Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2009, 09:29   #100
Kejsi2
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Miała mieszane uczucia. Poza odwagą, siłą i walecznością dwarfy nie miały w sobie niczego co Nizzre byłaby w stanie polubić. Nie mogła przekreślać knypka ot tak, tylko dlatego iż miał paskudną brodę, był krępy, gruby a na cerę pilnie przydałaby mu się maseczka z czego o wiele silniejszego niż błoto. Podejrzany był jedynie ze względu na to, że z całych bagien wybrał sobie akurat to miejsce – miejsce, w którym spał bezbronny moczy elf. O ile dwarfy i elfy leśne spotykały się w jej stronach rzadko, o tyle doskonale wiedziała, knypki i mroczne elfy, dzieląc podziemia, nie dzieliły się nimi zbyt chętnie między sobą. Nie znała ich obu, ale jeśli miała wybierać w ciemno miedzy mrocznym elfem, a krasnoludem, wybór był oczywisty. Nizzre nie zamierzała wybierać w ciemno, a to, że Fufi starcił odnóże uznała za typowy efekt walki, do której w jej oczach knypek miał prawo stanąć. Fufi był dzielnym bohaterem, knypek pokonanym, rozegrali to miedzy sobą i elfce nic teraz do tego, idiotyzmem byłoby się mścić się za to. Żądała wyjaśnień w sprawie mrocznego elfa. Elfkę interesowała przyszłość. Chciała wiedzieć, co zamierzał knypek. Najbardziej ucieszyłaby się, gdyby zechciał grzecznie wynieść się stąd i pozostawić ją i elfa w spokoju, samych, hihi... Przedtem jednak należało sprawę jego obecności tutaj wyjaśnić. Mogło się okazać, że to elf był tym złym i Nizzre nie wykluczała takiej możliwości, co tylko dodatkowo ją irytowało, tak jak i fakt, że musiała zaufać słowom obcych. Obcego knypa póki co, gdyż mroczny elf nadal spał.
„Może to i lepiej. Wysłucham knypa, a potem obudzę śpiącego królewicza!” – uśmiechnęła się na sama myśl o sposobie w jaki tego dokona.
- Postawię sprawę jasno, dwarfie – odezwała się poważnie Nizzre, wciąż trzymając ostrza opuszczone. – Nie jestem istotą z natury agresywną i nie chcę wypruć ci flaków, owinąć cię twoim własnym jelitkiem, odrąbać głowy i wetknąć połamanych nóg w dziurę w szyi, ale poważnie zastanowię się nad wykonaniem powyższych czynności jeśli twoim zamiarem było i pozostanie wyrządzenie krzywdy temu elfowi – wskazała Ray`giego. – Mam zasady, rozumiesz. Bronić Takich Jak On. Jeśli okaże się, że jest moim wrogiem, trudno, póki co jednak mam obowiązek go chronić. Przekonaj mnie, że powinnam postąpić inaczej.

Zastanawiające. Nizzre z reguły podróżowała sama i rzadko, tylko kilka razy w życiu, współpracowała z drużyną w starciu z losem. Jej ostatnia drużyna była zorganizowaną grupą, gdzie każdy był odpowiedzialny za coś i każdy znał swoje miejsce, a, co ją z kolei zszokowało, wszyscy wybrali właśnie elfkę aby pilnowała tego porządku. Nizzre dowodziła, o ile można to było tak nazwać. Po prostu chodziła na czele zespołu, bo jak powiadali towarzysze w każdej chwili zagrożenia czy po zbłądzeniu: „puść przodem elfa. Elf znajdzie drogę, nie wiem jak one to robią, ale elf zawsze znajdzie drogę!”. Nizzre zajmowała się wieloma rzeczami, zbierała zioła, opatrywała i leczyła, gotowała, walczyła w zwarciu i strzelała z łuku, wspierała drużynę magią, no i oczywiście spuszczała ze smyczy Fufiego siejącego popłoch i zagładę. Był też wojownik, znakomity wojak, znał się na walce i tylko na tym, ale był w tym najlepszy. Była wojowniczka, dźwigająca wielką tarczę – ileż to razy zjawiała się w ostatnim momencie, by tą tarczą zasłonić elfkę przed ciosem wroga! Był też złodziej, szermierz, znający kilka magicznych sztuczek, o wiele lepszy jednak w otwieraniu zamków, skradaniu się, kantowaniu, gadaninie, zakładaniu i rozbrajaniu pułapek i piciu do upadłego. Był również kapłan, mistrz magii, typowy cholernik, którego nigdy nie było pod ręką kiedy zaczynała się rozróba. Korzyść z podziału ról była między sinymi taka, że nawet w razie ataku z zaskoczenia każdy doskonale wiedział, co ma robić, nawet, jeśli jego część ograniczała się do ucieczki w popłochu i rzucania przekleństw. Minusem było to, ze jeśli któryś padł w trakcie walki, drużyna traciła cenne ogniwo i łańcuch mógł się rozpaść. Nizzre nie była w stanie zbyt długo i efektywnie walczyć w zwarciu, a wojownicy nie radzili sobie z magią i łucznikami, których nie byli w stanie dosięgnąć orężem. Najlepiej miał złodziej, pomyślała, rozbawiona. Ten podczas walki pożgał trochę szpadą, rzucił ze dwa zaklęcia i był już tak zmęczony, że mógł tylko uciekać a inni nie mogli mu mieć tego za złe. W końcu dbał bardzo sprawnie o budżet drużyny. Fufi był uniwersalnym łącznikiem, często odwracającym uwagę natłoku wrogów od drużyny zajętej już walką. Wszystko działało sprawnie. Nie było mowy o rozdzielaniu się. Na co najbardziej narzekał nieszczęsny złodziej – żaden złodziej nie byłby zadowolony, gdyby „skradali się” za nim wojownicy w zbrojach płytowych, ciągle potykająca się elfka i gigantyczny pająk nie tolerujący przeszkód terenowych. Kapłan chodził cicho, ale miał zwyczaj wydawania radosnych okrzyków ni stąd ni zowąd, co zdziwiło niejednego wielmożę, zbudzonego w środku nocy w swej komnacie, pośród nieproszonych gości wynoszących jego skarbiec. W każdym razie trzymali się razem. Nawet nocując po karczmach spali wszyscy w jednym pokoju, choć więcej było z tego kłótni i wrzawy niż spania.

Nizzre po słowach Kruka doszukiwała się podobieństw jej dawnej drużyny i tej drużyny. Próbowała rozgryźć podział ról. Najdziwniejsze było dla niej to, że kiedy Uzjel zaatakował roślinę, reszta nie wsparła go w tej szarży. Dziwiło ją, ze pozostawili Jędrzeja ot tak, w tyle. Że nikt nie spytał jej, czy nie widziała przypadkiem zaginionego drowa albo dwarfa.
„Pewnie drow nie jest wcale z nimi... podobnie jak knypek. Z drugiej strony wężowcy twierdzili, że widzieli ich wszystkim razem! No cóż. Pewnie po prostu nie znaleźli powodu, by zaufać jednookiej, obcej elfce” – stwierdziła.

