Mag okazywał niepokojąco dużą wiedze, od razu rozpoznał w Chmurku bestie. Podczas gdy twór Szamila nie skutecznie atakował i skutecznie odwracał uwagę elfowi udało się spalić więzy i uwolnić się. Zadowolony odszedł do drzewa, jego twarzy nie opuszczał demoniczny uśmieszek. Cichy, spokojny głos zaczął recytować inkantacje. -Odrzucam wszelkie zasady, zmuszony sytuacją. Jestem manifestacja woli zniszczenia. Beruta eimu kuifa kuifa magna blast.
Ręka zaczęła trochę swędzieć, swędzenie przerodziło się w ból który nadchodził zawsze. Elf nie przyzwyczaił się do niego ale nauczył się go ignorować, działać mimo niego. W końcu czerwone nitki zaczęły swą powolną wspinaczkę, milimetr po milimetrze i buchnęły ogniem. Tak, buchnęły to dobre określenie. Ogień szalał i strzelał mimo deszczu wyrażając nienawiść swego pana. Na dłoni zaczął kumulować się ładunek, nie osłabiając płomieni w innych miejscach dowód na to, że Szamil jest wściekły i użycza swych sił życiowych do tego co chciał zrobić. Wystrzelił kulę ognia w rękę maga trzymającą kostur, chciał widzieć jak ogień przylega do ręki człowieka i powoli zwiększa swoją temperaturę, chciał czuć swąd palonego tłuszczu i widzieć zwęgloną kość. Jakby nie udało mu się przebić zasłony spróbuje ją przejść i wypalić kulą ognia prosto w twarz maga. -Sprzeciwiliście się mi! Temu, który jest manifestacją woli Zniszczenia! Temu któremu Zniszczenie użycza swego drogiego dziecka Ognia! Zginiesz magu za swą pychę! Zginiesz powoli, będziesz czuł, że umierasz!
Szamil z płonącą ręką wyglądał demonicznie, skrajnie różnie od wesołego elfa który w karczmie robił kawały z orkiem.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |