą w izbie na kołku zawiesiła i rozdrażniwszy dziecię, rzecze do męża:
- Weźmi jedno te maszkarę, mężu, postraszże dziecię, aż przestanie płakać – dał jej się namówić. Ona go jęła rękoma z dziecięciem:
- Oto cię bobo zje, nie dam ci go dziadu, nie dam, pódźże precz, boć to nie twoje dziecię, mać ono innego ojca. – Tym sposobem dziecię utuliła i pokucie zadość uczyniła.
Kilka wierszyków ludowych na tematy obyczajowe
ledwie spod niego wylazła.
Oj rydzu, rydzu, mój ty pan,
słodszy u ciebie korzeń, niż ty sam.
Będę ciebie smarzyła w oleju,
żebyś się nie skurczył, złodzieju.
*****
Zosia stała nad strumykiem
i nazwała Jasia bykiem,
a Jaś jak rożek przyprawił,
tak ją ubódł, aż rozkrwawił.
Zosia płacze i narzeka;
nie nazywaj bykiem człeka.
*****
Szła dziewczyna po wodę, łabędzia ujrzała
i mocno się jego postaci dziwowała.
Przyszedłszy do domu, mocno się pytała:
Co by to był za ptaszek, com ja go widziała?
Jeżeli z długą szyją i z czerwoną głową –
jest to, miło – wodny ptak, łabędziem go zowię.
Jak zobaczy na studzienkę, to wyciąga szyję,
jak on wodę pije – wszystkę głowę skryje.
Jam się go bojała, fartuszkiem nakryła,
by mnie wody nie zmącił, nogim rozłożyła.
Nie chodzić to było przez las do poręby,
nie dawać to było krakowianom gęby.
Nie chodzić to było przez las do kościoła,
nie nosiłabyś ty na ręku sokoła.
Niewinne dziwcze poszło ze mną w pole
i zmordowawszy się usiedliśmy w dole.
Posadziłem ją na swoim podołku,
zacząłem chwalić trawę w onym dołku.
Ona powiedziała, że jest piękny dołek:
ale mnie upycha, musi tu być kołek.
Zaczęła szukać i znalazła tego,
krzyknęła: dla Boga, co to jest tak twardego,
rusza mi się w rękach, gdyby co żywego.
Skoro jesteśmy przy tematach obyczajowych na koniec postanowiłem wrzucić coś współczesnego. Mniej znany tekst Jacka Kaczmarskiego, autora jak najbardziej związanego z kulturą sarmacka.
Rzecz to powszechna dosyć
Czy tym się żywią dzieje -
Choć może dość niesmacznie
Zagłębiać się w te treści -
Kiedy już on z nią zacznie
- Ona go w sobie zmieści.
W ud go pochwyci kleszcze...
A ona wciąż chce jeszcze.
Znać na tym świecie rozkosz.
A świat ten, wszyscy wiedzą,
Nie dla rozkoszy stworzon -
Bo jest wieczności miedzą,
Wiedz o tym, gdy w malignie
Po rozkosz sięgniesz ręką.
I nieraz w nocy krzyczę -
Gdy sił na rozkosz nie mam,
Na wieczność już nie liczę.
Lecz żyć z nadzieją - znośnie,
I na nią chwile trwonię -
I znów mnie coś pochłonie!
Pozdrawiam Adr