Wpatrywała się czujnie w dwarfa, oczekując odpowiedzi. Drgnęła, ze zdumieniem rozejrzała się.
- Dobra, jest źle. Słyszę głosy!
- Spokojnie, To ja. Wujek Emanuel.
- Rodriges? – zdziwiła się i ucieszyła.
- Łik? – Fufi przekręcił ciekawsko łepek.
- Fufi, to jest właśnie Emanuel Rodriges Maol Ep Diffirin Kellach! Co tu robisz? – spytała pchły.
Rodriges zaproponował układ.
„A wiec dwarf jest z nimi. A mroczny elf? Nawet o niego nie spytał. Muszę go pilnować.”
Fufi zjeżył się.
- Daj spokój, on jest porządną pchła, pomoże ci! A jeśli coś wywinie...
Rodriges jednak nic nie wywinął i po chwili to Fufi wywijał radośnie dosztukowaną kończyną.
- Świetnie! – elfka od razu odzyskała humor i jest aura fuckin` pissed off elven zamieniła się w mgiełkę „lets hug da flea!”.
Nadstawiła dłoń by pchła mógł
- Zrobione. Teraz drugi warunek. Widzisz leczenie, jest dla mnie czynnością bardzo męczącą, staję się po nim strasznie głodny. Wystaw proszę część swojego ciała, w którą będę mógł Cię ugryźć....
Nizzre w szoku wybałuszyła zielone ślepię.
- A, pocałuj mnie w... – warknęła. - W rękę...!
- Dla Twojego spokoju jestem szczepiony!
- Dla twojego niepokoju – ja nie! – syknęła. – Gah... No dobra. Układ to układ. Ej, bądźmy szczerzy. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale na elfickim tyłku to możesz się tylko pośliznąć albo pojeździć na łyżwach co najwyżej! Jestem pewna, że Fufi dysponuje stosowniejszym lasem... a jeśli chcesz dżungli, to może spróbuj u dwarfa! Co taki nie zdziwiony...? Gdzieś ty się szlajał, hm?! Z łyżew na ucho żeś mi wlazł?! Gah!!!
Rozejrzała się, speszona.
- Właź – wrzuciła sobie pchłę za koszulę. – Duży już jesteś, poradzisz sobie...

Kiedy pchla zatankowała, Nizzre skierowała do niej i dwarfa:
- Wciąż jednak interesuje mnie wasza historia. Czego tu szukałeś, krasnoludzie i co... łączy cię z tym mrocznym elfem? – zachichotała.
Uniosła dłonie, wykonała jeden szybki, wprawny ruch. Metalowe pazury rozdarły gładko pajęczy kokon i dwarf, wolny, wylądował na ziemi.
- Fufi, zdejmij tego włochacza – poprosiła elfka.
Fufi pisnął ugodowo, wlazł zwinnie na drzewo i sprawnie obrabiając odnóżami nić, zaczął opuszczać drugiego więźnia na ziemię, by od odwinąć z kokonu.
- No, mości dwarfie, opowiadaj – uśmiechnęła się wyczekująco Nizzre. – A ty Rodriges, możesz zapoznać się z kuzynostwem z dalekich, elfickich krain.
Fufi przydreptał, Rodriges mógł na niego wskoczyć. Na włochatym cielsku znów-ośmionoga natychmiast napotkał na egzotyczne piękności!

Widok oczami dwunoga/elfa/dwarfa >>>
http://www.freewebs.com/parrockvets/...%20feeding.jpg

Widok oczami Emanuela Rodrigesa >>>
maple girl by *heise on deviantART

Elfka wysłuchawszy dwarfa postanowiła obudzić wreszcie drowa. Spał w namiocie wybudowanym przez Fufiego. Fufi był nauczony by budować takie namioty dla elfki, kiedy padał deszcz tak jak teraz lub noc była zimna.
„No to się zacznie...” – przełknęła głośno ślinę.
Najbezpieczniejszym sposobem obudzenia śpiącego mrocznego elfa byłoby chyba trącanie go patykiem do skutku z bezpiecznej odległości. Drow był jednak zbyt przystojny, by elfka chciała ryzykować, że przypadkiem wpakuje mu koniec patyka w śliczne ślepię gdy tylko ten je otworzy.
„Jeśli ma sztylet, a na pewno ma, mogę zaraz potrzebować Rodrigesa przyszywacza kończyn...”

Ten drow...
Ten dwarf...
Nie – wołała jej elficka intuicja – Nie, nie rób tego.
Próbowała sobie przypomnieć. Próbowała się pomodlić. Odszukać swoją wewnętrzną siłę. To będzie długa noc, Nizzre.

