Tom
Magiczny trunek uwalniający, a raczej oddalający wizję snu skończył się i Tom westchnieniem przywitał dno.
Zauważył zamieszanie i korzystając z chwili nieuwagi swojej pięknej "rozmówczyni" wymknął się cichaczem z lokalu.
Wyszedł na opustoszałe ulice, wziął głęboki wdech. Musiał trochę ochłonąć. Nie był przyzwyczajony do tłumu, gwaru, rozmowy, błogości. Jednocześnie czuł jakiś dziwny niepokój, to wszystko nie było normalne. A może wiara tak zmienia ludzi?
Poprawił kapelusz, włożył ręce do kieszeni i ruszył wzdłuż miasta przyglądając się budynkom oraz temu co w nich się znajduje. Przy okazji, poszukiwał wzrokiem domu, w którym miał mieszkać.
Z każdym krokiem czuł się pewniej, lżej a troski gdzieś uciekały.
Myślał o dzisiejszym dniu, o kawie, którą pił dzisiaj, o swoim dzieciństwie, myślał o szczęściu, zabawie. Liczyła się kawa, dom i bogini, którą dzisiaj spotkał.
Cóż za cudowne miejsce. |