Droga na dno jeziora wcale nie była nieprzyjemna. Magia jakaś sprawiła, że Duncan mógł swobodnie oddychać. I z tego też powodu nie uwolnił się z uścisku drobnych rąk.
"Całkiem jak w 'Smoczym rycerzu'" - uśmiechnął się.
Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że tam też droga była przyjemna w jedną stronę, zaś w drugą... Przeklął w duchu swoją głupotę. Nie był Jamesem Eckertem i nie był pewien, czy potrafiłby tak od ręki zamienić wodę w tlen i wodór...
Na twarzach otaczających go nimf (bo sądził, że otaczające go niewiasty w strojach... no, bez strojów, to nimfy) widniały całkiem przyjazne uśmiechy. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że znajdowali się coraz dalej od powierzchni. I od Wilczki...
Przed nimi pojawiła się piękna budowla, której okna jarzyły się magicznym blaskiem.
Stojąca w wejściu nimfa bawiła się długim szalem. Na widok Duncana schyliła lekko głowę.
- Witaj - powiedziała. -
Jestem Mia. Miło ujrzeć gościa w naszych skromnych progach.
Wszystko by było dobrze, gdyby nie spojrzenie, jakim obrzuciła Duncana. Było w nim coś... niepokojącego.
-
Duncan - przedstawił się. -
Również mi miło.
Czyżby mu się zdawało, że przez usta Mii przewinął się szyderczy uśmieszek? Nie był pewny.
-
Dionisia... - Mia przywołała jedną ze stojących ze jej plecami nimf. -
Zaprowadź naszego gościa do pokoju gościnnego. Tylko żadnych... - nie dokończyła.
-
Tak, Mio - Dionisia skłoniła głowę. -
Proszę za mną - powiedziała do Duncana.
-
Ale moja towarzyszka... - zaczął Duncan.
-
Proszę się nie niepokoić - odparła spokojnie Mia. -
Za chwilę do nas dołączy.
Podmorski pałac różnił się od książkowej siedziby Meluzyny. Przede wszystkim wystrojem. I było tu powietrze.
Szli korytarzem, którego podłogę tworzyły mozaiki, przedstawiające życie stworzeń wodnych. Ściany wykładane perłami i koralami. Gdzieniegdzie wisiały draperie tkane z wodorostów.
-
Pięknie tu - powiedział Duncan, uśmiechając się mile do idącej obok niego nimfy. Ta jednak nie odpowiedziała. Szła z miną, którą u zwykłej kobiety należałoby określić słowem "nabzdyczona".
W końcu zatrzymała się i otworzyła drzwi po prawej stronie korytarza.
-
Proszę - powiedziała tonem średnio grzecznej pokojówki. -
To twoja kwatera.
-
Czy mogę coś pomóc? - spytał Duncan, odruchowo niemal.
Dionisia obrzuciła go spojrzeniem, zatrzymując przez moment wzrok na miejscu, w które porządna dziewczyna raczej nie powinna się wpatrywać. Duncan poczuł się nieco nieswojo.
-
Na razie nie - padła odpowiedź.
Duncan został sam.
Pokój był świetnie wyposażony.
Niewielka toaletka.
Szafa. Pusta. Nic dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę stroje, noszone przez nimfy.
Stolik i dwa foteliki.
I łóżka. A raczej łoże, z którego mogłaby skorzystać drużyna futbolowa.
Olbrzymi plafon przedstawiał sceny żywcem wzięte z "Kamasutry". Może trochę bardziej urozmaicone.
"Gdzie ja trafiłem" - przemknęło Duncanowi przez głowę.
~
Wilczko... Słyszysz mnie? ~ spróbował porozumieć się myślą.