Zmoro moja, zmoro czarna,
Z oczu sypią ci iskry, spod kopyt żar.
Czym jesteś, do kogo przybyłeś?
Na kogo rżysz chaosem, okryty światłem?
Czy słyszysz me myśli, czy powtarzasz je innym?
Czy śmieją się na to, czy płaczą?
Co w oczach twych dzikich potulnie błyszczy,
Czy miłość to, czy to zazdrość?
Czy czuć potrafisz cokolwiek?
Strach nie, bo strachem ty jesteś.
Czy czuć potrafisz nienawiść
I skrywać ją tak głęboko?
Czy groźny jesteś wobec światła,
Obłudny, czy bojaźliwy?
Czy Ono ból ci zada,
Czy sam ten ton zdradliwy?
Co masz ty ze mną wspólnego,
Czy mącisz moją duszę,
Czy podpowiadasz jej tylko?
Czy znasz moje serce i w nim
Podsycasz braterstwo, panikę?
Co zyskasz przez naszą znajomość
Co ja przez ciebie stracę?
O zmoro, z podziemi wypełzłeś,
Ogniem smagałeś ziemię,
Zieloną trawę spaliłeś, a ja podziwiałam ciebie.
Zdobywcą i więźniem być chciałam, tyś rzekł,
Że służyć mi możesz
Swym rykiem zabitej istoty,
Dudnieniem palących kopyt.
Są cienie, które w blask odchodzą,
Są blaski co pod cieniami giną.
Ja czuję i cierpię, ty nie czujesz, o zmoro,
Ja walczę i krew przelewam, ty zabijasz swym rżeniem.
Ja nienawidzę nieśmiertelnie, ty milczysz w zdradzie
Ból wielki zadaję, ty mkniesz dalej,
O zmoro, czy czujesz co ona myśli,
I czy przeżyć możesz dotyk światła?

Ja nauczę cię kochać, o zmoro,
Ty pilnuj swym gniewem mego świata!

Kucnęła przy śpiącym. Sprawiał wrażenie pięknej, kuszącej, nieobliczalnej bestii. Mroczne elfy należały do najczujniejszych ras jakie Nizzre spotkała. Pamiętała swego przyjaciela, spał z zamkniętymi powiekami, ale otwartymi oczami, jak twierdziła. Ten pozwolił podejść do siebie obcej elfce tylko dlatego, że był zamroczony przez ogniki. Ale zamroczenie mogło już minąć.
- Guuan, abbil – odezwała się głośno, by usłyszał, ale nie na tyle głośno, by zerwał się, przestraszony.
We własnym głosie wyczuła więcej czułości niż zamierzała włożyć w te słowa. Mroczny elf chrapał nadal, a Nizzre wykręcało, jak wykręca dziewczynkę na widok rozkosznego, puszystego kociątka. Spokojnie i powoli położyła rozłożoną dłoń między łopatkami elfa, delikatnie nim potrząsając. Nic. Z czego zresztą częściowo elfka bardzo się ucieszyła.
- Shlu'ta dos nym'uer uns'aa? Pahntar dosst solen. Z'lonzic v'dri. Ph' dos jal ditronw?
Jej dłoń okrężnymi ruchami głaskała łopatki elfa. Delikatne głaskanie powoduje wyciszenie organizmu, podobno. Z ich dwójki, przynajmniej Nizzre był wyciszona. Ile elfek na świecie głaskało po plecach obcego drowa? Przesuwała dłonią wzdłuż jego kręgosłupa, lekko drapiąc, z obawy że nic nie czuł poprzez ubranie. Mroczny elf spał, a ona zaczynała się niepokoić tą jego błogością.
„Może go coś boli? – zawsze dobre usprawiedliwienie na masaż pleców. – Czy on w ogóle się jeszcze obudzi...!?”
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline