Kiti udało się dogonić Diritha. W pewnym sensie, bo ten zdążył rozszarpać kolejnego człowieka.
„By przestał, przestał, przestał!
– pomyślała z rozpaczą. – Czy on wie, ze my wszyscy, ja, Kall`eh i Ulfger, jesteśmy łowcami tak jak ci których pożarł!? Nie jest to najchwalebniejsza profesja na świecie, teraz to widzę, ale nie mógłby poprzestać na przestraszeniu ich i ewentualnie zranieniu, musi ich rozdzierać na strzępy!?”
Dirith nie był zadowolony z pouczenia elfki. Spodziewała się tego choć sądziła ze pomoc synowi hrabiego to dobry plan. Okazało się że syn hrabiego rozumie ich mowę! Kiti zupełnie zatkało.
- Teraz wyglądasz jeszcze gorzej, Dirith – mruknęła do tygrysa. – Ten mężczyzna wie teraz, że posiadasz rozum, a mimo to zachowujesz się jak bestia...
No ale to twoja sprawa. Bylebyś nie zjadł żadnego z nas...
Zastanowiła się nad swoimi słowami. Ale bzdury gadała! Próbowała po elficku bronić kogoś, a jako wilczycę obchodziła ją tylko wataha.
- Ta klątwa zaczyna mnie przerażać!
Mężczyzna panikował.
- Poczekaj, poczekaj, poczekaj! Jak to jest, ze nas rozumiesz!? I co to za elfka!? Jak wygląda, gdzie ją znajdę!? Co mam jej powiedzieć!? O co ją błagać, co się właściwie stało!? Powoli, powoli, powoli! Chętnie ci pomogę, ale wyjaśnij mi to!